Tomasz Wandas, Fronda.pl: Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chce stawić się przed Komisją Weryfikacyjną. Ponadto twierdzi, że to nie ona została wskazana do płacenia kary, tylko urząd. Po co ta gra?

Prof. Kazimierz Kik, politolog: Odrywanie osoby od funkcji to wyraz politycznej schizofrenii. Jest to gra na zwłokę. W moim przekonaniu Hanna Gronkiewicz-Waltz nie ma niczego na swoje usprawiedliwienie. Mamy z nią taki sam problem jak z Donaldem Tuskiem.

To znaczy?

Zarówno Ewa Kopacz, jak Donald Tusk nie poczuwają się do odpowiedzialności, w ogóle nie czują się winni. Dzieje się tak ponieważ w historii III RP nie dopracowaliśmy się systemu odpowiedzialności urzędników państwowych za ich zaniechania, błędy, bądź uchybienia poczynione w trakcie pełnienia służby. W najgorszym wypadku było to zwolnienie z funkcji, bądź awansowanie na inne miejsce.

Ponieważ mamy ogromną lukę w funkcjonowaniu państwa polskiego, ci wszyscy urzędnicy państwowi czujący się bezkarni. Jako że dotąd nie było odpowiedniego systemu, wszelkie próby pociągania do odpowiedzialności traktują oni jako prześladowania polityczne.

Jakie są tego konsekwencje?

Jednym słowem brak odpowiedzialności w Polsce powoduje, że państwo polskie rozwija się wolniej i ponosi liczne straty. Jeżeli jakikolwiek urzędnik dopuścił się nieprawidłowości np. ekonomicznej, to natychmiast powinien ją zrekompensować.

Różnego rodzaju miernoty obległy instytucje państwowe jako przedstawiciele poszczególnych partii politycznych, bo mamy awanse partyjne, a nie te opierające się o merytoryczne przygotowanie do zawodu.

Brak systemu odpowiedzialności za uchybienia urzędników powoduje, że aparat państwowy wypełniony jest ludźmi do tego nie przygotowanymi, których nie czeka żadna kara za popełnione błędy. Gdyby surowo egzekwowano błędy popełnione na szkodę państwa, wielu ludzi nie podjęłoby się sprawowania danej funkcji.

Hanna Gronkiewicz-Waltz może i ma merytoryczne przygotowanie, gdyż jest profesorem prawa, jednak nie zapanowała odpowiednio nad swoimi urzędnikami, zatem powinna ponieść odpowiedzialność przynajmniej polityczną. Rzeczpospolita nieodpowiedzialnych urzędników, to jest coś najgorszego, co mogło spotkać Polskę, a Hanna Gronkiewicz-Waltz jest tego dobrym przykładem.

Jednak Hanna Gronkiewicz-Waltz mówi, że to wiceminister Patryk Jaki jest osobą niekompetentną. Zarzuca przy tym, że Komisja Weryfikacyjna popełnia wiele błędów, dlatego nie może „poważnie” jej traktować.

Patryk Jaki stoi na czele komisji politycznej mającej do dyspozycji merytorycznie przygotowanych prawników. Nie jest to to samo, co funkcja prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, która dysponuje ogromnymi zasobami społecznych pieniędzy i dóbr. Porównywanie Hanny- Gronkiewicz Waltz i Patryka Jakiego przez prezydent Warszawy jest nieuzasadnione. Komisja jest rodzajem Trybunału Ludowego i jako taka podejmuje decyzje dotyczące odpowiedzialności innych, a nie odpowiedzialności własnej. Komisja dochodzi do wniosków i oddaje je w ręce prokuratury, sama nie podejmuje decydujących działań.

Czy istnieje choćby źdźbło prawdy w tym, że Komisja Weryfikacyjna może promować przyszłego prezydenta Warszawy?

Polska jest krajem nieodpowiedzialnych za swoje działania polityków i urzędników. W takiej atmosferze przywykło się mówić, że każda „gwiazda telewizyjna” może zostać np. prezydentem miasta (tutaj przykład prezydenta Słupska). Niestety, ale w Polsce wystarczy promocja medialna, a nie merytoryczna. Politycy awansują, wtedy kiedy media ich lansują.

Przywykło się mówić, że jeśli ktoś pokazuje się jako przewodniczący komisji to będzie chciał szybko awansować (pamiętamy Rokitę, Nałęcza). To nie komisje lansowały przewodniczących komisji, ale media, które relacjonowały prace tych komisji. Jest to bardzo zły sposób promowania polityków. Zasiadanie w jakiejkolwiek komisji nie może upoważniać do jakiegokolwiek awansu politycznego.

Dziękuję za rozmowę.