Fronda.pl: Dość długo trwały zabiegi o to, żeby Polska stała się niestałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Co możemy zyskać, jeśli Polska zostanie wybrana?

Prof. Kazimierz Kik: To głównie kwestia prestiżu. W pewnym sensie to także kwestia wzrostu znaczenia, ale wynikająca z prestiżu właśnie, a nie z nadmiaru materialnych korzyści. Dla Polski to o tyle ważne, że znajduje się w sporze - na razie nieformalnym - z Brukselą. Wejście do Rady Bezpieczeństwa ONZ w charakterze niestałego członka przywróciłoby status partnera Polsce. Trudniej byłoby wówczas Komisji Europejskiej czy Radzie Europejskiej w pewnym sensie „poniewierać” Polską. A więc to głównie kwestia prestiżu i możliwość powrotu do pierwszej ligi – światowej w tym przypadku. Ale nie spodziewajmy się zbyt dużo.

Dlaczego?

Niestali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ stanowią swoisty rodzaj dekoracji. Tylko i wyłącznie stali członkowie Rady mają pełne pełnomocnictwa do decydowania. Nie spodziewając się za dużo, zauważmy, że pokazywałoby to sprawność polskiej dyplomacji. Nie ukrywajmy, że trzeba mieć za sobą ponad 130 państw. Co prawda, jeśli chodzi o Europę Środkową, wycofała się Bułgaria, ale to nie znaczy, że jest łatwo i jest to prosty zabieg. Polska dyplomacja, mimo, że jak niektórzy twierdzą, nie cieszy się sympatią w Europie, wejściem do Rady Bezpieczeństwa pokazałaby, że jest skuteczna. Ostudziłoby to także krytyków polskiego rządu w Europie.

Czy jeśli Polska dostanie się do Rady Bezpieczeństwa, to będzie można mówić, że to w dużej mierze osobisty sukces ministra Waszczykowskiego?

Jeżeli sprawdziłoby się, to co się mówi, że minister Waszczykowski chciałby być ambasadorem w ONZ, to dla niego, w świetle krytyki jaka go spotyka, byłoby to honorowe wyjście, najlepsze w obecnej sytuacji. Byłby to dla niego w tej sytuacji rzeczywiście osobisty sukces.

Czy wejście do Rady Bezpieczeństwa ONZ umocniłoby naszą pozycję w regionie?

Jeżeli mówimy o prestiżu, to rzecz jasna, że nie przekłada się on na cały świat. Ten prestiż byłby widoczny przede wszystkim w Europie, a szczególnie w Europie Środkowej. Pamiętajmy też, że przedstawiciel Polski zasiadałby chociażby obok przedstawiciela Rosji czy Stanów Zjednoczonych. To dosyć istotne, że bylibyśmy formalnie w gronie piętnastu państw decydujących o sprawach świata. Nasza pozycja tym samym byłaby mocniejsza w Grupie Wyszehradzkiej i wobec instytucji europejskich. Ponadto, wzmocniłaby się pozycja polskiego przedstawiciela wobec Donalda Tuska, który w tej chwili jest uważany za najwyżej postawionego Polaka w międzynarodowej hierarchii. W razie dołączenia do grona niestałych członków RB ONZ, tak już by nie było.

Czyli kibicujemy w takim razie, by Polsce się udało wejść do Rady Bezpieczeństwa?

Tak jest, trzymamy kciuki.

Dziękuję za rozmowę.