1. W ostatni poniedziałek na Giełdzie Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW), miała miejsce między innymi uroczystość wręczenia nagród dla zespołów studenckich przygotowujących projekty edukacyjne i naukowo - badawcze dotyczące rynku kapitałowego.

Wykład dla nagrodzonych studentów na GPW miał prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP) Marek Belka, mówił o trudnej sytuacji na rynku pracy dla ludzi młodych, której konsekwencją jest konieczność wyjazdów w poszukiwaniu pracy zagranicę "jak to subtelnie ujął "na zmywak".

Niespodziewanie nawiązał wyborów prezydenckich i ujął to tak "właśnie za to otrzymaliśmy od was czerwoną kartkę. Nie zgadzam się z tym ale to rozumiem. Ale jeszcze bardziej bym zrozumiał, gdybyście to zrobili głosując na ustabilizowane partie lewicowe i prawicowe partie opozycyjne, a nie głosując na komedianta".

Później nie odpowiadał już na pytania dziennikarzy kogo miał na myśli i pośpiesznie opuścił siedzibę GPW.

2. Prezes Belka jeżeli już zajmuje się jakąś polityką to powinna to być polityka pieniężna ale wyraźnie widać, że ciągnie go do tej partyjnej.

Przypomnijmy tylko, że z rozmów upublicznionych przez tygodnik „Wprost” w połowie 2014 roku (Sienkiewicz-Belka), wynikało wyraźnie, że rządząca Platforma posunęła się do traktowania niezależnego NBP, jako instytucji dysponującej zasobami finansowymi, po które można sięgnąć w trudnych momentach rządzenia.

Niestety pozwolił na to prezes NBP Marek Belka, który mimo swojego PZPR-owskiego rodowodu, uchodził w momencie jego nominacji na to stanowisko (po śmierci Sławomira Skrzypka w katastrofie pod Smoleńskiem), za apolitycznego fachowca.

Wypowiedzi Marka Belki opublikowane przez tygodnik „Wprost”, dyskwalifikowały go już wtedy nie tylko jako prezesa niezależnego banku centralnego ale także jako człowieka, który o konstytucyjnym organie jakim jest RPP i zasiadających w ludziach wyraża się w bardzo nieparlamentarny sposób.

Domagał się on także dymisji konstytucyjnego ministra finansów Jacka Rostowskiego i zmian w ustawach regulujących działalność NBP, a w zamian deklarował finansowanie długu publicznego poprzez skup obligacji skarbowych na rynku wtórnym, aby tylko nie dopuścić głównej partii opozycyjnej do władzy.

3. Deal zawarty pomiędzy Belką i Sienkiewiczem prawie w całości został zrealizowany, natomiast w konsekwencji afery taśmowej szef NBP utracił kontrolę nad Radą, organem którego jest przewodniczącym.

Wówczas to ekonomiści cytowani przez agencję Bloomberg i ci z zagranicy i z Polski jak jeden mąż twierdzili, że prezes Belka tuż po ujawnieniu tej afery powinien sam zrezygnować ze stanowiska albo też powinni mu to skutecznie zasugerować ci, którzy na jego powołanie się zgodzili, a więc większość sejmowa Platformy i PSL-u i wnioskujący do Sejmu o jego powołanie prezydent Komorowski.

Głos w tej sprawie zabrał publicznie tylko członek RPP Jerzy Hausner. Ale to jeden z najbardziej znaczących jej członków, wicepremier rządu Leszka Millera, a później także mniejszościowego rządu, którym kierował ówczesny premier Marek Belka.

Hausner ocenił rozmowę Belki z Sienkiewiczem zdecydowanie negatywnie. Mówił tak „Rozmowa wywołała znaczącą szkodę. Jej efektem jest obniżenie wiarygodności NBP jako niezależnej instytucji publicznej, instytucji szczególnego publicznego zaufania”.

Hausner wprawdzie nie domagał się natychmiastowego odejścia prezesa Belki z zajmowanego stanowiska ale wyraźnie stwierdził, że jego misja powinna dobiec końca wraz z końcem kadencji.

Żądał nawet deklaracji Belki, że nie będzie się on już ubiegał o następną kadencję kierowania NBP i stwierdził, że „wspólnie powinniśmy naprawić szkodę. Marek Belka będzie miał jeszcze pół roku, by nowej RPP pomóc wejść w swoją rolę. Na tym jego misja powinna się zakończyć”.

4. Od tamtej wypowiedzi Belki i reakcji na nią wielu ekonomistów i Jerzego Hausnera z RPP minęło blisko rok, a prezes Belka jak gdyby nigdy nic znowu miesza się w politykę, w którą mieszać się nie powinien.

Nazwanie jednego z kandydatów na prezydenta komediantem, któremu głownie młodzi ludzie udzieli ponad 20% poparcia jeszcze raz zwraca uwagę, że prezes NBP "nie trzyma" żadnych standardów związanych piastowaniem tak ważnego stanowiska.

Lepiej dla niego i niezależnego NBP byłoby, gdyby skorzystał z okazji i w sprawach polityki siedział jednak cicho.

Zbigniew Kuźmiuk