Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Jak twierdzi niemiecka europosłanka Ska Keller z lewackiej parii Zielonych, Europejczycy ,,ze Wschodu'' czyli m. in. z  Polski powinni przyjmować syryjskich imigrantów od razu całymi wioskami, żeby było łatwiej się im tu odnaleźć i zaaklimatyzować... Jak ocenia Pan ten pomysł?

Prof. Grzegorz Górski, prawnik, historyk, wykładowca akademicki: No cóż, gdybym chciał nawiązać do znanego bon motu, to powiedziałbym tak: Pani poseł wyssała z mlekiem matki niemieckie doświadczenie w przesiedlaniu nie tylko całych wiosek. Mogliby coś na temat powiedzieć np. mieszkańcy Zamojszczyzny, którzy doznali takiej podobnej niemieckiej troski w czasie wojny.

A na poważnie. Wypowiedź Pani poseł świadczy o tylko tym, jak daleko sięga już szaleństwo tych lewackich poprawiaczy świata. W tej chwili można to odbierać wyłącznie jako jednostkę chorobową.

Czy w tej nierównej rozgrywce Unia - Polska stracimy czy zyskamy i jak wyglądają perspektywy i konsekwencje finansowe tej współpracy na kilka najbliższych lat?

Obecna rozgrywka toczy się o to, aby w miejsce obecnego, kończącego się i nie wypełnionego czasowego mechanizmu relokacji, wprowadzić - montując większość z wasali Niemiec - stały mechanizm przymusowej relokacji. Komisja Europejska i Niemcy słusznie obawiają się, że „wyszechradzka zaraza” może doprowadzić do zbudowania przynajmniej większości blokującej. Stąd chcą uczynić wszystko, by Polskę i V 4 wyizolować. W rzeczywistości jednak chodzi już nie tyle nawet o kwestię uchodźców, ile o całkowite podporządkowanie Niemcom Unii Europejskiej. Jeśli zdołamy w tej konfrontacji złamać niemiecki dyktat, to jest szansa na powrót Unii Europejskiej do jej korzeni. Jeśli przegramy, będziemy musieli zdecydować czy chcemy być częścią IV Rzeszy czy nie.

A co do konsekwencji finansowych? Wszystko wskazuje na to, że w konsekwencji przygotowywanej obecnie perspektywy finansowej na kolejne siedem lat po 2021 roku, Polska de facto będzie płatnikiem netto do budżetu Unii. Zarówno polskie elity polityczne, jak  i Polacy będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chcemy dopłacać  do tego aby Juncker z Timmermansem dyktowali nam jak mamy żyć i dokładać się do budowy IV Rzeszy, czy będziemy szukać innej drogi. Lepiej tę debatę zacząć jak najszybciej, bowiem próba omijania tej niewygodnej perspektywy nie przyniesie dobrych efektów.

Jakie są przewidywania: czy będziemy nadal jako kraj, chcąc nie chcąc, dawać się wciągać w eurobełkot poprawności politycznej, czy też powinniśmy zacząć podejmować konkretne działania (i jakie?) aby grać nieco bardziej stanowczo z eurokracją i kanclerz A. Merkel?

Polska dyplomacja, na tyle ile może usiłuje tworzyć szerszą sieć współpracy aby nie dopuścić do realizacji niemieckich zamierzeń. Ale nie jest to proste, bo to Niemcy trzymają w rękach silniejsze karty. Nie można wykluczyć, że po wyborach w Niemczech, ale też wskutek twardej postawy prezydenta Trumpa wobec Niemiec, A. Merkel jednak zmięknie, a jej buńczuczne zapowiedzi i wyzwania rzucane Ameryce, zostaną zastąpione próbą poszukiwania jakiegoś modus vivendi. Jestem przekonany, że w tej rozgrywce musimy stać silnie przy Ameryce i dzięki temu zdołamy jednak przetrzymać tę obecną niemiecką grę. A gdy tak się stanie, wyjdziemy z tej konfrontacji z o wiele silniejszą pozycją w Europie niż to jest w tej chwili.

Czy Pana zdaniem należy rozważyć koszty ewentualnego wyjścia z Unii Europejskiej, tak jak zrobiła to Wielka Brytania i czy takie teoretyczne wyliczenia warto byłoby na wszelki wypadek przeprowadzić?

Jak zaznaczyłem wyżej, nie unikniemy tej dyskusji. W Brukseli trwają obecnie intensywne prace nad fundamentalną modyfikacją podstaw finansowo – budżetowych Unii. Idą one w kierunku skrajnie dla Polski niekorzystnym. Do tego pojawia się olbrzymia presja na narzucenie nam Euro. Nie zdołamy uniknąć potężnej konfrontacji wokół tego i rząd powinien wejść w tę debatę, powinien odwoływać się do solidnie przemyślanej opinii społecznej. Stąd jestem przekonany, że tę debatę należy zacząć już dziś.

Czy Polska, która przecież przetrwała mimo zdrad narodowych, rozbiorów, wojen czy pozostawienia przez ,,sojuszników'' na pastwę Niemiec i Rosji w II Wojnie Światowej może sobie poradzić bez obecności w Unii Europejskiej?

Dzisiejsi liderzy Unii Europejskiej robią wszystko, aby perspektywa ta nie była aż tak odległa. Im potrzebna w Unii jest Polska a la Tusk, a więc z radością krocząca w rydwanie niemieckim. Polska samodzielna w swoich decyzjach, nie dająca się rozstawiać po kątach, nie jest im potrzebna, choć z punktu widzenia gospodarczego wcale im się to nie opłaca. Dlatego Polska powinna szukać alternatyw. Takie alternatywy albo wzmocnią naszą pozycję w Unii, albo – jeśli trwać będzie wola zwasalizowania nas w ramach IV Rzeszy – pozwolą nam znaleźć się w innym układzie.

Współpraca Polski z Wielką Brytanią, Norwegią, Turcją, najważniejszymi aliantami Ameryki w ramach NATO, współpraca ze Szwajcarią, wzmocnienie relacji gospodarczych z Chinami czy Indiami, no i rzecz jasna z Ameryką i Kanadą, to naprawdę solidna alternatywa. A przecież paleta ta nie wyczerpuje wszystkich możliwości. Nie jesteśmy skazani na Unię Europejską, a mając silnych partnerów poza nią, zmusimy europejskich liderów do poważnego przemyślenia ich postawy wobec Polski.

Dziękuję za rozmowę.