Jak wiemy Krystyna Janda - autorytet moralny III RP - pożaliła się "Gazecie Wyborczej", że dostała zaledwie 10 procent wnioskowanej dotacji na swoje dwa warszawskie teatry. Chciała 1, 5 miliona złotych, a dostała 150 tysięcy. I jak tu żyć!

Na żale Jandy zareagował wicepremier Piotr Gliński, który w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie" powiedział: "Nie oceniam na ogół poziomu artystycznego teatrów – choć teatr pani Jandy ma uznaną renomę. Natomiast nie jestem przekonany, czy system, w którym ktoś zakłada prywatny teatr i opiera go w dużej mierze na środkach publicznych, jest systemem właściwym – a jeśli tak, to w takim razie i inne prywatne instytucje powinny mieć równy dostęp do środków publicznych". 

Prof. Gliński mówił też o nowej polityce kulturalnej rządu PiS: "od początku, jeszcze przed wyborami, zapowiadaliśmy korektę polityki kulturalnej. Jednym z założeń tych zmian jest to, że doceniamy teraz także środowiska, które nie były zauważane przez ostatnie 8 lat i były traktowane – mówiąc delikatnie – bardzo niesprawiedliwie, co odbijało się na statusie materialnym wielu twórców, a także stanowiło wielką szkodę dla polskiej kultury (...) Jeśli chodzi o zasady przyznawania dotacji, to zmieniły się one w niewielkim stopniu. Władzę objęliśmy w momencie, gdy większość konkursów została ogłoszona, w związku z czym nie mieliśmy prawnej możliwości zmiany procedur. (…) W ministerstwie takich programów grantowych mamy prawie trzydzieści. Nie mam jednak bezpośredniego wpływu na wyniki konkursów. Uprawnienia ministra w toku normalnego konkursu są ograniczone, natomiast w obszarze odwołań są już większe. Przy tak ogromnej liczbie wniosków o dotacje, która waha się w granicach kilkudziesięciu tysięcy, nie ma możliwości sterowania wszystkim, dlatego istnieje szereg komisji, które się tym zajmują. Proszę mieć świadomość, że dysponujemy też bardzo ograniczonym budżetem. Wszystkie złożone wnioski opiewały na 2,5 mld złotych. Nasz budżet pozwalał natomiast na pokrycie jedynie nieco ponad 10% potrzeb. Rozdysponowaliśmy w sumie 275 mln zł. Wnioski są dość oczywiste". 

I jaka tu krzywda? Po prostu koniec drenowania Polski. Krystyna Janda niech nauczy się wreszcie normalnie zarabiać na chleb!

mko