Profesor Marek Jan Chodakiewicz skomentował zeszłotygodniową konferencję bliskowschodnią oraz kryzys w relacjach z Izraelem. 

„Organizując konferencję bliskowschodnią, Polska musiała liczyć się ze sprzeciwem takich podmiotów jak Iran, Rosja, ale także Unii Europejskiej. Unieśliśmy organizację konferencji zgodnie z życzeniami Waszyngtonu, ale w zamian dostaliśmy obelgi i zostaliśmy obrażeni”- napisał historyk na portalu crisismagazine.com. Swój komentarz polski historyk mieszkający i pracujący w Stanach Zjednoczonych zatytułował  "Z takimi sojusznikami, nie potrzebujemy już wrogów”. Wspomniał w tym kontekście, że wszystko zaczęło się tak naprawdę od konferencji bliskowschodniej.

Organizując ją, jak zauważa prof. Chodakiewicz- mimo sprzeciwu Rosji, Iranu oraz sceptycyzmu Chin i Unii Europejskiej, bo byliśmy pewni, że USA sprzyjają nam. Tymczasem niektórzy amerykańscy politycy i publicyści zaczęli nas obrażać. 

„Najpierw, tuż przed konferencją pojawia się amerykańska ambasador Georgette Mosbacher, która żąda przeglądu 300 tys. stron dokumentów dotyczących Holokaustu z archiwów IPN”-zaczął naukowiec. Następnie publicysta przypomniał słowa Mike'a Pompeo, amerykańskiego sekretarza stanu, dotyczące restytucji mienia żydowskiego. 

 „A co z mieniem katolików, chrześcijan? Oni nie zasługują nie restytucję i wsparcie czołowych amerykańskich dyplomatów?"- zastanawia się historyk. Profesor Marek Jan Chodakiewicz wskazał, że przepadek mienia w czasach II wojny światowej jest efektem destrukcji, którą wywołał ten ogromny konflikt, jak również wielu konfiskat przeprowadzonych przez sprawców wojny, czyli hitlerowskie Niemcy. Kolejną nieprzyjemnością ze strony Pompeo było wspomnienie podczas wizyty w Polsce stalinowskiego zbrodniarza, Franka Blajchmana, który w ocenie szefa dyplomacji USA miałby być "inspiracją dla Polaków". 

"Mike Pompeo nie jest najwyraźniej świadom faktów”- ocenia publicysta w swoim artykule na crisismagazine.com. Następnie Chodakiewicz odniósł się do wypowiedzi amerykańskiej dziennikarki Andrei Mitchell, która relacjonowała wizytę przedstawicieli administracji USA na konferencji bliskowschodniej w Warszawie. Mitchell wywołała skandal, sugerując, że „powstańcy w getcie żydowskim walczyli z polskim i nazistowskim reżimem”. Historyk zwrócił uwagę, że tak dojrzała, doświadczona dziennikarka powinna mieć elementarną wiedzę, z której wynika, że w czasie II wojny światowej Polska znajdowała się pod okupacją, toteż w naszym kraju nie było "żadnego działającego rządu". 

 „Miałem wrażenie, że ona jest źródłem informacji dla takich ludzi jak Pompeo”- ironizował autor artykułu. Publicysta zwrócił również uwagę, że próbuje się wytworzyć fałszywe pojęcie "polskich nazistów" czy też "polsko-nazistowskiego reżimu", podczas gdy takie zjawiska nie istnieją. 

"Nazizm pochodzi od narodowego socjalizmu, partii NSDAP – nie ma nic wspólnego z Polską”- wskazał historyk. Odnosząc się z kolei do sytuacji z przekręconymi, jak twierdziła ambasador Izraela w Warszawie, Anna Azari, słowami szefa izraelskiego rządu, Benjamina Netanjahu, Chodakiewicz stwierdził, że premier Izraela "popełnił gafę, ale również nas obraził".

„Nikt nie przeczy, że zdarzali się Polacy, którzy zabijali Żydów z różnych powodów. Ale Polacy nie byli kolaborantami nazistów. Złoczyńcy byli mniejszością”- zaznaczył Marek Jan Chodakiewicz. Jak tłumaczył, tego rodzaju wypowiedzi oraz ignorancja naszych sojuszników mogą wywołać uraz Polaków do Amerykanów, podczas gdy Stany Zjednoczone potrzebują w Europie takiego przyjaciela jak Polska, a dobre relacje leżą również w ich interesie. 

yenn/ crisismagazine.com, Fronda.pl