Tomasz Wandas, Fronda.pl: Akcja “Różaniec do granic” zakończyła się sukcesem. Czy myśli Pan, że tego typu inicjatywy są czymś dobrym, czy brał Pan w niej udział?

Prof. Bogdan Chazan: Konkretnie w tym dniu było organizowane sympozjum dotyczące naturalnego planowania rodziny w którym uczestniczyłem, dlatego nie mogłem udać się w okolice żadnej z granic. Modliłem się jednak w domu, aby choć w małym stopniu połączyć się z tymi, którzy modlili się na granicach. Muszę powiedzieć, że sam pomysł tej modlitwy był czymś bardzo dobrym, ciekawym – całym sercem wspierałem tych, którzy brali w tej akcji udział. Kiedy oglądałem relację we ,,Wiadomościach'' byłem wzruszony tym, że jako pierwszą pokazano modlącą się grupę tysiąca ludzi zebranych w Kodniu – w moich rodzinnych stronach – na granicy polsko-białoruskiej.

Akcja zakończyła się ogromnym sukcesem, informacja o tym wydarzeniu poszła w świat. Zdjęcia z Polski pokazywały największe światowe media chociażby takie jak BBC. Czy to dobre świadectwo Polaków?

Tak, i muszę przyznać, że wielu moich znajomych spoza Polski, na przykład z Kanady zapewniało mnie, że w tym dniu będą modlić się razem z nami. Niewątpliwe modlitwa ta była czymś wzruszającym i dającym nadzieję. Nie było tak jak twierdzą niektórzy krytycy tej akcji, że Polacy odwrócili się od świata – proszę zwrócić uwagę, że modliliśmy się w kierunku naszych sąsiadów. W Ewangelii wg. Św. Mateusza napisane jest, że „tam gdzie dwóch, albo trzech jest zebranych w imię Moje, tam Ja jestem wśród nich” - jak zatem mocno Bóg musiał być z modlącymi się skoro zebrano się w liczbie ponad miliona ludzi! Jestem poruszony i zachwycony tą akcją – myślę, że jest to też wspaniałe świadectwo dla świata.

Jaka jest różnica pomiędzy tego typu modlitwą, a tą najzwyklejszą odmawianą każdego dnia w kościele?

Przy okazji tej akcji pojawiły się liczne komentarze mówiące, że była to manifestacja – nie zgadzam się z tą opinią, moim zdaniem była to po prostu żarliwa modlitwa. Kiedy jest nas więcej, kiedy czujemy się zjednoczeni modlitwą w tak dużej grupie, wtedy jest nam raźniej, wtedy czujemy się wzmocnieni, pocieszeni. Oczywiście modlitwa indywidualna też jest ważna, też ma sens, Pismo Święte mówi przecież „jeśli chcesz się pomodlić zamknij się w swojej izdebce i módl się, nie módl się na pokaz”. Nie chodzi zatem o to, aby modlić się na pokaz, aby demonstrować swoją religię. Moim zdaniem było to raczej zjednoczenie, wspólnota wiary i wspólnota modlitwy, ci ludzie nie modlili się na pokaz jak niektórzy chcą to widzieć. 

Krytyka akcji jest dość mocna, dobiega z różnych stron…

Tak i mówi się też, że akcja ta była skierowana przeciwko muzułmanom. Tak się akurat składa, że święto Matki Bożej Różańcowej zostało ustanowione akurat w rocznicę bitwy z muzułmanami pod Lepanto. Ludzie modlili się tego dnia przede wszystkim właśnie ze względu na święto, a nie na rocznicę bitwy. Tak się akurat składa, że było kiedyś Lepanto, Wiedeń, Chocim - nic na to nie poradzimy - taka była nasza historia i takie mieliśmy doświadczenia – nie oznacza to, że dziś z góry mamy ustosunkowywać się do kogoś negatywnie. Jednak, mimo wszystko uwarunkowania historyczne rzeczywiście występują, dlatego niektóre reakcje ludzi i zapobiegawczość wcale nie dziwią.

Czy powinniśmy wierzyć, czy Pan profesor wierzy w to, że dzięki takim akcjom Matka Boża zachowa nas od ewentualnego niebezpieczeństwa, które mogłoby nas spotkać?

Wiara w pośrednictwo Maryi, w Jej orędownictwo przed Synem i Bogiem Ojcem jest czymś co było w dziejach Polski od zawsze. Wiara, przywiązanie i miłość do Maryi, ufność w Jej pomoc, w jej pociechę, w stawianie się za nas jest głęboko wpisana w nasze dusze. Bardzo dobrze, że mamy taką orędowniczkę, która nas broniła, broni i bronić zapewne będzie.

Dziękuję za rozmowę.