Jak pisze „Gazeta Wyborcza” podpalenie nie było celowe, prawdopodobnie 13-letni Mateusz i 10-letni Michał chcieli ukryć się za budynkiem i zapalić papierosy. Proboszcz parafii ks. Jan Kurko zabiega o to, by chłopcy uniknęły surowej kary, mimo że zabytkowa świątynia spłonęła i wymaga rozbiórki. Straty oszacowano na 150 tys. zł.

Proboszcz tłumaczy, że stosowanie wobec chłopców srogich kar jest bezcelowe. Jego zdaniem, znacznie większy pożytek przyniosłoby zastosowanie wobec nich pedagogiki ulicznej, niż umieszczanie ich w ośrodku wychowawczym. Sam współpracuje z grupą streetworkerów, którzy działają na terenie Bytomia.

W postawie duchownego widać nie tylko prawdziwą troskę o powierzony sobie lud, ale trzeźwość, której chyba brakuje zwolennikom umieszczania chłopców w placówce wychowawczej (zwłaszcza, że podpalenie było nieumyślne) . Wydaje się, że praca ze streetworkerami może mieć w ich przypadku większą wartość resocjalizacyjną. 

Ra/Gazeta Wyborcza