Luiza Dołęgowska, fronda.pl: Zgodnie z audytem przeprowadzonym przez prez. TK J. Przyłębską, za czasów urzędowania prezesa Rzeplińskiego w Trybunale Konstytucyjnym miały miejsce przypadki, gdy na określony czas zawieszano stan spoczynku sędziów w celu wykonywania przez nich działalności sprzecznej ze statusem sędziego w stanie spoczynku – jak ocenia Pan takie praktyki w samej ''źrenicy oka sprawiedliwości'' ?

Prof. Grzegorz Górski, historyk, prawnik, wykładowca akademicki: Trybunał dzierżony przez ludzi PO nie różnił się niczym od innych instytucji publicznych czy firm pozostających w gestii ludzi, mających namaszczenie D. Tuska. Reprezentowali oni – przepraszam za określenie – klasyczne fornalskie podejście do powagi i własności państwa. Ta mentalność sprowadza się do tego, że państwo i jego instytucje traktowane są jako ideowy przeciwnik, którego po prostu trzeba ograbić i jednocześnie zagarniać do siebie co się da. Dlaczego zatem w Trybunale miałoby być inaczej ? 

Pan sędzia Safjan „zawiesił” swój stan spoczynku jedynie w zakresie finansowym, bo apanaże w Trybunale luksemburskim wykraczają poza pułap krajowy. Ale wszystkie inne przywileje pozostały „niezawieszone”. Czyż to nie jest ta mentalność w krystalicznej postaci ? 

A przecież wiemy już dzisiaj, że wybitni przedstawiciele nauki prawa, zasiadający w trybunale nagminnie zamawiali „na mieście” uzasadnienia do wydawanych wyroków. Pozostaje pytaniem, czy zamawiali na poważnie, co musi wywoływać nie tylko moralne zastrzeżenia. Bo przecież istotą jest w takiej sytuacji, kto pisał te uzasadnienia, qui bono i wreszcie kto i jak na tym skorzystał. 

A może jednak to była tylko przykrywka – tak jak w znanym modelu krakowskiego Sądu Apelacyjnego – do wyprowadzania dodatkowych pieniędzy na jakieś podstawione słupy. Bo w końcu ileż można się szarpać za te marne 25.000 zł miesięcznie. Trzeba było dorobić. 

Ta sytuacja ilustruje dno które osiągnęliśmy przez te minione lata. I ci ludzie krzyczą dzisiaj o przyzwoitości i kierują najgorsze inwektywy pod adresem swoich politycznych przeciwników. 

No i na wyścigi donoszą do Brukseli, do podobnych sobie. Vide J. C. Juncker, który jako premier Luksemburga zrobił ze swojego kraju kraju cywilizowaną pralnię podejrzanych pieniędzy, a teraz „wdraża” procedury aby zapobiegać takim praktykom. 

Takie czasy.....

Zdaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz komisja weryfikacyjna ds. afery reprywatyzacyjnej jest „niekonstytucyjna”, zaś wniosku do Trybunału Konstytucyjnego w tej sprawie nie złoży, bo Jej zdaniem „go nie ma” , więc pani prezydent nadal odmawia zeznawania przed komisją jako strona postępowania - czy zdaniem Pana Profesora można skłonić prezydent Warszawy do przestrzegania prawa?

Wskazywałem w jednej z poprzednich wypowiedzi i powtórzę to – Hanna Gronkiewicz-Waltz skrajnie rażąco złamała prawo nie wyłączając się jako organ w sprawie o zwrot kamienicy swojego męża. Już tylko ta przesłanka nadaje się, aby premier odwołała ją z urzędu i wprowadziła komisarza. To co zrobiła prezydent Warszawy, nie przeszłoby nawet we Francji czy we Włoszech. Skończyłoby się wtedy naigrawanie z instytucji państwowych i charakterystyczne dla tej Pani „zawracanie Wisły kijem”. 

Tu nie miejsca na merytoryczną dyskusję, bo HGW nie rozumie podstawowych standardów przyzwoitości. Albo inaczej. Rozumie gdy mają stosować je Jej przeciwnicy, a sama uznaje że jest ponad tymi zasadami. To również charakterystyczne dla tego środowiska politycznego, bo przecież to jego guru zakwalifikował swoich przeciwników jako „bydło”. A „bydło” jak wiadomo wiążą inne standardy niż „ludzi przyzwoitych” czy – tak jak Kiszczak czy Jaruzelski - „ludzi honoru”.

Naczelny Sąd Administracyjny umorzył pierwszą karę finansową nałożoną na wiceprzewodniczącą PO za niestawiennictwo na komisji weryfikacyjnej – czy Pana zdaniem mógł wydać taki wyrok?

Nie znam tego orzeczenia, a właściwie jego uzasadnienia. Nie wykluczam, że w sensie ściśle formalnym skład orzekający miał rację. Ale przecież każdy praktyk który ma do czynienia z sądami administracyjnymi ma świadomość, jak „ciekawe” zapadają tam orzeczenia. Jak w takich samych sprawach różne składy potrafią wywodzić zupełnie co innego. Nie wykluczam, że w innych sprawach może być inaczej i też będzie bardzo mądre uzasadnienie.

Nie żyjemy w państwie, w którym mamy jednolity system prawa i jednolite orzecznictwo. Ba, każdy sąd może robić de facto co chce, więc mamy w praktyce w różnych obszarach tak naprawdę dziesiątki rozbieżnych interpretacji tych samych przepisów. To nawet nie jest wina samych sędziów – oni w pewnym sensie są ofiarą ciągłych „nowelizacji”. Problem tkwi w tym, że systemowo nawet Sąd Najwyższy czy Naczelny Sąd Administracyjny ani nie mają woli ani instrumentów aby konstruować jednolitą wykładnię prawa. To jedna z ważnych przyczyn lawinowo spadającego zaufania obywateli do sądów, bo przeciętny obywatel nie jest w stanie pojąć, dlaczego tak się dzieje.

Dziękuję za rozmowę