Portal Fronda.pl: Jarosław Kaczyński podczas wystąpienia w Sejmie z okazji Dnia Flagi ocenił, że zmiana konstytucji jest potrzebna.  W tym samym duchu wypowiedział się prezydent Andrzej Duda, który stwierdził, że ustawa zasadnicza z 1997 r. to "konstytucja czasu przejściowego". Czy rzeczywiście jest konieczna zmiana konstytucji? Jeśli tak, to co powinno ulec zmianie?

Prof. Karol Karski, europoseł PiS: Należy przypomnieć w jakich okolicznościach powstawała obecnie obowiązująca konstytucja. Komisja Konstytucyjna Zgromadzenia Narodowego pod przewodnictwem Aleksandra Kwaśniewskiego pisała konstytucję dla Lecha Wałęsy, obawiając się, że to właśnie Wałęsa zostanie ponownie wybrany. Prezydentem został Aleksander Kwaśniewski i można powiedzieć, że dość szczególnie na tym ucierpiał, ponieważ była to konstytucja osłabiająca rolę głowy państwa.

W naszej konstytucji pojawia się wiele niekonsekwencji. Mamy prezydenta jako element władzy wykonawczej, który w zasadzie nie wykonuje istotnych władczych kompetencji. Prezydent jest wybierany w powszechnych wyborach, więc posiada bardzo mocny mandat przedstawicielski. Jak uczą kolejne kampanie wyborcze prezydent musi również składać wiele wyborczych deklaracji. Potem okazuje się, że pozycja prezydenta jest dosyć słaba.

Myślę, że jednym z zadań tych, którzy będą opracowywali projekt konstytucji jest postawienie na jeden element władzy wykonawczej. Może być tak, że to prezydent będzie najważniejszym elementem w pionie wykonawczym, albo premier - tylko wtedy powstanie pytanie o konieczność przeprowadzania bezpośrednich wyborów prezydenta, czy nie powinien pochodzić z wyboru przez Zgromadzenie Narodowe. Można również połączyć oba urzędy, tak jak ma to miejsce w Stanach Zjednoczonych, gdzie prezydent jest jednocześnie głową państwa i szefem rządu. To stara dyskusja w polskim dyskursie konstytucyjnym.

Należy uporządkować system sądownictwa. System władzy sądowniczej powinien być nadal umocowany konstytucyjnie, natomiast pozostaje pytanie o jego kształt.

Nie będę zbyt odkrywczy, jeśli powiem, że można by się zastanawiać nad modelem sądownictwa konstytucyjnego. Może powinien być taki jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie to Sąd Najwyższy pełni taką rolę, albo może taki jak we Francji, gdzie mamy do czynienia z Radą Państwa, która wykonuje wiele swoich funkcji prewencyjnie?

Wszystkiego nie da się opisać w konstytucji, natomiast pewne rzeczy można konstytucyjnie korygować. Ustrojodawca miał pewną dozę zaufania do Trybunału Konstytucyjnego, np. formułujac przepis o ostateczności orzeczeń. Mają one taki charakter, ale pod dwoma – wręcz systemowymi – warunkami. Pierwszy, to że dokument, o którym w danym momencie mówimy jest orzeczeniem Trybunału, a drugi - Trybunał orzeka w granicach swoich kompetencji, nie działa ultra vires. Inaczej dochodzimy do wyjątkowej supremacji Trybunału Konstytucyjnego nad pozostałymi elementami władzy. W normalnej sytuacji jest to zrozumiałe, ale nie wtedy, gdy organ ten chce odgrywać rolę polityczną. Na fasadzie naszego Sądu Najwyższego wśród wielu łacińskich paremii prawniczych jest też ta, która w przekładzie na język polski brzmi: „Nie każde słowo sędziego jest prawem”.

Kiedyś na Dzikim Zachodzie USA w niektórych miasteczkach sędziowie przejmowali władzę wykonawczą, byli najważniejszymi urzędnikami. Powoli dochodzimy do takich sytuacji.

Konstytucja powstała kilka lat przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. Mamy świadomość tego, że nie rozwiązuje ona problemów, z którymi stykamy się w działalności międzynarodowej i w przestrzeni europejskiej. W obecnej konstytucji nie znajdziemy przepisu stanowiącego o zasadach członkostwa Polski w UE. Jest tylko jeden artykuł mówiący o ratyfikacji umowy międzynarodowej przenoszacej wykonywanie suwerennych uprawnien panstwa. Ten przepis jest bardzo ogólny i niedookreślony.

Mamy pominięte tak ważne źródło prawa międzynarodowego jak zwyczaj międzynarodowy, który jest równorzędny z traktatami. Jest wiele kwestii do uregulowania.

Chodzi o to, by zrobić to spokojnie, mogłaby się toczyć jakaś dyskusja konstytucyjna.

Skąd obawy Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej, czy Polskiego Stronnictwa Ludowego przed zmianą konstytucji? Czy to jest tylko upór dla samego uporu, czy może jest jakiś inny powód? 

Żeby czymś się zajmować, trzeba najpierw to rozumieć. Jeśli pan Petru twierdzi, że do dzisiaj obowiązuje Konstytucja 3 maja, to zastanawiam się skąd biorą takich ludzi. To jest opozycja negacji, która musi się otrząsnąć po przegranej. Nie wiem, czy ta opozycja jest zdolna do pozytywnych działań. Ostatni wkład PO i PSL w polski konstytucjonalizm, zresztą nieudany, to próba zniesienia przepisu zakazującego prywatyzacji lasów państwowych. Całe szczęście, że im się to nie udało. Wydaje mi się, że wciąż są w traumie po przegranej.  Łatwiej jest im krytykować, niż robić coś pozytywnego. To jest też taka dziwna opozycja, która znajduje upodobanie w skarżeniu się na własne państwo na forum międzynarodowym. To również wpisuje się w tradycję Konstytucji 3 maja, mieliśmy wowczas stronnictwo Targowicy. Poza tym jeśli ktoś nie dostrzega, że dzisiaj nie obowiązuje Konstytucja 3 maja, to znaczna część innych procesów myślowych również może być u niego ułomnych.

Rozmawiała Karolina Zaremba

*Tytuł pochodzi od redakcji