Jak informuje dziennikarz, dzień przed procesem dostał pytania od dziennikarzy.

- Przez chwilę zastanawiałem się, czy w ogóle odpowiadać. Krótko jednemu z nich odpisałem:

„A co pan, jako dziennikarz, myśli o żądaniach Kamila Durczoka? Jakie stanowisko ma pańska redakcja? Czy żądanie tak wysokiej kwoty nie jest w rzeczywistości kneblowaniem ust mediom i próbą zastraszania ich? Podchodzicie do sprawy bezrefleksyjnie, zamieniając się w społecznych rzeczników Durczoka, jego adwokatów i pijarowców. Nie zakładacie, że za jakiś czas, w innej sprawie, sami możecie znaleźć się w miejscu, gdzie dzisiaj jesteśmy my. Czy wówczas nie będziecie protestować? Pragnę tylko przypomnieć, że środowiska dziennikarskie od dawna walczą ze ściganiem dziennikarzy z art 212 § 2 k.k. A niby dziennikarz Durczok bezwzględnie korzysta ze ścigania karnego. Wasza redakcja się z nim zgadza?”

Dodaje, że nie dostał odpowiedzi, ale następnego dnia w sądzie rozegrała się wymowna scena.

- Po rozprawie dziennikarz z tej samej redakcji podchodzi do prawniczki reprezentującej Durczoka. Przedstawia się, podając nazwę gazety. W odpowiedzi słyszy: – Witam zaprzyjaźnioną redakcję. A potem rozmawiali przez moment. – pisze dziennikarz.
Redaktor naczelny kulisy24.pl odniósł się również do artykułu Michała Majewskiego „Ktoś odkrywa akcje tajnych służb”, w którym zostala opublikowana pierwsza część śledztwa. Chodzi o zdradę, przekupstwo, lobbing uwikłaniach polskich generałów i polityków.

- W swoim komentarzu dodałem: „Nasi rozmówcy zwracali uwagę, że wszystkie tego typu sprawy rozpoznania operacyjnego były skręcane. Jeśli doprowadzały na sam szczyt, do szefostwa wojska polskiego czy polityków, to były wyciszane. Opisana przez nas sprawa została rozpoczęta pod koniec 2011 r. przez oficerów Służby Kontrwywiadu. Początkowo prowadziło ją dwóch oficerów operacyjnych. Kiedy wpadli na trop przestępstw, w tym momencie sprawa została im odebrana”. – pisze Latkowski.

- Nagle odezwał się rzecznik ministra obrony narodowej. Zaatakował na Twitterze: „Proszę chociaż o jeden przykład »zamiecionej pod dywan korupcji lub szpiegostwa w wojsku« za kadencji obecnego ministra”. Jakoś zapomniał, że w Polsce do tej pory nikt z generałów ani wysokich urzędników czy polityków nie stanął przed sądem. Okazuje się, że jesteśmy jedynym krajem na świecie, gdzie nie ma korupcji w armii, przy przetargach zbrojeniowych. – dodaje.

- Nie oskarżaliśmy o nic ministra obrony. Zwróciliśmy uwagę na konkretne zdarzenia. Nic więcej. Udawanie, że wszystko jest w porządku, gdy walka toczy się o ponad sto miliardów złotych, że panuje się nad służbami, a prokuratura działa prawidłowo jest albo głupotą albo cynicznym kłamstwem. – podsumowuje Sylwester Latkowski

KZ/Kulisy24.pl