Damian Świerczewski, Fronda.pl: Andrzej Duda dwa dni temu na konferencji prasowej wystąpił z własną inicjatywą dotyczącą wybierania sędziów do KRS. Zapewnił jednocześnie, że nie podpisze ustawy o Sądzie Najwyższym dopóki Sejm nie zaaprobuje jego zmian. Jak Pan ocenia ten ruch prezydenta?

Prof. UW Rafał Chwedoruk, politolog: Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, że jest to pochodna strukturalnego napięcia w polskim systemie politycznym związanego z prezydenturą. Mam na myśli tak sposób wybierania głowy państwa w Polsce, jak i jej relacje z władzą wykonawczą. Prezydent ma w Polsce bardzo silną legitymację społeczną – wybierany jest w wyborach powszechnych, a nie stoi na czele władzy wykonawczej. Ma być arbitrem, ale jednocześnie jego powinności wykraczają poza tę funkcję. To napięcie wynikające ze struktury polskiego systemu politycznego pojawiało się w trakcie każdej prezydentury, począwszy od Lecha Wałęsy. Druga sprawa to czynnik wyborczy. Prezydent jest niejako zawieszony między pierwszą a drugą turą wyborów. Najpierw decydują głosy najwierniejszych wyborców – przeważnie związanych z partią, która wspiera kandydata. W drugiej z kolei konieczne jest z jednej strony pamiętanie o tych, dzięki którym kandydat dotarł do drugiej tury, ale też trzeba wykroczyć poza ten elektorat. Konieczność dotarcia do większej grupy wyborców wiąże się z utrwaleniem stereotypu tzw. „prezydenta wszystkich Polaków”. Głowa państwa w myśl tego stereotypu faktycznie musi czasami podejmować decyzje zgodne z oczekiwaniami tych, którzy na niego nie głosowali i np. stanąć w jakiejś kwestii po stronie partii opozycyjnych. To było widoczne we wszystkich prezydenturach od czasu Lecha Wałęsy. W przypadku Andrzeja Dudy również, choć na małą skalę. Po trzecie z kolei – każdy obóz władzy jest w pewnej mierze złożony, podzielony, także w wymiarze ideowym, frakcyjnym itp. Prezydent, wywodzący się wszak z PiS, jest de facto elementem tego obozu i jak inne podmioty musi starać się o utrzymanie wpływów politycznych. Od czasu do czasu jest więc niejako skazany na przypominanie o sobie, a to może mieć tylko jeden wymiar – brak zgody w pewnych momentach z przedłożeniami większości sejmowej czy rady ministrów. Pod tym względem prezydent Duda, na tle większości swoich poprzedników jest wyjątkowo zgodny z rządzącą większością i chyba nie ma ambicji stania się kreatorem nowej, samodzielnej siły politycznej.. Ruch prezydenta rozpatrywałbym więc szczególnie w kategorii owej drugiej tury wyborów, o której wspomniałem na początku. W sposób może dość spektakularny, ale jednak nienaruszający logiki całych zmian, przypomniał o sobie wyborcom nie tylko rządzącej większości.

Działanie prezydenta Dudy oceniane jest różnie, jednak wszyscy zgadzają się z jednym – było to zaskoczenie – nawet dla prezesa PiS. Prezydent może tym zaszkodzić partii rządzącej?

W dzisiejszym świecie ciągle jesteśmy bombardowani informacjami politycznymi, przez co te bardzo szybko znikają z naszej pamięci. Nie przeceniałbym więc długofalowych skutków decyzji prezydenta. Należy to rozpatrywać raczej w kategoriach epizodycznych, bo same ustawy najpewniej wejdą w życie – z mniejszą lub większą ilością poprawek. Paradoksalnie natomiast większe znaczenie miało prezydenckie weto wobec ustawy o Regionalnych Izbach Obrachunkowych. W kontekście dyskusji o tym, jakie są relacje między samorządami a państwem, weto prezydenta rzeczywiście wiele zmieniło.

Mimo, że zmiana zaproponowana przez prezydenta ma wejść w życie, opozycja dalej ostro protestuje. Rzecznik Praw Obywatelskich dołączył do niej i skierował do prezydenta pismo z prośbą o zawetowanie ustaw o KRS i sądach. Istnieje taka możliwość, że prezydent rzeczywiście powie: weto? Już dwa razy nie zgodził się z PiS.

Nie sądzę. Myślę, że w tym wypadku weto nie jest czymś prawdopodobnym. W kwestiach sądów musimy zauważyć, że PiS robi dokładnie to, co w 2014 roku zapowiedział w swoim programie. Oczywiście zostało to uszczegółowione, natomiast kierunek zmian jest taki sam. Geneza tych dążeń PiS-u sięga jeszcze głębiej, samego początku transformacji ustrojowej. Już Porozumienie Centrum poświęcało tej problematyce wiele uwagi. Gdyby prezydent zawetował te ustawy, wbiłby nóż prosto w serce Prawa i Sprawiedliwości. Byłoby to kompletnie niezrozumiałe tak dla PiS, jak i dla wyborców. Także dla prezydenta nie byłoby to rozwiązanie dobre – bez poparcia PiS nie mógłby liczyć na reelekcję. Prawo i Sprawiedliwość mogłoby samo przetrwać, ale nie działa to w drugą stronę.

Nie możemy uciekać w proste analogie, ale mniej więcej w 2012 roku, niedługo po wyborach parlamentarnych, ujawnił swe istnienie konflikt między Bronisławem Komorowskim a kierownictwem Platformy Obywatelskiej. Pojawiły się wypowiedzi, że kierownictwo PO niekoniecznie może finansować kampanię prezydencką Bronisława Komorowskiego. Ten konflikt się tlił, Komorowski wspierał jedną ze stron w walce wewnętrznej na linii Tusk-Schetyna. Mimo to, gdy doszło do kampanii prezydenckiej, nawet w tym mocno podzielonym wewnętrznie obozie, był jasny komunikat: wszystkie ręce na pokład. Tym bardziej nie sądzę więc, że w zdecydowanie mniej skonfliktowanym wewnętrznie PiS pojawi się tego typu scenariusz. Weto w tej sprawie byłoby olbrzymią komplikacją dla funkcjonowania obozu władzy i jak sądzę, prezydent jest tego w pełni świadomy. Andrzej Duda może sobie pozwolić na otwartą polemikę z czymś, co nie jest strukturalnym elementem „dobrej zmiany”. Pomniejsze, drugorzędne zmiany może kontestować, ale w przypadku tych ważniejszych pozostaje przy sugerowaniu pewnych zmian, ale na pewno nie przekreśli ich w całości.

Bardzo dziękuję za rozmowę.