Prof. Krystyna Pawłowicz: Z góry było wiadomo, że ta sprawa będzie przegrana. Złożyłam zawiadomienie do prokuratury okręgowej, a powiadomiono mnie, że sprawą zajmie się rejonowa. W praktyce oznaczało to, że sprawa najprawdopodobniej będzie umorzona. Prokuratura nie potraktowała jej poważnie. Nie zostali nawet przesłuchani wszyscy wskazani przeze mnie świadkowie, a przede wszystkim pan Dariusz Salamończyk, dyrektor sekretariatu posiedzeń Sejmu, który odpowiada za stenogramy.
Pani stenotypistka, która rejestruje jedynie tzw. głosy z sali, moim zdaniem zasugerowała się twierdzeniami posła Balta albo interpretowała mimikę mojej twarzy czy ruch warg. Jeśli tak, to robiła to oczywiście bezprawnie, bo jej zadaniem jej spisanie jedynie głosów z sali, a nie samodzielna intepretacja mimiki twarzy lub zachowania posłów. Nie użyłam wulgaryzmu, co więcej nie ma go na czułych nagraniach, co poświadczyli również siedzący wokół mnie inni posłowie. Pan dyrektor Salamończyk tłumaczył mi, że czasem występują na sali plenarnej pogłosy i sprzężenia, i że nie wszystko można dobrze usłyszeć, więc pani stenotypistka mogła coś źle zrozumieć. Powiedział jednak, że jeśli czegoś nie ma na nagraniu, to przyznaje się rację posłowi, a stenogram powinien to uwzględnić.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy ta wulgarna wypowiedź została mi jednak przypisana! Nie uwzględniono w ogóle moich wyjaśnień, nie odsłuchano taśm, nie wzięto pod uwagę zapewnień siedzących obok posłów, a stenogram stał się później podstawą do ukarania mnie przez Komisję Etyki Poselskiej. A przecież pan Salamończyk zapewniał mnie, że w razie wątpliwości decydują nagrania...
Złożyłam więc wniosek do prokuratury o sfałszowaniu stenogramów. Wszczęto śledztwo, mnie samej nie przesłuchano jednak ani razu, przesłuchano jedynie panią stenotypistkę. Później otrzymałam pismo z prokuratury o umorzeniu śledztwa "wobec braku znamion czynu karalnego". Uzasadnienie o umorzeniu sprawy jest pełne sprzeczności, napisałam więc na nie zażalenie z wnioskiem o zmianę postanowienia i przywrócenie terminu odwołania. Pismo umarzające postępowanie przyszło bowiem pod moją nieobecność w Polsce.Ten wniosek został jednak również odrzucony przez prokuraturę i sąd.
Mój przykład pokazuje, jak jest bezbronny jest poseł w procedurach sejmowych i prokuratorsko-sądowych,jak naruszane są jego podstawowe, konstytucyjne prawa do obrony, m.in. do drogi sądowej od procedur sejmowych. Ja tej sprawy jako prawnik nie mogę zostawić. Zaskarżenie sprawozdania sejmowego do prokuratury miało niejako charakter zastępczy wobec braku możliwości odwołania się do sądu od decyzji sejmowej Komisji Etyki Poselskiej i decyzji marszałek Sejmu w sprawie ukarania mnie.
Mam zamiar złożyć wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z Konstytucją regulaminu Sejmu, który nie przewiduje dla posłów konstytucyjnej drogi sądowej od postępowań dyscyplinarnych. Zostałam ukarana przez komisję etyki, od której było odwołanie do innego organu Sejmu, do marszałek Sejmu, czyli całe postępowanie w sprawie posła opozycji znajdowało się rękach polityków mających w Sejmie większość. Nie można karać posła, odbierając mu dobre imię, stwierdzając że zrobił coś "nieetycznego" do czego on sam się nie przyznaje lub za coś, co w istocie jest odmiennym, ostrym poglądem politycznym.
Nie może być tak, że Komisja Etyki Poselskiej, która w istocie jest narzędziem szykany posłów opozycji przez większość sejmową oraz prezydium Sejmu, wydają dowolne postanowienia, od których nie ma odwołania do niezawisłego sądu. Zresztą, o samym postanowieniu Komisji dowiedziałam się z mediów, zaś sama przez dwa tygodnie nie mogłam się doprosić tekstu każącej uchwały i uzasadnienia tej decyzji. Procedury dyscyplinarne wewnątrz Sejmu są przejawem jaskrawego naruszenia konstytucyjnych praw i wolności posłów. Czuję się jak w procesie Kafki.
Komisja Etyki Poselskiej ma dziś charakter cenzorskiego organu politycznego, skierowanego przeciwko opozycji. Rządząca większość polityczna może dowolnie psuć opinię posłom opozycji. Są to organy nie znające podstaw prawa i cywilizowanych procedur, wobec których poseł jest bezbronny. Dlatego trzeba coś z tym zrobić, aby dać posłom możliwość obrony. Moim zdaniem, wystarczająca jest sejmowa komisja regulaminowa, która bada naruszenie przez posłów ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora. Wszystkie inne komisje są instrumentami nękania i cenzurowania niewygodnych posłów. Osoby obrażone mogą udać się do sądu.
Not. MaR