Leszek Sosnowski: Panie Premierze, Gazeta Wyborcza w tekście pt. „Mój brat idiota… Robert Gliński o wicepremierze” sugeruje, że poróżnił się Pan z bratem, a ten rzekomo Pana publicznie obraził.

Prof. Piotr Gliński: Z Robertem mamy bardzo dobre relacje. Różnimy się w ocenie pewnych kwestii, on faktycznie uważa, że w sprawie wrocławskiego teatru dałem się podpuścić. Jest zresztą pewna grupa osób myśląca podobnie. Ja uważam natomiast, że miałem obowiązek zająć stanowisko wobec tej pornografii w teatrze i że nie należy takich rzeczy finansować z pieniędzy publicznych. Robert uważa zaś, że dałem się podpuścić i padłem ofiarą prowokacji dyrektora teatru. O tym mówił na wykładzie ze studentami, nie do żadnych mediów, i tam miało paść sformułowanie, jakoby dałem się wrobić jak idiota, jak ktoś naiwny. Ale przecież mówił to o mnie nie złośliwie, tylko po kumpelsku, jak brat do brata, w przenośni. I to jest całkiem co innego, niż to, co kolportowały niektóre media, jakoby Robert stwierdził: mój brat to idiota, bo prowadzi taką, a nie inną politykę.

Takie działanie medialne jest po prostu haniebne. Trzeba ich skarżyć na duże pieniądze, bo nigdy temu szczuci nie będzie końca.

Tak będzie. Za ten tytuł pociągnę ich do odpowiedzialności. Robert jeszcze wczoraj wieczorem mi opowiedział, że nasza wspólna znajoma, która była na tym wykładzie, popłakała się, kiedy przeczytała ten artykuł w „Gazecie Wyborczej”. Jest to osoba politycznie niezaangażowana, ale przeraził ją fakt, że można posunąć się do takiego ohydztwa i uderzyć w dwie osoby naraz. Bo to przecież nie tylko atak na mnie, lecz także na mojego brata.

Jesteście z bratem zatem w dobrych stosunkach? Różne poglądy polityczne nie muszą przecież wcale przekreślać dobrych rodzinnych relacji.

Dokładnie. Robert zresztą nie ma temperamentu politycznego i nie zajmuje się polityką. Środowisko czasami wymusi nad nim podpis pod jakąś listą, ale Robert podobnie jak i ja uważa, że można mieć serdeczne relacji z kimś, kto ma inne poglądy. Na pewno jednak nie damy się poróżnić. Jesteśmy z Robertem przyjaciółmi i mamy dobre, braterskie relacje.

Rozmawiał Pan z bratem na temat tego szczucia gazetowego i internetowego?

Oczywiście, to on do mnie od razu zadzwonił; ja o sprawie dowiedziałem się od żony, bo nie śledziłem tego na bieżąco. 

Pierwsza opublikowała to „Gazeta Wyborcza”?

Tak mi powiedziano, że pojawił się taki tekst na portalu „Gazety Wyborczej”. To jest niegodziwość. Gdzie jest granica takiego zachowania? Jeszcze gorzej, jak niedługo zaczną się ataki na nasze dzieci, żeby nas osłabić od tej strony najbardziej wrażliwej, bo rodzinnej. Przecież nie ma nic bardziej bolesnego, niż ataki na żonę czy własne dzieci. Moja żona już jest na skraju wytrzymałości, bo to akurat mnie obrano na cel licznych i częstych ataków.

Prawdopodobnie dlatego, że tamte środowisko uważało, iż Pan będzie „ich” i stanie w sporze politycznym po drugiej stronie.

Może tak jest… Faktycznie wiele osób tam znam. W pewnym momencie nie znałem tylko jednej osoby z redakcji „Gazety Wyborczej”. Z Piotrem Stasińskim byłem internowany w jednej celi.

Jak Pan ocenia po takich sytuacjach etos dziennikarski w Polsce?

Wie Pan, jeżeli używa się zimnego zła, szczuje braci na siebie, to znaczy, że naprawdę przekracza się dopuszczalne granice przyzwoitości.

Rozmawiał: Leszek Sosnowski 

Autor jest wydawcą miesięcznika „Wpis”. Rozmowa w oryginale ukazała się na stronie www.bialykruk.pl

Źródło: http://www.bialykruk.pl/wydarzenie/wicepremier-p-glinski-moj-brat-nigdy-nie-nazwal-mnie-idiota-autorzy-tych-slow-za-nie-odpowiedza/56d845d54d3f7b0d7a085f33