O zdanie na ten temat portal Fronda.pl zapytał księdza Bogdana Bartołda – proboszcza bazyliki archikatedralnej pw. św. Jana Chrzciciela w Warszawie:


x. B. B.: Z dużą ostrożnością podchodzę do stron internetowych oraz ocen osób, które tam je wyrażają. Jest to medium najczęściej anonimowe, co sprzyja różnym frustratom i wyrażaniu opinii w sposób niemający wiele wspólnego z szacunkiem do drugiego człowieka i wyrozumiałością dla jego słabości.


Oczywiście, uważam że księża i proboszczowie powinni być oceniani. Sam też jestem tez proboszczem, wychodzę jednak z ewangelicznego przesłania, że jeśli chcesz z proboszczem o czymś porozmawiać, to myślę, że dużo prościej jest mówić w cztery oczy nawet o najtrudniejszych sprawach.


Ja na przykład nigdy nie będę oceniał swoich kochanych parafian, nigdy nie będę wystawiał nikomu żadnych cenzurek, szczególnie za pomocą internetu.


P. K.: Rzecznik Kościoła Ewangelickiego uważa, że Kościołowi potrzebna jest ocena jego działań.


x. B. B.: Oczywiście, oceniamy postępowanie poszczególnych duszpasterzy. Natomiast jeśli chodzi o ocenę Kościoła, to przepraszam bardzo: jakie jest pojęcie wspólnoty, którą nazywamy Kościołem? Ocena Kościoła to znaczy ocena każdego, kto należy do tegoż Kościoła z racji Chrztu Świętego i każdego, kto się do niego przyznaje. Co innego jest ocena hierarchii Kościoła, a co innego – ocena Kościoła. Bo co to znaczy? Oceniamy wyznawców, czy wyznanie? Czy nam się podoba, czy nie? Jest to dla mnie nieczytelne.


P. K.: Jak podaje „Rzeczpospolita”, jedna z osób odwiedzających tę stronę twierdzi, że przeważają oceny pozytywne. Negatywnych jest bardzo mało, są od razu wyłapywane przez system i niepublikowane.


x. B. B.: Jeśli chodzi o komplementy, to – z własnego punktu widzenia – troszkę się ich lękam, bo każdy z nas jest tylko człowiekiem, i to słabym człowiekiem. Jakbym miał tak dużo komplementów, to żebym tylko za bardzo w swoje siły i możliwości nie uwierzył! A do tego czy by mi się poczucie pychy nie rozwinęło jeszcze bardziej, że jestem taki doskonały i wspaniały.


Trzymam się tego stanowiska, że nic nie zastąpi bezpośrednio spotkania. Powiem na przykładzie moich parafian, którzy przychodzą do mnie i mówią o pewnych sprawach, które ich denerwują, które im się podobają, mówią też odnośnie i mojej osoby. Uważam, że taki bezpośredni kontakt służy większemu dobru, bo wtedy możemy wspólnie wymieniać się rożnymi poglądami, a – co istotne - druga strona ma też możliwość zabrania głosu. Ponadto, poznajemy się! To jest chyba najważniejsze, że nie jesteśmy anonimowi, że nie jesteśmy w świecie wirtualnym, tylko żyjemy w świecie realnym. Jesteśmy ludźmi z krwi i kości, nie wszystko da się przenieść w internet.


Rozmawiał Paweł Krzemiński