Fronda.pl: Dzisiejszy szczyt Unii Europejskiej w Bratysławie ma się zająć Brexitem, a właściwie przyszłością Unii po tym fakcie. Jakie są obecnie możliwe drogi dla UE?

Prof. Kazimierz Kik: Ja myślę, że z listu Donalda Tuska, wysłanego do państw członkowskich, wynika, że neoliberalny mainstream europejski nie do końca rozumie główne przyczyny kryzysu Unii Europejskiej. Przed Bratysławą postawiono pytanie: jak uregulować stosunki z Wielką Brytanią? Ten temat oczywiście badany będzie zaledwie pobieżnie. Drugie pytanie brzmi: co po Brexicie? Proponowane są bardzo powierzchowne postulaty. Umocnienie granic zewnętrznych, intensyfikacja oraz lepsza koordynacja walki z terroryzmem, próba wypracowania możliwej do przyjęcia przez wszystkich polityki imigracyjnej, a także przywrócenie poczucia bezpieczeństwa Europejczyków. W tym ostatnim punkcie chodzi o te słynne hasła stworzenia armii europejskiej. Ten pomysł blokowali zawsze Brytyjczycy, którzy uważali, że to NATO powinno być głównym czynnikiem gwarancji bezpieczeństwa. Także utrzymanie wspólnego rynku i związanych z nim czterech swobód. To wszystko świadczy o tym, że Europa nie rozumie głównych przyczyn kryzysu. Nie twierdzę oczywiście, że ja od tych Europejczyków jestem mądrzejszy. Widać natomiast, że Unia Europejska nie chce tych powodów przyjąć do wiadomości. Road map o której mówiłem dowodzi tego, że próby naprawy UE nie sięgają istoty rzeczy.

Jakie są więc powody kryzysu?

Istnieje wiele powodów, natomiast szczególnie chciałbym zwrócić uwagę na dwa spośród nich. Po pierwsze – negatywne społecznie skutki neoliberalnych mechanizmów funkcjonowania gospodarki w Unii. To jest kwestia coraz większych nierówności i w związku z tym rosnących niepokojów społecznych. To także eliminowanie znaczenia państw narodowych na rzecz przejmowania inicjatywy przez kapitał międzynarodowy i korporacje, a także przez instytucje międzynarodowe, w tym Komisję Europejską, czy Radę Unii. W związku z tym wzrasta bezradność państw narodowych w funkcjonowaniu Unii. Drugi główny powód tego kryzysu to absolutna nieumiejętność i niemożność oderwania się Unii Europejskiej od NATO. Uściślijmy – samo funkcjonowanie NATO jest dla nas oczywiście korzystne. Natomiast zdominowanie NATO przez USA oznacza podporządkowanie tego paktu światowym interesom Stanów Zjednoczonych i utrzymaniu przez nie hegemonii w świecie, w tym na Bliskim Wschodzie oraz na wschodzie Europy. Krótko mówiąc – główną przyczyną kryzysu imigracyjnego jest destabilizacja Afryki Północnej oraz Bliskiego Wschodu. Również Europy Wschodniej.

Czyli nie ma sensu obecna polityka Unii w tym zakresie?

Jakkolwiek byśmy zamykali granice i tworzyli własne armie, które rozmieszczane będą na granicach Unii, to na nic to się zda, jeżeli Europa nie zrozumie, że powinna przemyśleć swoją negatywną rolę, a w zasadzie przyzwolenie na destabilizację państw świata przez Stany Zjednoczone. Jeśli tego nie zrozumie, to będzie walczyła ze skutkami własnej polityki. Skutkiem takim jest właśnie kryzys imigracyjny, wynikły z destabilizacji Afryki oraz Bliskiego Wschodu. Próba łatania granic przy jednoczesnym destabilizowaniu wymienionych regionów to najzwyczajniej w świecie syzyfowa praca.

Istnieje jakiś odpór dla dotychczasowej polityki UE?

W Europie Środkowej, w Grupie Wyszehradzkiej, pojawiła się pewna racjonalna propozycja. To propozycja nie destabilizowania państw znajdujących się na zewnątrz Europy, a zamiast tego wspierania gospodarczego i finansowego państw, które znajdują się na obrzeżach Unii Europejskiej. Krótko mówiąc – brakuje mi w tych pomysłach na Bratysławę narastającej świadomości negatywnej, destabilizującej roli, odgrywanej przez wspólnotę euroatlantycką w świecie nie euroatlantyckim. Jeśli przyjrzymy się kryzysowi rosyjsko-ukraińskiemu, to zauważymy, że to jest pochodna tego zjawiska. To jest efektem próby przeciągnięcia Ukrainy na stronę NATO i Unii Europejskiej, co doprowadziło do konfliktu i czego efektem jest ucieczka miliona imigrantów ukraińskich do Polski, a o czym się nie mówi. Reasumując – w Bratysławie Donald Tusk nie wykazuje świadomości zasadniczych przyczyn kryzysu europejskiego, o których wcześniej wspomniałem. W Bratysławie na pierwszym miejscu powinna zostać postawiona sprawa wygaszenia aktywności mocarstw Zachodnich, które mieszają się w sprawy państw znajdujących się poza obszarem Unii Europejskiej. To jest droga do efektywnego wygaszenia kryzysu imigracyjnego. Natomiast bunt społeczny w Europie Zachodniej ma także inne znaczenia – przywrócenie znaczenia państw narodowych. Droga do tej suwerenności państw narodowych prowadzi poprzez całkowitą zmianę mechanizmów funkcjonowania gospodarki Unii Europejskiej. Chodzi o odejście od neoliberalnych mechanizmów i zablokowania drogi wzrostu kapitału międzynarodowego i lobbingu różnego rodzaju. Chodzi o przemyślenie, czy neoliberalizm i jego mechanizmy działające w gospodarce nie są przypadkiem zasadniczą, drugą przyczyną tego, że społeczeństwa się burzą.

Media informują, że Grupa Wyszehradzka najprawdopodobniej zaprezentuje wspólne stanowisko. Czy możemy liczyć na to, że nasz głos będzie wiele znaczył?

Grupa Wyszehradzka jest grupą współdziałania czterech państw Europy Środkowej, która nie ma wewnętrznej gotowości do tworzenia ugrupowania politycznego. To jest ugrupowanie, które doskonale spełnia się w dwóch płaszczyznach. Chodzi o budowanie bezpieczeństwa energetycznego w Europie Środkowej, a więc uniezależnianie się od rosyjskich dostaw gazu. Po drugie – doskonale współdziała w zakresie organizowania wspólnych przedsięwzięć w płaszczyźnie infrastruktury komunikacyjnej, a więc budowania dróg, jak chociażby Via Carpatia, co korzystnie wpływa na współpracę gospodarczą. Trzecia rzecz, to współpraca samorządów w zakresie współdziałania gospodarczego. I to wszystko.

Co wpływa na to, że nie możemy liczyć na tak ścisłą współpracę?

Grupa Wyszehradzka ma różne położenie geograficzne – część państw sąsiaduje z Ukrainą, część nie. Są niestety zbyt daleko idące rozbieżności w sprawach zasadniczych, takich jak stosunek do Rosji czy stosunek do Niemiec. Tylko Polska jest antyrosyjska, reszta państw Grupy chce z Rosją współpracy. W stosunku do Niemiec również tylko Polska jest krytyczna, reszta krajów jest proniemiecka. Wystarczy przypomnieć słowa ministra obrony Czech, który powiedział, że jeśli będą oni zmuszeni wybierać między Niemcami a Polską, to wybiorą Niemcy. Krótko mówiąc – współpraca wyszehradzka jest nadzieją na rozbudowę współpracy gospodarczej, energetycznej czy społecznej państw Europy Środkowej. Nie jest to natomiast punkt wyjścia ani dla formułowania wspólnych programów w zakresie reformowania Unii Europejskiej. Na przykład Czesi i Słowacy chcą pogłębiania Unii, a Polska nie. Słowacja jest w strefie Euro, a Polska, Węgry ani Czechy nie chcą do niej należeć. Podobnych przykładów jest więcej. Tak więc współpraca wyszehradzka jest dobrym instrumentem, ale nie będzie ona instrumentem polityki polskiej ani polskiego punktu widzenia na reformowanie Unii Europejskiej.

Dziękuję za rozmowę.