Fronda.pl: Wczoraj w Krynicy rozpoczęło się 26. Forum Ekonomiczne. Najważniejszym chyba wydarzeniem okazała się być debata między Jarosławem Kaczyńskim a premierem Węgier, Wiktorem Orbanem. Proszę powiedzieć, czy ta współpraca między Polską a Węgrami może realnie wpłynąć na pozycję naszego kraju w europejskiej polityce?

Prof. Kazimierz Kik: Na pewno tak. Zwróćmy uwagę na najważniejszy punkt tego forum. Po raz pierwszy stało się ono zaczynem wypracowywania wspólnego punktu widzenia (bo było tam czerech liderów państw Europy środkowo-wschodniej) na kierunek reformowania Unii Europejskiej. Także tu po raz pierwszy jest szansa wypracowania wspólnej koncepcji co do ukierunkowania i reformowania Unii, zwłaszcza w kontekście szczytu państw UE w Bratysławie, który będzie miał miejsce 16 września. I to jest najważniejsze. Forum Krynickie stało się, być może, początkiem wspólnej drogi i zacieśniania współpracy, budowania konsensusu w kręgu V4 w procesie reformowania Unii Europejskiej. Natomiast w ramach V4 mamy jednak wyraźny podział w wielu punktach – zwłaszcza w polityce zagranicznej na linii Czechy-Słowacja, a Polska-Węgry. Akcentowanie wczoraj wspólnego kierunku myślenia Polski i Węgier stanowi w moim przekonaniu próbę budowania pozycji obu tych państw, forsowania koncepcji formowanych przez nie w ramach V4. Czyli przejmowanie inicjatywy w ramach Grupy Wyszehradzkiej przez kierunki myślenia Orbana i Kaczyńskiego. To jest dosyć istotne, że Polska i Węgry mogą stać się wyznacznikiem ukierunkowania polityki V4. Ma to znaczenie fundamentalne.

W rozmowie Kaczyńskiego z Orbanem wypłynął też temat przeciwstawienia tożsamości narodowej i chrześcijaństwa tożsamości europejskiej. Jak ocenia Pan słowa obu rozmówców?

Bardzo mocno i bardzo dobrze. Cały protest przeciwko establishmentowi, mainstreamowi Unii Europejskiej w poszczególnych państwach: Francji, Niemczech czy Włoszech rodzi się właśnie na tle dotychczasowej tendencji neoliberalnej, wyraziście kosmopolitycznej i próbie „budowania” europejczyków z zapomnieniem o tym, że siła Europy tkwi w sile narodów ją budujących. I to jest właśnie powrót do tej pierwotnej wersji integracji Europy jeszcze z lat 50, tworzonej przez tytanów myśli europejskiej jak Schuman, Adenauer czy de Gasperi. Powrót do pomysłu, że Europa ma być narodowa i chrześcijańska. Siłą Europy powinna być wyrazistość, siła gospodarcza, mocno wykształcona i ukształtowana tożsamość narodów tworzących Europę. I to jest właśnie powrót do tej słusznej idei wyjściowej. W obecnej, neoliberalnej i kosmopolitycznej koncepcji Unii Europejskiej pieniądz i rynek stawiane są wyżej aniżeli wartości, religie i państwa narodowe.

Jak z kolei Polska wraz z Węgrami może wpłynąć na to, by ponownie w krajach europejskich liczyły się gospodarki narodowe? Kto może oba te kraje wesprzeć w takich dążeniach i jaką mamy wówczas siłę wobec chociażby Niemiec.

Oczywiście Grupa Wyszehradzka nie ma takiej siły. Może za wyjątkiem Czech – to są państwa obrzeża ekonomicznego Unii Europejskiej. Pamiętajmy o tym, że po pierwsze – wczoraj w Krynicy próbę nadania, ukierunkowania myślenia przejęły Węgry i Polska i to one nadają ton. To zaś wkomponowuje się w punkt widzenia coraz większych grup społecznych w całej UE. Pamiętajmy o tym, co dzieje się we Francji czy Włoszech, a nawet Skandynawii. Tu już nie chodzi nawet tylko o imigrantów, a raczej o przywrócenie państwom narodowym decydującego głosu w procesach integracyjnych. Krótko mówiąc - głos Polski i ewentualnie kierowanej przez Węgry i Polskę Grupy Wyszehradzkiej dobrze wpisuje się w te tendencje, które w Europie dopiero zdobywają teren i najprawdopodobniej go zdobędą. Na tym polega to wielkie znaczenie głosu Polski i Węgier. Głosu antyliberalnego, ale zdecydowanie proeuropejskiego. Chodzi o tendencje do budowania Europy na zupełnie innych niż neoliberalne zasadach.

Obaj rozmówcy podkreślali, że Brexit jest symptomem tego, co zaczyna się psuć w Unii Europejskiej. Czy faktycznie jest taka szansa, że Polska i Węgry, a być może cała Grupa Wyszehradzka zapełnią swego rodzaju lukę w Unii i wskażą nowy kierunek działania?

Nie. Mogą być tylko wzmocnieniem, bo pamiętajmy o tym, że my jesteśmy obrzeżami Europy i przede wszystkim – jesteśmy czynnikiem w Unii nowym. UE to nade wszystko decydująca siódemka. Musimy pamiętać, że my możemy być tylko wsparciem dla tych tendencji w centralnej części Unii, które wynikają z tych samych lęków i obaw. Współpraca wyszehradzka moim zdaniem nie ma żadnych podstaw i warunków dla przejęcia inicjatywy. Niestety dzieje się tak dlatego, że dziś decyduje ten, kto ma większy potencjał ekonomiczny i bardziej konkurencyjną gospodarkę. Ogon nigdy nie macha psem.

Dziękuję za rozmowę.