Dzięki licznym inicjatywom, podejmowanym przede wszystkim ze strony Muzeum Powstania Warszawskiego, motyw powstańczej walki na trwałe zadomowił się w szeroko pojętej kulturze, by nie powiedzieć popkulturze. Czy to źle? Wielu jest przekonanych, że tak, bo przecież kultura masowa, choć jest nośną platformą, to jednak jej nieodłącznym elementem jest banalne ujęcie tematu. 


Czy przedstawienie Powstania Warszawskiego komiksowym ujęciem jest spłyceniem idei? Swego czasu, Krzysztof Varga na łamach „Dużego Formatu” nie zostawił suchej nitki na „powstańczych” komiksach. - Jak widzę antologię komiksu o Powstaniu wydaną pod patronatem Muzeum Powstania, to mam tak zwane ambiwalentne uczucia. Nie tylko z powodów artystycznych, nie tylko dlatego, że niektóre z tych komiksów były marne – pisał Varga.


Po najnowszą antologię prac konkursowych 2010 zatytułowaną „Morowe Panny” sięgnęłam więc z pewną dozą dystansu, a jednocześnie z wielką ciekawością. Po pierwsze, dlatego że nie widziałam poprzednich zbiorów prac, a po drugie, dlatego że motyw sanitariuszek, łączniczek, w ogóle kobiet walczących w Powstaniu z wielu względów jest mi szczególnie bliski.


Szybko przekartkowałam obszerną publikację, kierując uwagę w pierwszej kolejności na stronę graficzną projektu. I przyznaję – zawiodłam się nieco. Mając w pamięci fantastycznie wydany przez IPN komiks „Zygmunt” (pierwszy odcinek serii „Wilcze Tropy”) spodziewałam się czegoś więcej. Mistrzowska kreska Krzysztofa Wyrzykowskiego, genialny scenariusz Zajączkowskiego plus niezwykła dbałość o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół pod troskliwym okiem historyków z IPN czyni z publikacji istne dzieło sztuki.

 

Szybko „oprzytomniałam” - przecież „Morowe Panny” to zbiór prac konkursowych, a nie dzieło profesjonalistów! Zaczęłam czytać, komiks po komiksie. Nie zdążyłam się obejrzeć, a już „pochłonęłam” wszystkie. Wrażenia? Przekonanie, by nie oceniać po pozorach. Komiksy, niektóre bardzo proste w formie, z minimalną ilością dialogów, ale za to z takimi zwrotami akcji, że zapiera dech w piersi.

 

Kapitalny jest „Traf” Ernesto Gonzalesa i Grzegorza Janusza, który zajął 1. miejsce. To właśnie bohaterka tego komiksu, sanitariuszka z ryngrafem, spogląda na nas z okładki „Morowych Panien”. Właściwie całkiem pozbawiony dialogów, za to z wplecionym motywem modlitwy – litanii do Maryi eksponuje dylematy moralne, jakie targały z pewnością nie tylko sanitariuszkami, ale niejednym powstańcem.

 

Świetne jest też „Miasto Duchów” - praca wyróżniona, która w moim odczuciu zasłużyła na miejsce na podium. Na uwagę zasługuje także „Spotkanie po latach” z, chyba najbardziej zaskakującym zakończeniem spośród wszystkich prac.

 

Oczywiście, zgodzę się z Vargą, że zdarzają się także komiksy „marne”, ale to tylko część prawdy. Bo gros z nich jest na naprawdę wysokim poziomie, i to zarówno artystycznym, jak i merytorycznym.

 

Sporo prac pokazuje może nie tyle Powstanie'44 co Powstanie widziane oczami współczesnych ludzi. - Uważam, że pamięć Powstania Warszawskiego umiera razem z jego uczestnikami. Zostaną po nich jakieś wspomnienia, książki, pamiątki, ale nie sądzę, żebyśmy potrafili odpowiednio je odczytać. Każdy z nas będzie przenosił je na sobie znany grunt własnego dzieciństwa, własnych przeżyć i doświadczeń. Do nich będzie odnosił to, co przeczyta, usłyszy, zobaczy. – mówił Rafał Bąkowicz, zdobywca 1. miejsca w II finale konkursu na komiks o Powstaniu. I to jest zasadniczo klucz do interpretacji zwartości zbioru „Morowe Panny”.

 

Marta Brzezińska

 

Powstanie'44. Antologia prac konkursowych 2010 „Morowe Panny”, Muzeum Powstania Warszawskiego, Egmont Polska 2011, ss. 127.