Wicepremier Piotr Gliński prosto z Forum Ekonomicznego w Krynicy udzielił dziś wywiadów dla Telewizji Republika oraz TVP Info.

Na początku rozmowy z telewizją publiczną, minister kultury odniósł się do reform wymiaru sprawiedliwości i kampanii informacyjnej na ten temat. Minister uważa, że "lepiej późno niż wcale", a komunikacja ze społeczeństwem należy do obowiązków władzy, zwłaszcza że wokół reformy oraz prezydenckiego weta narosły pewne komplikacje, co ogniskuje zainteresowanie Polaków. 

"Chodzi o przedstawienie naszych argumentów i przedstawienie tego, na czym ta reforma będzie polegała.  Te weta wpisują się w normalne procedury funkcjonowania demokracji w Polsce. Traktuje je jako normalny element docierania się stanowisk w demokracji. Pan prezydent miał prawo zawetować, rząd ma prawo bronić swoich racji"- ocenił wicepremier. Zapytany o słowa Ryszarda Petru (lider Nowoczesnej stwierdził, że wrzesień w polskiej polityce będzie gorący), Gliński odpowiedział: 

"Może na Maderze jest gorąco. Jest to znana retoryka polskiej opozycji, która nie ma żadnych programowych decyzji dla społeczeństwa i nie potrafi w sposób normalny debatować".

Szef MKiDN był pytany również o dekoncentrację mediów. Profesor Gliński zwrócił uwagę, że takie regulacje obowiązują "we wszystkich cywilizowanych krajach europejskich", a niekiedy są nawet bardzo restrykcyjne. 

"Musimy porządkować ten rynek. Nie spodziewam się, że będzie to regulacja bardzo radykalna, ale musimy ucywilizować ten rynek, na którym niektóre organy kontrolują zbyt wielkie obszary. Musimy to zrobić, bo trzeba w Polsce wprowadzać normalne, cywilizowane reguły prawa"-podkreślił wicepremier. Odnosząc się do ataków Komisji Europejskiej na Polskę, polityk przypomniał, że instytucja ta wykracza poza swoje kompetencje, a do dyskusji z krajami członkowskimi na temat praworządności w tych krajach bardziej uprawniona byłaby już Rada Europejska. Minister stwierdził, że instytucje europejskie powinny być w tej kwestii nieco bardziej wstrzemięźliwe. 

"Polska ma prawo bronić swoich interesów"- podkreślił wicepremier. 

Z kolei w rozmowie z Dorotą Kanią na antenie Telewizji Republika, szef MKiDN został zapytany o dzałania Ruchu "Kultura Niepodległa" zrzeszającego twórców sprzeciwiających się polityce prof. Glińskiego, ale również całego rządu PiS. Minister zapewnił, że do ataków jest przyzwyczajony, podobnie jak reszta polityków PiS. 

"Jak tylko stanąłem w życiu publicznym obok Jarosława Kaczyńskiego, wylało się na mnie wiadro pomyj. To normalne w walce politycznej, ale takie działania nie mają nic wspólnego z rzeczywistością"- podkreślił. Wicepremier zwrócił uwagę, że grupa zakłada apolityczność, co więcej jej członkowie w pewnych kwestiach zgadzają się zarówno z nim, jak i rządem PiS. Gliński zaprosił więc przedstawicieli ruchu do współtworzenia obchodów 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, do czego zresztą zachęca każdego obywatela. 

"Różne grupy publiczne się organizują i budują instytucje. Otrzymują środki finansowe od opozycji i swoich zwolenników lub przejmują władzę polityczną i przeznaczają środki publiczne aby walczyć w sferze kulturalnej. Kultura bowiem jest kluczem do umysłów obywateli, systemu wartości, postaw i przekonań"- podkreślał polityk. Zaznaczył jednocześnie, że rząd i jego zwolennicy mają takie samo prawo do walki o swoje i organizowania się. 

"Partia rządząca nie godzi się z manipulacją i z rzeczywistością, która jest reprezentowana przez takie środowiska i grupy opozycyjne. Udało nam się, krok po kroku, zbudować silny obóz broniący prawdziwych wartości Polaków"- powiedział prof. Gliński. Jak przypomniał, druga strona sceny politycznej wciąż próbuje podzielić Polaków, zresztą miało to miejsce już przed wyborami. 

"Przemysł pogardy wśród naszych obywateli jest ogromny. To wielka próba podziału, zapoczątkowana przez Donalda Tuska"- ocenił, zapewniając, że rząd powinien dbać, aby w Polsce swobodnie funkcjonować mogli wszyscy ludzie, również jego polityczni przeciwnicy.

"Premier Tusk, czy jego doradcy mają duże zasługi w korzystaniu ze zła. Trzeba używać zła, bo to jest konieczne, a w polityce nie ma przebacz — takimi zasadami kierowali się zwolennicy Platformy Obywatelskiej. Manipulacja, stygmatyzacja i wiele zła, to techniki, które dały skalę zwycięstwa ekipie PO-PSL"- podkreślił wicepremier. 

JJ/Telewizja Republika, TVP Info, Fronda.pl