- Tak naprawdę jedynym dolegliwym środkiem, którym dysponuje UE w stosunku do państwa członkowskiego, są sankcje w postaci zablokowania środków unijnych. A to wymaga jednomyślności wszystkich krajów unijnych, co samo w sobie jest mało realne. - mówił prof. Antoni Dudek w rozmowie z "Super Expressem".

- Moim zdaniem to kolejny element wojny psychologicznej. Po tym wezwaniu opozycja ponownie zaatakuje rząd, domagając się ustępstw. To więc rodzaj presji, gry dyplomatycznej, ale na końcu tej drogi musiałoby być głosowanie na forum Rady Europejskiej, czy wprowadzić sankcje wobec Polski, czy nie. Już wiemy, że Viktor Orbán nie ma zamiaru popierać takich działań wobec naszego kraju, więc sprawy nie ma. Mam tylko nadzieję, że nasz rząd zareaguje w sposób spokojny, bez podkręcania atmosfery, bo to na dobre nikomu nie wyjdzie. - stwierdził historyk

- Kryzys wokół Trybunału Konstytucyjnego będzie się toczył jeszcze długo i Unia Europejska tym oświadczeniem nic nie zmieni.- dodał

- Projekt opinii, jeśli zostanie przyjęty, będzie tylko kolejnym dokumentem, który nie spowoduje żadnych konkretnych działań. Jasne, że lepiej by było, gdyby tak się nie stało, ale skoro już mamy taki kryzys konstytucyjny, to trzeba tu powiedzieć jedno - Unia Europejska jest tak skonstruowana, że kryzysy polityczne wewnątrz krajów członkowskich muszą być rozwiązywane wewnątrz tych krajów. - tłumaczył prof. Dudek

I dodawał, że dziwi go fakt, czemu "Timmermans zajmuje się Polską zamiast przekonywaniem Brytyjczyków do pozostania w Unii Europejskiej."

- Zadziwia mnie więc, że na pięć tygodni przed brytyjskim referendum unijni urzędnicy zajmują się przyspieszaniem rozwiązywania kryzysu konstytucyjnego w Polsce. - podkreślał prof. Antoni Dudek

gb/se.pl