Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Wczoraj Europejski Trybunał Sprawiedliwości oddalił skargę Węgier i Słowacji w sprawie relokacji do tych krajów uchodźców, przebywających we Włoszech i w Grecji. Co taka decyzja może w perspektywie oznaczać do Polski?

Prof. Grzegorz Górski, historyk, prawnik, wykładowca akademicki: Niewątpliwie ciąg dalszy problemów z obecnym kierownictwem instytucji europejskich. Wyrok ETS, sam w sobie oparty na skandalicznej argumentacji, jest niestety zapowiedzią tego, że natychmiast po niemieckich wyborach zostanie przeforsowany mechanizm stałej relokacji uchodźców. Polska niestety nie jest w stanie zmontować mniejszości blokującej takie rozstrzygnięcie. Kraje V4, a nawet szerzej - kraje Międzymorza - są do tego niewystarczające, a ani kraje południowe, ani żaden z niemieckich wasali nas nie poprze. Stąd sprawa jest raczej przegrana. A to oznacza w tej chwili możliwość zaplanowania bolesnych uderzeń finansowych.

Wszystko to toczy się w kontekście wielkiej gry o następną perspektywę finansową. Polska jest potencjalnie największym źródłem oszczędności w wydatkach unijnych, więc trwa brutalne przygotowanie instrumentów, przy pomocy których zostaniemy pozbawieni należnych nam środków. Sprawa relokacji będzie tu zatem jednym z poważniejszych instrumentów uderzania w nasze interesy ekonomiczne.

Pani Premier Beata Szydło, na pytania dziennikarzy o dzisiejszą decyzję ETS odpowiedziała, że polskie stanowisko w sprawie uchodźców nie zmienia się – jak ocenia Pan tę strategię?

Szczerze powiedziawszy, rozważyłbym strategię „wszystko albo nic”. Dysponujemy jednak pewnymi instrumentami – choćby kwestia wykorzystania totalnego bałaganu w greckich, hiszpańskich i włoskich służb imigracyjnych, które nie są w stanie w żaden sposób zweryfikować personaliów przybyszów.

W sytuacji, w której się znaleźliśmy, lepiej zamiast twardych i bezkompromisowych deklaracji wykorzystać wszystkie niuanse skomplikowanych procedur prawnych, aby de facto osiągnąć ten sam efekt. Tak zresztą robią inni: nie mówią że nie przyjmą żadnego migranta, ale tak „wnikliwie” badają każdy przypadek, że praktycznie nikogo nie przyjmują. Powinniśmy się nauczyć, że taka taktyka jest skuteczniejsza, nie stawia w trudnej sytuacji potencjalnych partnerów, a daje w istocie podobne efekty.

Czy Unia Europejska jest w stanie zmusić Polskę do zmiany postępowania w tej kwestii?

To jest pytanie, kto kogo zamęczy. Tylko wydaje mi się, że to nie ma sensu. Jeżeli liderzy PiS poważnie traktują swoje deklaracje, że chcą aby Polska pozostała w UE - to muszą liczyć się z tym, że będą musieli znosić uzurpacje Brukseli i Berlina do decydowania o polskich sprawach. Bo szansy na zmianę oblicza obecnej Unii nie ma praktycznie żadnych, a myślenie o powrocie Unii do korzeni, to czyste wishfull thinking.

Być w Unii, która dziś zmusza nas do przyjmowania migrantów, jutro będzie nas zmuszać do przyjęcia Euro, pojutrze poprzez strefę Euro „dodłuży” nas do poziomu Niemiec czy Włoch (czyli zwiększy polski dług publiczny dwu- albo trzykrotnie), wreszcie skonstruuje taki budżet, że będziemy do tego interesu dopłacać – to oczywiście nie ma żadnego sensu. Polacy już to czują, a  obecne badania opinii publicznej pokazują, że większość Polaków nie chce być w Unii, jeśli ta miałaby zmuszać do przyjęcia migrantów. Wkraczamy w fazę naprawdę poważnej debaty na temat tego, czy naprawdę jest sens obecności Polski w takiej Unii.

Czy są podstawy prawne do przymuszenia Polski do przyjęcia migrantów?

Jeśli zgodnie z Traktatem Lizbońskim podjęta zostanie decyzja odpowiednią większością głosów, to staje się ona prawem unijnym. Jak wskazałem wyżej – Polska w mojej ocenie nie jest w stanie zbudować wymaganej traktatem mniejszości blokującej mechanizm stałej relokacji, co oznacza że decyzja będzie nas wiązać. A jestem przekonany, że tym razem już na poziomie tej decyzji określone zostaną sankcje finansowe za niewykonywanie obowiązków w tym zakresie. Jeśli zatem zdecydujemy się na nieprzyjmowanie migrantów, to będą się z tym wiązały kary finansowe. Unia dzisiaj jest już „projektem” ściśle ideologicznym, który stanowi przykrywkę dla głównej jej funkcji – ma być lepszym opakowaniem IV Rzeszy. Oczywiście IV Rzeszy nikt by nie zaakceptował, więc Niemcy przekształcili Unię w „projekt ideologiczny”, dzięki czemu otumanili większą część opinii europejskiej i z powodzeniem realizują swoje cele imperialne.

Jak ocenia Pan zwrot premiera Słowacji - Roberta Fico - w stronę Brukseli w sprawach dotyczących relokacji uchodźców?

Fico to taki mały spryciarz. Wtłoczony między kraje wyszehradzkie ma świadomość tego, że musi kroczyć z nimi. Ale robi to tylko wtedy, gdy ma w tym interes. Jeśli może zyskać więcej na kombinacjach z Brukselą czy z Berlinem, to nie ma skrupułów. Nie powinniśmy dawać się tak instrumentalnie wykorzystywać. Trzeba go postawić przed twardym wyborem. To jest oczywiście bolesna operacja, ale przecież widać że w przypadku Litwy taka taktyka zadziałała.

Litwini w końcu zrozumieli – tak się przynajmniej na dzisiaj wydaje – że trzeba się na coś zdecydować. Kiedy zobaczyli jak potraktowali ich Niemcy, przysyłając w ramach wykonania decyzji NATO do nich jakiś śmieszny oddział, który nie dysponuje żadnymi środkami walki pojęli natychmiast, skąd mogą uzyskać poważne wsparcie. Nie ma powodu, aby Słowacy byli traktowani inaczej.

Dziękuję za rozmowę.