Tomasz Wandas, Fronda.pl: Jak ocenia Pan przebieg kampanii przed wyborami samorządowymi w największych miastach: w Gdańsku, Warszawie, Krakowie czy Wrocławiu? Czy kandydaci PiSu zwyciężą?

Prof. Antoni Dudek, politolog: Myślę, że sytuacja w każdym z tych miast jest inna. Najtrudniejszą sytuację ma pan Płażyński w Gdańsku, a najłatwiejszą (w wymienionych przez pana miastach) pani Stachowiak-Różecka we Wrocławiu.

Dlaczego?

Mirosława Stachowiak-Różecka cztery lata temu miała bardzo dobry wynik w starciu z Rafałem Dudkiewiczem, stąd wydaje się, że będzie mieć duże szanse na zwycięstwo w tych wyborach. Natomiast w Krakowie, Małgorzata Wassermann odniosła jak na razie sukces, gdyż prezydent Majchrowski demonstracyjnie w dniu rozpoczęcia kampanii rozpoczął urlop, z którego dopiero co wrócił.

O czym świadczy takie zachowanie prezydenta Krakowa?

Fakt ten dowodzi ogromnej pewności siebie z jego strony. W momencie, gdy pan Majchrowski zaangażuje się w kampanię, korzystna dla pani Wassermann sytuacja pewnie ulegnie zmianie.

A Warszawa?

Patryk Jaki dogonił Rafała Trzaskowskiego w sondażach, jednak kluczowe jest, jak potoczą się sprawy w drugiej turze. Klucz w tym, na ile wybory w większych miastach będą polegały na wybraniu lepszego kandydata, a na ile będzie to plebiscyt „za” czy „przeciw” rządom PiSu. Jeśli w społeczeństwie przeważy drugi scenariusz (a w Warszawie jest to bardzo prawdopodobne) to obawiam się, że dla kandydatów PiSu będzie to poważny problem. Natomiast patrząc na sondaże, znacznie korzystniejsza będzie dla PiSu sytuacja w Sejmikach - tutaj jednak bardzo ważną rolę odegra frekwencja.

Z jakiego powodu?

Proszę zwrócić uwagę, że Sejmiki wybierane są w skali całego województwa. Zazwyczaj mamy dość duże miasto, gdzie PiS ma kłopot oraz mamy prowincję wokół tego miasta, gdzie ma poparcie powyżej przeciętnej. W zależności od tego jak ułoży się frekwencja na wsi i w mniejszych ośrodkach, to globalnie wynik w Sejmiku może być taki, który ułatwi PiSowi uzyskanie korzystnego wyniku bądź nie. Bardzo ważnym elementem będzie też poziom koalicyjności.

Co ma Pan na myśli?

Znacznie trudniej niż Platformie będzie PiSowi zawrzeć koalicję z PSLem - istotne też jest kto wejdzie do Sejmiku, czy Ruch Kukiz 15’ tu zaistnieje. Być może powtórzy się sytuacja z 2014 roku, gdzie matematycznie PiS uzyskał więcej głosów w wyborach do Sejmiku, ale był w stanie później przejąć tylko jeden - podkarpacki. W pozostałych, do dziś rządzi głównie Platforma z PSLem.

Jak bardzo to co próbuje robić rząd uzależnione jest od decyzji władz w samorządach? Samorządy nie są PiSu a sporo zmian jest wprowadzane w kraju, czy rozwój Polski przyspieszy, gdy PiS zwycięży choćby w jednej trzeciej województw?

Rozwój Polski należy traktować bardziej szczegółowo. Jeśli chodzi o rozwój gospodarczy, to rola władzy samorządowej jest bardzo ograniczona - to decyzje władz centralnych rozstrzygają czy sprzyjają one koniunkturze gospodarczej i przedsiębiorczości czy nie. Samorząd ma inne znaczenie, stwarza on infrastrukturę dla działalności gospodarczej, dla rozwoju kraju.

Czy jednak samorządy nie mogą działać sprawniej?

Oczywiście, samorządy mogłyby być sprawniejsze niż są teraz, pytanie tylko czy faktycznie takie będą, jeśli bardzo ostry konflikt przeniesie się z Warszawy w „teren”. Ja uważam, że w Polsce nikt nie ma monopolu na jedynie słuszne czy dobre rozwiązania - w skrócie - uważam, że dobrzy ludzie i dobre rozwiązania są w różnych środowiskach politycznych. Teraz albo lokalnie te środowiska podzielą się tak jak w Warszawie - i wtedy bardzo trudno będzie rozwijać Polskę regionalną, lokalną - albo będzie tak jak jest teraz w wielu częściach kraju (choć mało kto się do tego przyznaje) będzie współpraca ponad podziałami na rzecz danego regionu.

Nie ukrywam, że bardzo podoba mi się, iż w wielu miastach mamy prezydentów (dodaję, że najdłużej powinni urzędować dziesięć lat), których nie da się łatwo zidentyfikować z jakąkolwiek formacją polityczną, choć oczywiście mają oni swoje polityczne korzenie, tak jak Jacek Majchrowski ma je w SLD, Ferenc (Rzeszów) w SLD czy Dudkiewicz (Wrocław) w PO. Najlepiej zatem jest, gdy samorządy wielkich miast nie są zdominowane przez polityków głównych partii politycznych - wolałbym, żeby tak zostało, choć niestety na to się nie zanosi. Sytuacja, w której władza centralna i władza samorządowa są od siebie odrębne Polska zyskuje - oczywiście, gdy pomimo różnic i „ścierania się” decydują się na współpracę dla dobra ogółu.

Robert Biedroń nie będzie ubiegał się o reelekcje na stanowisko prezydenta Słupska. Lewicowe media promowały go dotychczas jako świetnego prezydenta. Jakim był w istocie? Czy jego rezygnacja ma związek z aferą pedofilską, która wybuchła w jego mieście?

Nie, raczej jest to związane z jego ambicjami politycznymi - chce on powrócić do polityki ogólnopolskiej, gdzie niektórzy wróżą mu jasną przyszłość. Moim zdaniem uznał, że wizerunkowo byłoby dla niego mniej korzystne, gdyby po kilku miesiącach, ewentualnie po wygraniu wyborów w Słupsku, rzucił to stanowisko i zaczął kandydować np. do Sejmu czy Parlamentu Europejskiego. Zapowiedział on tworzenie nowego ruchu politycznego, jak na razie nie widać, aby miał on sojuszników, pani Nowacka z „Inicjatywą Polską” „uciekła” do koalicji obywatelskiej, w partii „Razem” nie ma względem niego większego entuzjazmu, a z SLD kompletnie mu nie po drodze. Zatem będzie mu bardzo trudno stworzyć taki ruch, który będzie miał większe poparcie. Prawdziwym egzaminem dla każdego ruchu politycznego są wybory. Pierwszymi wyborami, w których ewentualnie jego ruch mógłby zaistnieć będą wybory do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się późną wiosną przyszłego roku (wtedy zobaczymy czy samodzielnie stanowi on jakąkolwiek siłę polityczną). Poparcie rzędu 5% jest za niskie by zbudować nowy ruch polityczny, jeśli natomiast wystąpiłby w wyborach parlamentarnych i uzyskał wynik nieco niższy niż 5% będzie to idealny „prezent” dla Prawa i Sprawiedliwości, gdyż odbierze tym samym wyborców nie PiSowi tylko przede wszystkim opozycji lewicowo-liberalnej, którą będzie rozbijał.

Dziękuję za rozmowę.