Portal Fronda.pl: Jutro rozpoczyna się w Warszawie szczyt NATO. Część polskich mediów zamiast na wzmacnianiu bezpieczeństwa Polski skupia się jednak na jednym aspekcie spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z prezydentem USA Barackiem Obamą. W ich rozmowie ma zostać poruszona kwestia Trybunału Konstytucyjnego i przeciwnicy rządu PiS mają nadzieję, że Duda zostanie zrugany przez Obamę, który wymusi porozumienie w sprawie TK. To uzasadniona nadzieja?

Prof. Karol Karski (PiS): Nie sądzę, by prezydent Stanów Zjednoczonych zajmował się takimi drobiazgami. Bardzo pocieszne jest, że media liberalno-lewicowe zajmują się własnymi urojeniami, podczas gdy na szczycie będzie decydować się bezpieczeństwo Polski. Zapadną na nim decyzje o rozmieszczeniu wojsk NATO, w tym wojsk amerykańskich, w Europie Środkowo-Wschodniej. Słowem – decydują się sprawy wielkie. Tymczasem kwestię Trybunału Konstytucyjnego, można powiedzieć, odpuściła już nawet Unia Europejska. To pokazuje tylko, jak niewiele wspólnego mają tego rodzaju dywagacje z istotnymi i rzeczywistymi problemami i decyzjami mającymi być podjętymi na szczycie.

Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz wielokrotnie powtarzał, że po szczycie zmieni się sytuacja geopolityczna Polski, bo w wyniku decyzji Amerykanów i całego Sojuszu Polska będzie w dalece wyższym niż dotąd stopniu militarnie i politycznie zabezpieczona. Zgadza się pan profesor z taką oceną?

Bez wątpienia na szczycie przełamany zostanie schemat przyjęty w 1999 roku, gdy Polskę przyjmowano do NATO. Nie będziemy już członkiem Sojuszu kategorii B, na którego terytorium nie mogą stacjonować żadne wojska natowskie. Sytuacja międzynarodowa wymaga, by obszar NATO był w pełni zintegrowany pod względem obrony. Decyzja Stanów Zjednoczonych o rozmieszczeniu tu swoich oddziałów wojskowych, podjęta na prośbę zainteresowanych państw, a teraz mająca uzyskać akceptację całego Sojuszu, jest z punktu widzenia państw Europy Środkowo-Wschodniej i Polski w szczególności wprost przełomowa. To zerwanie z modelem, zgodnie z którym tu było NATO-bis.

Wiele kontrowersji wzbudza postawa Niemiec, które w ocenie licznych ekspertów i polityków nie chcą zbyt silnie angażować się na wschodniej flance NATO, by nie prowokować Federacji Rosyjskiej. Z drugiej strony nie brakuje na nich nacisku politycznego wzywającego ich do przejęcia większej odpowiedzialności za militarną sytuację w Europie; apelowała o to ostatnio choćby prezydent Litwy Dalia Grybauskaite. Jaka jest i jaka powinna być rola Niemiec w stabilizacji bezpieczeństwa militarnego w Europie?

Niemcy mają pewien kompleks sprawiający, że problemów związanych z Rosją nie są w stanie oceniać obiektywnie. Symbolem tego urazu jest choćby to, że na wewnętrznych ścianach Reichstagu pozostawili napisy radzieckich żołnierzy, którzy zajęli w 1945 roku ten budynek. Dziś jest to siedziba Bundestagu. Gdy Niemcy po kilkudziesięciu latach go odnawiali, wiernie odwzorowali te napisy. Każdy niemiecki polityk przebywający w budynku swojego parlamentu widzi na ścianie słowa wypisane cyrylicą… Powstaje wrażenie, iż Niemcy nie są w stanie myśleć racjonalnie o swoich relacjach z Rosją. Nakłada się na to wiele innych problemów, także to, że część niemieckiej klasy politycznej - zwłaszcza lewicy - siedzi w kieszeni u Rosjan. Symptomatyczny jest przykład byłego kanclerza Gerharda Schrödera. Można się zastanawiać, czy jego relacje z Rosją widoczne po odejściu z Urzędu Kanclerskiego były ukoronowaniem jego wcześniejszej polityki, czy też jej kontynuacją? Jeżeli Niemcy nie chcą włączać się w politykę obronną NATO na wschodzie, to powinny przynajmniej nie przeszkadzać w podnoszeniu bezpieczeństwa Europy.

Czy szczyt NATO może przynieść także jakieś ważne decyzje dla Ukrainy?

Ukraina to w tej chwili strefa buforowa. To państwo pozostające w złudzie bycia partnerem w rozmowach w formacie normandzkim z najważniejszymi tego świata. Ukraińcy nie dostrzegają jednak chyba, że na stole obradujących w tym formacie są jedynie daniem, a nie pełnoprawnym uczestnikiem obiadu czy kolacji. Rosja cały czas okupuje trzy ukraińskie regiony: anektowała Krym, a w obwodach ługańskim i donieckim sprawuje faktyczną władzę, choć nie zdecydowała się na ich formalną inkorporację. Kwestia stabilizacji Ukrainy jest, zatem dość trudna.

Musimy pamiętać także o problemie - graniczącego z Ukraina - mołdawskiego Naddniestrza, na terenie którego stacjonują rosyjskie wojska. Nie możemy uznawać nielegalnych skutków działań Federacji Rosyjskiej, by nie prowokować jej do podejmowania kolejnych aktów agresji. Potrzebna jest tu żelazna konsekwencja. Pamiętajmy przy tym, że w przypadku państw bałtyckich, anektowanych przez Rosję w 1940 roku, stan zgodny z prawem międzynarodowym przywrócono dopiero po ponad 50 latach. Miejmy nadzieję, że w przypadku Naddniestrza i zajętych przez Moskwę regionów Ukrainy nie potrwa to tak długo. Może w tym pomoc utrzymanie sankcji wobec Rosji oraz wsparcie polityczne udzielane Ukrainie.

Kilka dni temu w Kijowie odbyła się konferencja poświęcona projektowi unii międzymorskiej czy też tak zwanej Unii Bałtycko-Czarnomorskiej. Wielki nacisk podczas konferencji położono na ewentualność zbudowania dość ścisłej współpracy wojskowej między potencjalnymi członkami takiej Unii, a więc między innymi Polską i Ukrainą. Czy taka współpraca jest możliwa i pożądana, czy też to raczej jedynie czysta fantastyka?

Państwa Europy Środkowo-Wschodniej mają pewne wspólne interesy. Leżymy w tym samym rejonie geograficznym i borykamy się często z tymi samymi problemami. Wszyscy mamy do czynienia z jednym, dosyć ekspansywnym i agresywnym nie tylko w słowach, ale i w czynach, państwem rosyjskim. Mamy także pewne wspólne interesy wobec pozostałych części świata i pozostałych partnerów, choćby w Unii Europejskiej i NATO. Jest więc bez wątpienia miejsce na jakiegoś rodzaju wspólnotę interesów i działań; trzeba poszukiwać tego, co nas łączy i tych płaszczyzn, w których możemy dobrze współpracować. Koncepcja Międzymorza czy Unii Bałtycko-Czarnomorskiej, niezależnie od swojej nazwy, w naturalny sposób, co pewien czas wraca. Jeśli nie chcemy być daniem na stole możnych tego świata, to powinniśmy zdecydowanie występować na rzecz naszych interesów i podejmować niektóre działania wspólnie. Gdy chodzi o militarną współpracę z Ukrainą, to możliwe są różnego rodzaju inicjatywy. Nie chciałbym jednak w tym momencie niczego przesądzać, bo wiele jest do rozważenia, choć bez wątpienia istnieją projekty, które można realizować razem.