Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: Czy po spotkaniu w Paryżu premier Beaty Szydło z E. Macronem możemy spodziewać się nowego otwarcia w polityce Francji wobec Polski?

Prof. dr hab. Grzegorz Górski, historyk, prawnik, wykładowca Kolegium Jagiellońskie: Nie sądzę, aby coś takiego mogło nastąpić. Macron zabrnął zbyt daleko w atakach na Polskę i nie może się tak z dnia na dzień wycofać. Poza tym pomiędzy Polską a Francją jest dzisiaj więcej sprzecznych interesów niż wspólnoty. Francja zrozumiała, że nie ma przestrzeni na robienie w Polsce interesów w stylu który uwielbia, a więc nawiązującym do kolonialnych doświadczeń. Ponieważ francuskie elity niezależnie od politycznych barw żyją w niczym nieuzasadnionym przeświadczeniu, że takie kraje jak Polska winne są im jakiś dozgonny szacunek, a w konsekwencji bez względu na własne potrzeby i korzyści powinny dbać przede wszystkim o interes Francji, to taka władza jak w Polsce po prostu ich skrajnie irytuje. Nie ma w tym żadnej mądrości i żadnej politycznej kalkulacji, bo w ostatnich latach i Chirac i Sarkozy i Hollande a teraz i Macron kierują się wyłącznie emocjonalną dumą Francji. Oni już od dawna nie są w stanie prowadzić racjonalnej polityki, co widać oglądając ten pogrążający się w coraz większych problemach kraj. No ale właśnie dlatego Polska jest na tyle duża i na tyle nieprawomyślna, że doskonale nadaje się na „czarnego dziada”, winnego prawie wszystkich nieszczęść Francuzów.

Na ile korzystne dla Polski, biorąc pod uwagę obecną, niepewną sytuację w Niemczech, jest budowanie ściślejszych relacji z Francją i czy więcej może tutaj ''ugrać'' Francja, korzystając z zamieszania u swojego niemieckiego patrona?

Być może jest to jakiś przejaw reakcji na kryzys niemiecki. Nie przeceniałbym tego, ale też dowodzi to, że nawet pozostając w takim stopniu zależności od Niemiec Francja nie chce tracić każdej okazji aby rozegrać słabości swych frankońskich braci aby choć trochę się upodmiotowić. Jeżeli Merkel nie uda się stworzyć koalicji z SPD, to Macron niewątpliwie zyska przynajmniej pół roku na dalsze wzmocnienie swojej pozycji. Jakkolwiek by tego nie oceniać, leży to w naszym interesie, bo dążąca do odzyskania podmiotowości Francja zawsze będzie działać w obiektywnym interesie Polski.

Tuż po spotkaniu w Paryżu odbył się szczyt Partnerstwa Wschodniego (PW) w Brukseli, ale i tym razem nie padła żadna konkretna obietnica otwartych drzwi UE ani dla Ukrainy, ani tym bardziej dla Mołdawii, Gruzji, Białorusi, Armenii czy Azerbejdżanu. Czy te kraje mają szansę kiedykolwiek dołączyć do UE?

Jestem absolutnie przekonany co do tego, że w dającej się przewidzieć przyszłości żaden z tych krajów nie stanie się członkiem Unii. Mam zresztą przekonanie graniczące z pewnością, że BREXIT jest tak naprawdę początkiem procesu odwrotnego. Oderwane od rzeczywistości przywództwo unijne wraz rządami karolińskiego trzonu Unii nie ustaje w działaniach, którym jedynym skutkiem musi być pogłębienie się tego procesu. To smutne, bowiem ideologiczne zacietrzewienie nadającego dziś ton w Europie posttrockistowskiego „komanda 1968 roku” destruuje Unię, a zwłaszcza jej niekwestionowane pozytywne osiągnięcia.

Unia wydała kolejną deklarację po tym szczycie uznającą aspiracje unijne trzech krajów PW, podtrzymała podejście "więcej za więcej" we wzajemnych relacjach, ratyfikowano umowy o wolnym handlu z Armenią, Gruzją i Ukrainą. Czy te gesty wystarczą, aby projekt PW trwał nadal, skoro brak szans dla tych krajów na wejście do wspólnoty UE?

Nie wiem czy jest jeszcze ktoś poważny, kto zwraca uwagę na te wszystkie „deklaracje”, „opinie”, „stanowiska”, „żądania”. Poziom autodestrukcji autorytetu instytucji unijnych jest już dziś tak wielki, że przechodzi to niezauważone. Partnerstwo Wschodnie, by miało sens i znaczenie, musiałoby być poparte znaczącymi nakładami finansowymi. A na to nie ma co liczyć, bo Unia nie ma pomysłu (poza zabraniem pieniędzy Polsce) jak sklecić następną perspektywę finansową. Na dzisiaj większe szanse na wsparcie realnego partnerstwa tego regionu mają Chińczycy, którzy właśnie zadeklarowali miliardowe inwestycje, zwłaszcza w infrastrukturę.

Unia nie jest jednak w stanie znaleźć adekwatnej odpowiedzi na znacznie poważniejsze wyzwania, więc niby dlaczego miałaby zrozumieć potrzebę wzmocnienia roli PW. Poza tym tak naprawdę los tego projektu w decydującej mierze zależy od sytuacji Ukrainy, a to państwo istnieje raczej w wymiarze teoretycznym. Więc dlatego też paraliżuje to kontynuację PW nawet w dotychczasowym wymiarze.

Dziękuję za rozmowę