Luiza Dołęgowska: Pojawia się pewien dwugłos, który sprowokował swoją wypowiedzią o przyjmowaniu imigrantów pan Kornel Morawiecki. Pani Poseł, jako jedna z niewielu parlamentarzystów jasno sformułowała nasze obawy i apel do polityków w rządzie, aby nie snuli własnych projekcji na temat korytarzy humanitarnych. Nikt inny nie protestuje w tej sprawie, dlaczego?

Prof. Krystyna Pawłowicz: Nie protestują ministrowie, bo trwa rekonstrukcja rządu i nikt w tych sprawach nie może się wypowiadać. Obecnym ministrom jest niezręcznie teraz zabierać głos. Poza tym dobry obyczaj jest taki, że stanowisko rządu prezentuje albo Prezes Rady Ministrów albo Rzecznik Rządu, inni w zasadzie nie powinni się w tej sprawie wypowiadać.

A jednak takie wypowiedzi padają i jest problem, bo wielu z nas głosowało na PiS również dlatego, że jest przeciwny sprowadzaniu tu islamu.

Jeśli rzecznik premiera Morawieckiego mówi, że stanowisko rządu się nie zmieniło i pomagać będziemy na miejscu, to ja również nie rozumiem, dlaczego dwaj politycy z Partii Porozumienie dywagują o sprawach sprzecznie ze stanowiskiem rządu, dopuszczając myśl o sprowadzaniu do Polski migrantów, czym rozwścieczają Polaków i straszą ich.

Ludzie reagują na te pomysły już wręcz histerycznie, o czym ci politycy doskonale wiedzą. Niestety dołączył do nich również pan minister Sellin, co tylko dolało oliwy do ognia. Badania pokazują, że 60-70 proc. polskiego społeczeństwa jest wręcz desperacko przeciwne przyjmowaniu migrantów. Na szczęście rzecznik PiS Beata Mazurek, dla ucięcia tych prywatnych dywagacji, skrajnie denerwujących Polaków oświadczyła przed chwilą w imieniu PiS i KP PiS, że polityka rządu w tej sprawie się nie zmieniła, tzn. udzielać będziemy pomocy, tak jak wcześniej, tylko w miejscu zamieszkania ofiar konfliktów.

Odsetek przeciwników przyjmowania migrantów wciąż rośnie, nie tylko w Polsce.

Polacy naoglądali się już scen zbrodni, terroru, barbarzyństwa w wykonaniu islamskich nachodźców tak, że kolejne dywagacje na temat sprowadzania do Polski islamskiego zagrożenia wywołują u nich bardzo nerwowe reakcje i zdecydowane ''nie''. Te prywatne wypowiedzi polityków na temat ''humanitarnych korytarzy'' szkodząc Polakom, szkodzą również Prawu i Sprawiedliwości, które w swym programie wyborczym stanowczo obiecało niezgodę na przemieszanie do Polski groźnych wpływów islamskich. PIS tej obietnicy chce dochować.

Pani minister Beata Kempa również stwierdziła, podobnie jak wcześniej rzecznik rządu i rzecznik PiS, że pomoc z Polski będzie kierowana na zewnątrz. Niektórzy politycy naszej strony swymi wypowiedziami publicznymi niepotrzebnie podgrzewają ''kocioł strachu''. Tworzą sytuację dezorientacji, która współgra z wypowiedziami pana Kornela Morawieckiego.

Pan Kornel Morawiecki, choć nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości, swą wypowiedzią zasugerował, że również i jego syn, premier Mateusz Morawiecki jest zwolennikiem przyjmowania w Polsce uchodźców.

Myślę, że ojciec premiera od czasu wyboru jego syna na tę funkcję, powinien bardzo dobierać i ważyć słowa, gdyż pośrednio przypisywane są one rządowi, PiS i jego synowi. Szkodliwe wypowiedzi pana Kornela Morawieckiego, jaskrawie sprzeczne z programem wyborczym PiS, mocno zaszkodziły Prawu i Sprawiedliwości, co widać po wpisach na portalach społecznościowych, ale zaszkodziły też jego synowi i samemu panu Kornelowi Morawieckiemu.

Podważanie zaufania wyborców do Prawa i Sprawiedliwości w tak wrażliwej sprawie jak przyjmowanie uchodźców , mimo, iż nie jest wypowiadane przez członków PiS, może nam zaszkodzić w kolejnych wyborach - nawet już w tych najbliższych, samorządowych. Dobrze, że sytuację wyjaśniła i rzeczniczka rządu i rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości, choć Polacy odgrażają się, że nie będą na nas głosować mimo iż miękkie wypowiedzi o uchodźcach nie były wypowiedziami ani rządu, ani PiS. Szanowni Wyborcy, PiS dotrzymuje słowa i nie zmienię zdania!

Nic dziwnego, że wyborcy są rozgoryczeni, skoro rząd od początku stał na stanowisku, że w tej sprawie się nie ugnie przed Unią, bo czy nasze bezpieczeństwo nie jest najważniejsze?

To oczywiste - kwestia przyjmowania uchodźców dotyka bezpieczeństwa rodzin i życia Polaków, więc teoretycznie każda inna partia , która teraz powie, że nie sprowadzi do nas żadnej osoby, która groziłaby życiu i zdrowiu Polaków, dzięki takiemu  swemu stanowisku mogłaby tylko zyskać, a obecny rząd mógłby z powodu tych nieodpowiedzialnych wypowiedzi swych sojuszników jedynie stracić.

Pan Bielan, pan Gowin, pan Selin i pan Kornel Morawiecki powinni sobie z tego zdawać sprawę. Rozumiem to ja, jako poseł, który nie wpływa bezpośrednio na żadne decyzje polityczne, a tym bardziej oni powinni zdawać sobie z tego sprawę, że podtrzymywanie sytuacji niepewności i dezorientacji nie jest nikomu potrzebne.  Tym bardziej, że dotyczy wszystkich Polaków, od prawa do lewa. Uważam, że nie ma nic gorszego, niż publiczna atmosfera strachu i dezorientacji,  i dlatego sama zabrałam głos w tej sprawie, wyjaśniając wyraźnie stanowisko rządu i PiS.

Jeśli wcześniej rzecznik rządu, szef MSWiA i wicepremier B. Szydło potwierdzają, że stanowisko rządu nie uległo zmianie, to każdy poseł widząc dezorientację i narastające napięcie wśród wyborców, ma obowiązek ich uspokoić. Zwróciłam się też z apelem do koalicjanta, by nie eskalował napięcia  wśród wyborców. Wyborcy zresztą już napisali, że będą  panu Gowinowi, Bielanowi i partii Porozumienie pamiętać tę sprzeczną z obietnicami uległość.

Czy w tej sytuacji sam pan premier Morawiecki nie powinien się wypowiedzieć, skoro są tego typu rozbieżności co do dalszych kwestii z przyjmowaniem imigrantów i korytarzami humanitarnymi?

Nie jest to konieczne, przecież rzecznik rządu w imieniu premiera wydała jasną deklarację. Zaś odnośnie korytarzy humanitarnych - rząd ma wybrać to, co jest najlepsze i najskuteczniejsze, a najlepsza jest pomoc na miejscu.

Ksiądz prof. Cisło również uważa, że sprowadzanie tutaj tych ludzi byłoby absolutnym błędem, bo byłoby to wyrywanie ofiar konfliktów z ich własnego środowiska kulturowego i rodzinnego. Pisałam również w swoim poście na Facebooku, że przywożenie tutaj ofiar konfliktów, a zwłaszcza chrześcijan, oznacza w istocie dechrystianizację Syrii i Bliskiego Wschodu. Powinniśmy pomagać chrześcijanom na miejscu, leczyć, karmić itp. Wiadomo również od osób znających temat, że pomoc ofiarom i leczenie może odbywać się znacznie bliżej, bo w dobrze wyposażonych szpitalach np. w Libanie.

Ciągłe apelowanie  do ''sumień chrześcijańskich i presja o bycie bliźnim'' jest zawołaniem skrajnie zakłamanym,  gdyż ma leczyć sumienia apelujących, którzy nie widzą ofiar w całym ich kontekście życiowymi i rodzinnym.

Przecież Pan Jezus w przypowieści o Samarytaninie opisuje osobę, która zaopiekowała się ofiarą napaści, umieściła ją w gospodzie, opłaciła jedzenie i leczenie, ale Samarytanin nie zabrał przecież ofiary napaści do swego domu.  A zresztą my, jako chrześcijanie mamy bronić krzyża i ewangelizować, a nie sprowadzać do siebie przedstawicieli skrajnie antychrześcijańskiej religii, których celem jest zdominowanie chrześcijan i ich fizyczna eliminacja.

Dziękuję za rozmowę