"Dotąd reformy PiS polegały w dużej mierze na wymianie ludzi, a nie przebudowie instytucji" - mówi krytycznie doradca prezydenta Andrzeja Dudy, prof. Andrzej Zybertowicz. W rozmowie z tygodnikiem "Sieci" uczony z Torunia wezwał obóz rządzący do poważnej refleksji. W jego ocenie dla przyszłości Rzeczypospolitej kluczowe są bardzo poważne zmiany systemowe. Nie da się ich przeprowadzić skupiając się na politycznej bieżączce.

 

"Trafnie w jednym z wywiadów Jarosław Flis powiedział, że dotąd reformy PiS polegały w dużej mierze na wymianie ludzi, a nie przebudowie instytucji. Te zadania, gdzie był względnie niski poziom złożoności organizacyjnej – jak 500+ - przeprowadzono sprawnie. A tam, gdzie trzeba rozwiązań systemowych, jak choćby przy programie Mieszkanie+, rzeczywistość do sukcesu daleko" - powiedział Zybertowicz.

"PiS nadal ma zbyt niskie zdolności do koordynacji złożonych przekształceń strukturalnych" - dodał.
"Trzeba zastanowić się, które obszary styku państwa i partii mogą ulec reformie, byśmy byli w stanie przeprowadzać systemowe zmiany" - uważa uczony.

Na czym by to miało polegać? Idzie o nowy mechanizm doboru kadr. Profesor wyjaśnia:

"Przyjmijmy, że potencjał rozwojowy Polski będzie rozstrzygał się na poziomie nowych technologii, a w ich ramach dzięki sztucznej inteligencji, a do jej rozwoju trzeba przyciągać kadry zdolne do nowatorskich rozwiązań. Otóż żaden nominat partyjny nie dokona przełomowych rozwiązań ani na polu sztucznej inteligencji, ani w procesach wdrożeniowych z tym związanych. Podobnie, żaden polityk sam nie zbuduje autonomicznie działającego procesu dopasowywania budownictwa mieszkalnego - także w kontekstach regionalnych – do zmieniających się potrzeb społecznych. Trzeba przekształcić mechanizmy doboru kadr".

Według Zybertowicza winę za ten stan rzeczy ponosi w niemałym stopniu opozycja. Po pierwsze, część profesjonalistów traktowała władzę PiS jako przejściową. A opozycja - jako opozycja totalna - wywoływała nieustanne pożary i kryzysy. Władza PiS, gasząc je, zamiast "programować rozwój i pilnować strukturalnych projektów" niekiedy "reagowała niepotrzebnie nerwowo".

"W warunkach zarządzania kryzysowego trudno strategicznie planować i otwierać się na środowiska zewnętrzne, niekoniecznie przecież z natury nieprzyjazne wobec dobrej zmiany" - wskazał socjolog.

"Gdy mówiłem o zarządzaniu kryzysowym, to właśnie bieżączka wygrywa z myśleniem strukturalnym. Z tym trzeba się uporać" - dodał.

Zybertowicz opowiedział się tu za podniesieniem wynagrodzeń ministrów i wiceministrów. "Musi skończyć się sytuacja, w której dyrektorzy departamentów zarabiają więcej od swych przełożonych – często ciężko pracują, ale zazwyczaj nie są narażeni na ataki medialne. Trzeba przedstawić społeczeństwu jasne wyliczenie, ile będzie kosztować budżet podniesienie zarobków dla grupy tych kilkuset osób" - wskazał.

Tę operację, podkreślił, trzeba przeprowadzić szybko i przejrzyście, jasno komunikujac społeczeństwu jego cele.

Uczony podał, że niekiedy udało się przeprowadzić zmiany systemowe. Jest nią na przykład reforma Jarosława Gowina. "Właściwy jest zamysł wyjściowy: próba przekierowania – właśnie systemowego – energii środowiska badawczego, gdzie przecież jest wiele ciekawych umysłów i pomysłów" - powiedział, zastrzegając, że nie wie, czy ta reforma jest dobra.

"Potrzeba nam więcej finezji, skalpela, a nie młotka. Dla przykładu: ustawa zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę była zbyt jednowymiarowa. Obóz dobrej zmiany stać na podejście bardziej finezyjne. Przygoda z hejtującymi sędziami pokazuje, że odziedziczone po III RP zasady rekrutacji do zawodu sędziowskiego są ułomne" - wskazał.

"Na dłuższą metę – nie cykli wyborczych, ale cykli pokoleniowych – bez profesjonalistów, także tych z dużych miast Rzeczpospolita nie sprosta nowym wyzwaniom cywilizacyjnym. Jest nad czym myśleć u progu tej drugiej kadencji" - podsumował profesor Zybertowicz.

bsw/wpolityce.pl