Fronda.pl: Obwód doniecki szykuje się do referendum niepodległościowego. Jeśli w ślad za nim poszłyby kolejne obwody i nastąpiłby rozpad Ukrainy co to by oznaczało dla Europy?

Prof. Andrzej Nowak: Oznaczałoby to powrót do stanu sprzed II wojny światowej. A może nawet dalej, do epoki jawnie dokonywanych rozbiorów, w której jedno mocarstwo bezkarnie dokonywało operacji likwidacji, czy okrojenia, innego państwa. Stopniowo czekając na akceptację innych mocarstw lub uzyskując ją od razu.

Sytuacja na Ukrainie jest coraz bardziej napięta. Czy po 25 maja to może się zmienić? Który z kandydatów na prezydenta Ukrainy, według pana profesora, jest w stanie zapanować nad sytuacją na Ukrainie?

Ten, którego wybiorą Ukraińcy. To powiem po wyborach. W tej chwili na ten temat bym się nie wypowiadał...

Jak 25 maja, w dniu wyborów prezydenckich, będzie wyglądać sytuacja mieszkańców Krymu? 

Jak będzie wyglądać sytuacja mieszkańców Krymu w czasie wyborów nie wiem. Jednak niewątpliwie nie chodzi tu tylko o Ukrainę i o Rosję. Tu chodzi także o porządek międzynarodowy. Ukraina w granicach sprzed agresji rosyjskiej na Krym miała kształt terytorialny zagwarantowany przez porozumienie genewskie, które podpisały Rosja, Wlk. Brytania, Stany Zjednoczone. To porozumienie, aktem Władimira Putina, zostało złamane. To jest najważniejsza sprawa dotycząca Krymu. Nie tylko to co myśli się na Ukrainie i w Rosji, ale to, że zgoda na pozostawienie tej sprawy tak jak to rozstrzygnęła naga siła wykorzystana przez Władimira Putina oznacza tragedię nie tylko dla mieszkańców Krymu, Ukrainy. To jest zapowiedź tragedii dla całej Europy. Na to chciałbym zwrócić uwagę bo to mnie niepokoi najbardziej.

Czy może okazać się, że ktoś na tej sytuacji skorzysta?

Każdy kto uważa, że siła, naga siła, rozstrzyga o wszystkim. Każdy kto chce dokonać agresji zyskuje dogodny precedens. To nie musi być tylko Rosja, choć ona w ostatnim czasie tych agresji dokonuje najbardziej brutalnie. To może być zachęta dla każdego innego agresora - zająć siłą i czekać aż przyschnie, albo jak inni rozłożą bezradnie ręce i powiedzą: "No trudno, co my możemy zrobić? Siłą zajęte. Nie będziemy przecież o to walczyć, nie będziemy toczyć wojny". To jest polityka appeasementu, zaspakajania agresora, tzw. zgody na skutki jego agresji bez żadnych konsekwencji.

Powtarzam, to jest polityka śmiertelnie niebezpieczna dla każdej potencjalnej ofiary agresji. To może być Polska, Estonia, Litwa, Łotwa. Przypomnę, że nie dawno wrócił argument rosyjskiej propagandy historycznej, który stwierdza, że np. Estonię Rosja nabyła na zasadzie kupna w roku 1721. Zapłaciła za to określoną sumę pieniędzy Szwecji i dlatego wciąż ma prawa do Estonii. Może je wykorzystać. Jeśli wracają tego rodzaju argumenty to to pokazuje znaczenie tego co się stało z Krymem i co być może znajdzie swoje poszerzenie w odniesieniu do Ukrainy wschodniej. Nie ma granicy dla agresji innej niż siła, a tej nie chce zastosować ani Europa, ani administracja prezydenta Obamy. A zatem każdy potencjalny agresor może pójść śladem Putina. Przede wszystkim śladem Putina może pójść sam Putin, czyli dokonywać kolejnych agresji.

Rozmawiała Agata Bruchwald