Szef polskiego rządu Mateusz Morawiecki uważa, że gdyby Polską nadal rządził Donald Tusk i jego ekipa bylibyśmy „zdani na łaskę i niełaskę Rosji”.

Premier Morawiecki podzielił się z czytelnikami „Super Expressu” własnymi refleksjami dotyczącymi obecnej sytuacji, w jakiej, w obliczu wojny toczącej się za naszą wschodnią granicą znalazła się Polska.

Prezes rady ministrów przekonywał, że dopiero od momentu przejęcia rządów przez obecną koalicję, Polska stopniowo i konsekwentnie zaczęła wyzwalać się z moskiewskiego uścisku, zdając sobie sprawę z faktu, że „interesy z Putinem to ślepa uliczka”. Przypomniał też, że w poprzednich latach podpisywano niekorzystne dla Polski kontrakty gazowe z Rosją.

„Nasi poprzednicy byli gotowi zaufać Putinowi w 100 procentach i uzależnić nas od rosyjskich dostaw aż do 2037 roku. Gdyby tak się stało, Polska byłaby dziś marionetką Rosji. To Putin decydowałby czy mamy w domach ogrzewanie czy jednak zmarzniemy. Politykom, takim jak Angela Merkel i Donald Tusk, zabrakło wyobraźni. Na szczęście udało nam się wyrwać z siatki zależności od Rosji” – stwierdził polski premier .

Mateusz Morawiecki tłumaczył, że w okresie rządów koalicji PO-PSL Putin „trzymał pistolet gazowy przystawiony do naszej głowy”. „Byliśmy zdani na łaskę i niełaskę Rosji” – skonstatował szef polskiego rządu.

Jednocześnie prezes rady ministrów deklarował, że sytuacja taka nie ma już miejsca. Zapewnił również, że pomimo wymierzonych w nasze bezpieczeństwo energetyczne działań Putina, gaz nie przestanie płynąć do polskich domów i fabryk. „Zmagazynowaliśmy duże zapasy gazu. Mamy nowe źródła dostaw. Gazociąg Bałtycki, czyli Baltic Pipe umożliwi nam kupno gazu z Norwegii” – oznajmił szef polskiego rządu.

Choć premier Morawiecki jest przekonany, że rosyjski dyktator nie ustanie w swych działaniach wymierzonych również w Polskę, jako kraj solidarny z napadniętą przez Rosję Ukrainą, to jednak równocześnie oświadczył: „Nie damy się zastraszyć. A za złamanie zasad kontraktu na dostawy gazu będziemy domagać się odszkodowań. Rosja zapłaci za swoje postępowanie”.

 

ren/se.pl