Tomasz Wandas, Fronda.pl: Czy zmiana sekretarza stanu USA jest korzystna dla Ameryki?  Czy musiało do niej dojść?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Od dawna było wiadomo, że Donald Trump i Rex Tillerson mają problem ze wspólnym obcowaniem. Rzeczą normalną jest, że prezydent, stopniowo eliminuje mniej ideologicznie dobranych do siebie partnerów. Donald Trump to człowiek, który nie ma swojego stałego sztabu, dlatego dobiera on współpracowników metodą prób i błędów. Wydaje mi się, że zmiana na funkcji sekretarza stanu na człowieka, który jest mentalnie i światopoglądowo bardzo bliski prezydentowi, będzie tylko na korzyść Stanów Zjednoczonych.

Prezydent Trump wspomniał o tym, że w wielu sprawach myśli inaczej niż Tillerson. O czym myśli Trump, czego chce w polityce zagranicznej? Dopytuję, gdyż minęło już sporo czasu, odkąd objął urząd prezydenta, a sprawa ta w dalszym ciągu dla wielu wydaje się być niewiadoma.

Trudno powiedzieć, gdyż sam Donald Trump powiedział, że będzie prowadził państwo tak jak prowadzi się przedsiębiorstwo. Myślę, że nie jest on przyzwyczajony do partnerów, a do wykonawców. Tillerson chciał być „w miarę” samodzielnym politykiem. Natomiast, całe dotychczasowe doświadczenie życiowe i polityczce prezydenta Trumpa, sprowadza się do tego, że to on jest kapitan na mostku, a reszta to załoga.

Na ile wizja Trumpa –niezależnie od tego jaka jest i jaka będzie - może być odmienna niż dotychczasowa wizja polityki zagranicznej USA?

Trump reprezentuje nurt odejścia od globalizmu wolnorynkowego.

I?

Reprezentuje on coś zupełnie nowego i rewolucyjnego w polityce zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Jest on w znacznym stopniu człowiekiem, który nie tyle będzie patrzył na biznesowe korzyści kapitału amerykańskiego, co na korzyści wynikające dla Stanów Zjednoczonych. To jest takie podejście w polityce zupełnie odmienne od tego reprezentowanego przez globalistów. Interesy Stanów Zjednoczonych, a dopiero później sprawy sojuszników, to całkowity zwrot w dotychczasowo prowadzonej polityce USA. Dotychczas Ameryka była pierwszym wśród równych, teraz to Ameryka będzie pierwsza. Tylko interesy Ameryki będą się liczyć.

Jakie będą tego konsekwencje?

Niewątpliwie doprowadzi to do całkowitej zmiany w relacjach USA na arenie międzynarodowej. Teraz tylko to, co będzie w interesie USA, zostanie zaakceptowane przez Donalda Trumpa. Do tej pory prezydenci USA – zwłaszcza Obama – reprezentowali podejście bardziej multilateralne. Znaczącym punktem jest właśnie nowy sekretarz stanu, niewątpliwie będzie on wzmacniał pozycję Donalda Trumpa.

Niedawno Rex Tillerson był w Warszawie, prezydent Duda nie spotkał się z nim. Czy przeczuwał tę dymisję i dlatego nie doszło do spotkania czy nie spotkał się, bo wiedział, że Tillerson będzie namawiał go do nie podpisywania ustawy o IPN? I czy w tym świetle polski rząd może brać ten fakt za korzyść, czy niekoniecznie?

O wiele bardziej dostosowany do tonu polityki zagranicznej Prawa i Sprawiedliwości będzie nowy sekretarz stanu USA. Jest między nim, a polskim rządem daleko idąca zgodność polityczna. Zatem, dla polskiej linii w polityce zagranicznej (zwłaszcza jeśli chodzi o politykę wschodnią) zmiana sekretarza stanu Ameryki może być korzystna, aczkolwiek nie musi.

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak chwile po zamieszaniu w relacjach USA-Polska – gdzie mówiono nawet o wycofaniu się wojsk amerykańskich - mówi o zwiększeniu ilości wojsk sojusznika na naszym terytorium. Czy to się uda i dlaczego akurat w tym momencie szef MON o tym mówi?

Jest to konsekwencja prowadzonej przez formację rządzącą polityki zagranicznej. Zawsze tego typu zmiany sprzyjają – w tym wypadku może nie interesom Polski – ale na pewno interesom partii rządzącej. W duchu koncepcji polityki wschodniej, jest to próba wykorzystania sytuacji i ugrania czegoś na czym nam zależy.

Czy jest to jednak dobry moment?

To właśnie w przełomowych momentach najlepiej jest zrobić krok do przodu.

Czyli, teraz jest taki moment, jeśli dobrze rozumiem?

Tak, moim zdaniem, właśnie taki krok do przodu będzie można zrobić teraz, po zmianie sekretarza stanu USA.

Po co nam większa ilość wojsk amerykańskich? Czy w obecnej sytuacji nie jest ona wystarczająca?

Oczywiście może to stanowić dla formacji rządzącej lepsze zabezpieczenie pozycji w rozmowach z Rosją. Linia Prawa i Sprawiedliwości w polityce wschodniej jest tak ewidentna, że praktycznie rzecz biorąc, to Amerykanie stanowią gwarancję polskiego bezpieczeństwa. Zatem konsekwentnie, im więcej Amerykanów na naszych ziemiach, tym więcej bezpieczeństwa.

Czy sugeruje Pan, że wkrótce polski rząd będzie chciał podjąć dialog z Rosją?

Nie, nie chodzi o dialog z Rosją, tylko o wzmocnienie pozycji względem niej. Rząd konsekwentnie chce zabezpieczyć się przed potencjalnymi niepokojami lub zagrożeniami ze Wschodu.

I co w związku z tym?

W tym momencie nie ma lepszego zabezpieczenia przed nieprzyjacielem ze Wschodu od żołnierza amerykańskiego na ziemi polskiej. Jest to oczywiście myślenie na krótką metę, ponieważ żołnierz amerykański ma to do siebie, że przychodzi i odchodzi, ale na chwilę obecną dobrze, że w ogóle mamy ich obecność na naszej ziemi.

Czy jednak ilość wojsk miałaby nam w tym pomóc? Nie lepiej byłoby po prostu forsować przy takiej samej ilości wojsk amerykańskich im stałą obecność na naszym terytorium?

Ma pan rację, że przede wszystkim chodzi tu o obecność. Nie chodzi tu o żaden konflikt, a o demonstrację siły.

Czy zatem to co mamy do takiej demonstracji nie jest wystarczające?

Do demonstracji wystarczające jest to, co mamy w tej chwili – to prawda. Natomiast w sytuacji, w której nie można mieć innych wymiernych efektów w polityce bezpieczeństwa w tym regionie, to formacja rządząca będzie starała się te efekty osiągnąć poprzez zwiększenie obecności żołnierzy. Poczucie bezpieczeństwa można budować także na pokazywaniu, że wojsk amerykańskich na wschodnich rubieżach NATO jest tak dużo, że możemy spać spokojnie. Oczywiście, wszystko jest iluzoryczne, tyle tylko, że jesteśmy w takiej sytuacji, że same formalne sojusze bez fizycznej obecności – jak pokazuje historia – niewiele znaczą stąd kierunek polskiego rządu wydaje się być właściwy.

Dziękuję za rozmowę.