W samym sercu nowojorskiego Central Parku, tuż za Metropolitan Museum of Art, stoi pomnik: na granitowym cokole imponująca sylwetka konnego rycerza z brązu wznosi ponad ukoronowaną głową dwa skrzyżowane miecze. Jeździec pobudza wyobraźnię tysięcy spacerowiczów. „Super knight!” – super rycerz, walczy dwoma mieczami naraz – woła z podziwem mały skośnooki chłopiec patrząc na tę sylwetkę. Z obu stron pomnika, wielkie litery – „POLAND” – przypominają o jego pochodzeniu, a napis na froncie postumentu wyjaśnia (oczywiście w języku angielskim), co to za „super knight” na nim stoi: Król Jagiełło, Król Polski, Wielki Książę Litewski, Założyciel Wolnego Związku Ludów Europy Środkowo-Wschodniej, zwycięzca nad krzyżackimi najeźdźcami pod Grunwaldem, 15 lipca 1410. Tą sylwetką i tą tradycją chciała szczycić się II Rzeczpospolita na otwarciu światowej wystawy w Nowym Jorku w 1939 r. Autor pomnika, znakomity rzeźbiarz, Stanisław Kazimierz Wacław Ostrowski, który zaprojektował także m.in. Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie, doczekał przekazania monumentu Jagiełły gminie Nowy Jork przez ostatniego konsula II RP w tym mieście, w 1945 r. I tak już został – największy pomnik w Central Parku. W środku nowojorskiej stolicy świata Litwin jest symbolem Polski, jej mocy militarnej (Grunwald) i duchowego rozmachu „wolnego związku ludów Europy Środkowo-Wschodniej”.

Powód do dumy i powód do kontrowersji. Dwa miecze, polski i litewski (litewsko-ruski), razem wzięte, wyrąbały w końcu triumf bitewny nad Zakonem krzyżackim. Ale jak się połączyły, dlaczego skrzyżowały w rękach litewskiego króla Polski? I co z tego dalej wyniknęło: dla Polaków, dla Litwinów, dla Rusinów, dla Europy, może nie tylko środkowo-wschodniej? Spieramy się o ponad cztery wieki związku polsko-litewskiego, które ślub Jagiełły z Jadwigą zapoczątkował. Różnie interpretujemy geopolityczne, duchowe, kulturowe, „tożsamościowe” następstwa owej wielkiej unii, nie mającej równych pod względem historycznej trwałości w dziejach naszego kontynentu. A ponieważ się spieramy w tej zasadniczej kwestii, komu ta unia się przydała, a kto na niej stracił, więc i na chronologicznie pierwszą kwestię, dotyczącą samej genezy pomysłu polsko-litewskiego mariażu przenosi się owa podbarwiona emocjami kontrowersja. Kto zgłosił pomysł – pewnie był w większej potrzebie, był jakby petentem.

Wyrażający stanowisko strony litewskiej latopis przedstawia to tak: „naczęli Lachowie słać z Krakowa ku księciu wielkiemu Jagielle, aby przyjął chrzest starego Rzymu i pojąłby u nich królewnę imieniem Jadwiga sobie za żonę i stałby u nich królem w Krakowie na wszystkiej ziemi lackiej”. Długosz po 80 latach przedstawia to z odwrotnej perspektywy, może na nieco bardziej romansowy sposób: „Wielki książę litewski Jagiełło na wieść, że dziewiczą królewnę Jadwigę, córkę Ludwika, sprowadzono z Węgier do Królestwa Polskiego i ozdobiono koroną królewską oraz powierzono jej pełne rządy nad całym Królestwem Polskim, kiedy się nadto dowiedział z ustawicznie powtarzanych plotek i częstych doniesień swoich posłańców, których wysyłał na zwiady, że wspomniana królewna jest tak dalece urodziwa, że w tej chwili nie ma sobie równej na całym świecie, wysyła swoich braci, dwu książąt Skirgiełłę i Borysa oraz starostę wileńskiego Hanula do Krakowa, do królowej Jadwigi i prałatów oraz panów polskich, by prosili o rękę wspomnianej królewny dla niego”.

Jadwiga była piękna – potwierdzają to wszystkie współczesne jej źródła. Ale w momencie koronacji miała dopiero dziesięć i pół roku! Dziecinną urodę, jakkolwiek wielką, potencjalnej małżonki musimy chyba wykluczyć jako istotny motyw związku. Te były na pewno polityczne – i duchowe, związane oczywiście z wymogiem chrztu litewskiego kandydata na męża. Ponieważ o Jadwidze już co nieco usłyszeliśmy, pora teraz przedstawić owego kandydata i spróbować zrozumieć jego możliwe intencje i pobudki do związku z Jadwigą, a raczej z Królestwem Polskim.

Imię litewskiego księcia zapisywane było w dokumentach w formie Jagal, Jagalo, Jagel, co w polskiej wymowie dźwięcznego ruskiego „ł” podwoiło tę ostatnią samogłoskę do „łł”, tak samo jak choćby w późniejszym przypadku Radziwiłłów (Radvila). Imię to łączy dwa człony: „Jo” („juo-„) – oznaczający „tym (bardziej)” oraz „gailas”, czyli mężny, dziarski. Ojciec, wielki książę Olgierd, chciał więc widzieć w swoim nowym synu „mężniejszego”. Może mężniejszego od innych swoich synów? Miał ich już, kiedy urodził się Jagiełło, co najmniej pięciu – z pierwszego małżeństwa z księżniczką witebską Marią: Andrzeja zwanego Garbatym, późniejszego księcia połockiego (i protoplastę rodu m.in. Połubińskich), Dymitra, późniejszego księcia briańskiego (i protoplastę m.in. książąt Trubeckich oraz Druckich), Włodzimierza, późniejszego księcia Kijowa (protoplastę Olelkowiczów, Bielskich i Słuckich), Fiodora, późniejszego księcia Ratna (i protoplastę rodu Sanguszków), a także syna nieznanego imienia, zmarłego w dzieciństwie. Jagiełło był pierwszym, najprawdopodobniej, z synów Olgierda z drugiego małżeństwa, z księżną Julianną twerską. Z tego związku Olgierd miał jeszcze siedmiu kolejnych synów: Skirgiełłę, najbliższego później współpracownika naszego króla, następnie Korybuta, księcia nowogrodzko-siewierskiego (z jego rodu wywodzono do niedawna Zbaraskich, Wiśniowieckich, Woronieckich, Poryckich – ale część genealogów, z Janem Tęgowskim i Mariuszem Kowalskim na czele, zanegowała to pochodzenie, przypisując owe rodziny do Rurykowiczów), Lingwena (protoplasta książąt Mścisławskich), a także Korygiełłę, Minigiełłę (zmarłego przed 1383 r.), Wigunta i najmłodszego – Świdrygiełłę. Proszę wybaczyć tak długą wyliczankę, do której można by przecież dodać jeszcze przynajmniej 9 córek Olgierda, ale chodzi w niej nie tyle o podkreślenie niezwykłej płodności litewskiego wielkiego księcia, ile o wskazanie i miejsca Jagiełły w całym rodzie, i miejsca jego rodu w historii nie tylko politycznej, ale rodzinnej Rzeczypospolitej. Teraz ważniejsze jest dla nas to pierwsze miejsce: Jagiełły. 

Andrzej Nowak, Dzieje Polski, T. III, wyd. Biały Kruk, Kraków 2017, s. 163-164