Damian Świerczewski, Fronda.pl: Frans Timmermans i Komisja Europejska ponownie usiłują wpływać na sytuację w Polsce. Grożą po raz kolejny sankcjami, jakie mogą zostać na Polskę nałożone. Skoro szansa przeforsowania takich decyzji jest wręcz nikła, co KE może zyskać na kolejnym straszeniu Polski bez pokrycia?

Prof. Ryszard Legutko, europoseł, PiS: Komisja Europejska kieruje się kilkoma sprawami. Po pierwsze – samo istnienie polskiego rządu ją uwiera. Nie lubi jakichkolwiek rządów odszczepieńczych – takich, które starają się zmienić pewną architekturę władzy w Unii Europejskiej. Szuka więc okazji, aby w jakikolwiek sposób zareagować. Instytucje Unijne od samego początku były rządowi PiS nieprzychylne i mniej lub bardziej otwarcie wspierały opozycję w Polsce, jak i wszystko, co może jej sprzyjać. To kolejna próba wywarcia presji, zastraszenia i rozmiękczenia polskiego społeczeństwa. Komisja Europejska ma nadzieję, że Polacy się wystraszą i wycofają swoje poparcie dla rządu. To gra nerwów, której celem jest osłabienie PiS. Patrząc na to nawet zupełnie bezstronnie należy zauważyć, że zachowanie Komisji jest po prostu skandaliczne. W ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wygląda problem władzy sądowniczej w Polsce oraz próby jej reformowania. Nawet nie próbuje zasięgnąć opinii drugiej strony. To wspaniale pokazuje jak ogromne, ideologiczne zacietrzewienie panuje w jej wnętrzu. Mogę sobie tylko wyobrażać zaczerwienioną twarz Timmermansa, który usiłuje straszyć Polskę i grzmieć. To wszystko pokazuje, jak wielkich reform domagają się struktury Unii Europejskiej.

Elżbieta Bieńkowska na konferencji prasowej mówiła o groźbie zmniejszenia środków dla Polski w unijnym budżecie po roku 2020. Trudno nie odnieść wrażenia, że ostatnie na czym zależy opozycji to dobra pozycja Polski. Po sądach, ostatnim bastionie III RP jak wielu je nazywa, opozycja nie będzie już miała na co się skarżyć w Unii Europejskiej?

Oczywiście jedynym, na czym zależy opozycji, jest władza. Próbują rozhuśtać nastroje społeczne i całkowicie uzależnić Polskę od podmiotów zewnętrznych, byle tylko odsunąć PiS od władzy. Takie korzystanie z podmiotów zewnętrznych jest niesłychanie ryzykowne – nigdy nie jest darmowe i bezinteresowne. Te długi polityczne będzie potem trzeba spłacać gdyby, nie daj Boże, doszło do zmian. Miejmy jednak nadzieję, że tak się nie stanie. Takie gwałtowne zaciąganie kredytów politycznych w Komisji Europejskiej, niektórych rządach, jest działaniem samobójczym. Jeśli chodzi konkretnie o panią komisarz Bieńkowską, to i ona powinna zachowywać się bardziej wstrzemięźliwie. Pamiętajmy, że fundusze europejskie nie są zależne, a przynajmniej nie powinny być, od dobrej woli i humoru polityków. Jeśli ludzie tacy jak pani Bieńkowska sugerują, że jest inaczej, to oznacza że ten system nie działa według żadnych konkretnych reguł, a korzystanie z funduszy zależne jest od umizgów i prób przypodobania się eurokratom. To jeszcze raz potwierdza, że system jakim jest Unia Europejska wymaga głębokich reform.

Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej twierdzi, że Timmermans jest „przyjacielem polskiej demokracji”. Z kolei internauci okrzyknęli go liderem polskiej opozycji. Trafne porównanie?

Tak, Timmermansa zdecydowanie można nazwać głosem polskiej opozycji. Nawet nie zadaje sobie trudu aby cokolwiek analizować. To zupełnie absurdalne żeby ktoś taki jak on – komisarz, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, wypowiadał się na temat tego jak powinien wyglądać proces legislacji w Polsce lub taka czy inna reforma. On na ten temat zupełnie nic nie wie. Równie dobrze mógłby wypowiadać się na temat mechaniki kwantowej. Niejednokrotnie widziałem go w działaniu i wiem, że nie jest to człowiek, który kieruje się obiektywizmem, wysłuchuje racji obu stron. Skądże! On działa na rzecz m.in. polskiej opozycji, bo to jego jedyna racja istnienia. Jego partia polityczna znajduje się na marginesie, w ogóle nie istniałby, gdyby musiał wykazać swoją przydatność. W związku z tym robi to, co teraz – nakręca histerię opozycji na forum europejskim.

Bardzo dziękuję za rozmowę.