Nie będę cytować fragmentów „dziełka”, ponieważ już raz pisałam o nim na portalu Fronda.pl, a za przytoczenie dosłownie kilku cytatów, niekoniecznie tych najpikantniejszych, zostałam niemal odsądzona od czci i wiary. A chciałam pokazać tylko jedno – jak bardzo wiele wysiłków (i kosztów) wkłada się w to, aby sprzedać – pod płaszczykiem opowieści dla pań wywołujących rumieniec – zwykłego pornola. I jak bardzo przekłada się to na zacieranie granicy pomiędzy – delikatnie rzecz ujmując – kontrowersyjnym tekstem kultury, a zwykłą pornografią. Dziś miłośnik mocnych erotycznych wrażeń wcale nie musi z wypiekami na twarzy szukać materiałów do podniety na stronach „tylko dla dorosłych” albo czekać do późnych godzin nocnych, aby podejrzeć sobie w telewizji program spod znaku różowej landrynki. Wystarczy, że już rano odpali telewizor, by w jednym z programów śniadaniowych posłuchać sobie o fantazjach erotycznych Polek. W drodze do pracy może kupić jeden z dzienników, który nieodmiennie od lat zamieszcza na końcu rozbierane fotki. W ciągu dnia wyskoczy do księgarni, gdzie w ręce same wpadają sadomasochistyczne przygody państwa Grey czy inne „Modlitwy waginy”. Po południu uraczy zmysły teledyskami z MTV, które od jakiegoś czasu bardziej absorbują wizualnie, aniżeli muzycznie. A wieczorem? Wieczorem hulaj dusza, piekła nie ma. I za nic nie trzeba płacić, wystarczy ustawić odpowiedni kanał w TV. „Kto myśli, że między normalnym światem a kulturą porno wciąż istnieje granica w postaci zakurzonej witryny sklepu dla dorosłych, ten grubo się myli” – pisał we wspomnianym artykule Gociek. Jego zdaniem, reklamowo-wydawniczy fenomen sadomasochistycznej powieści E.L. James to dowód na to, jak bardzo przyspieszyła pornoizacja współczesnej kultury.
Grey jest wszędzie, w każdej „babskiej gazecie”, w każdej księgarni, mówi się o nim w telewizji, a kobiety, które widuję w metrze w drodze do pracy zaczytują się… Jakby tego było mało, jedna z najpopularniejszych rozgłośni radiowych w Polsce startuje dziś z audycją „tylko dla dorosłych”, w której aktorka Małgorzata Socha będzie czytać właśnie skandaliczną powieść E.L. James.
- Czytam tę książkę w radio, ponieważ na całym świecie jest totalnym hitem. To niesamowite jak przechodzimy drugą rewolucję seksualną, myślę, że dla mnie to wyzwanie. Tekst jest co najmniej kontrowersyjny, ale mam nadzieję, że będzie też śmiesznie. Zapraszam do słuchania radia o godzinie 23 – wyznała w rozmowie z „Faktem” Socha.
Jeśli do kogoś nie przemawiają argumenty za tym, że zakrojona na taką skalę promocja „dziełka” E.L. James to milowy krok w pornoizacji kultury, to może trafią do niego te z feministycznego, czyli przecież bardzo trendy, punktu widzenia. Bo „Pięćdziesiąt twarzy Greya” to oprócz obrzydliwego porno upowszechnianie wizerunku kobiety jako przedmiotu, posługując się językiem, jakiego zapewne nie powstydziłaby się sama autorka bestsellera, pojemnika na spermę, który można brać kiedy i jak się chce. Zacytuję kilka fragmentów (nie, nie tych pikantnych). Ot, kilka zasad normujących pożycie pomiędzy bohaterką „Pięćdziesięciu twarzy Grey’a” i „jej panem”: „Posłuszeństwo: Uległa będzie wypełniać wszystkie wydawane przez Pana polecenia bezzwłocznie i bez zastrzeżeń. Uległa wyrazi zgodę na każdą czynność seksualną, którą Pan uzna za odpowiednią i przyjemną, z wyjątkiem czynności wymienionych w granicach bezwzględnych (Załącznik nr 2). Uczyni to z ochotą i bez wahania.
Sen: Uległa ma obowiązek spać minimum siedem godzin podczas tych nocy, których nie spędza w towarzystwie Pana.
Jedzenie: Uległa będzie spożywać regularne posiłki w celach zdrowotnych i dla zachowania dobrego samopoczucia z zalecanej listy pokarmów (Załącznik nr 4). Uległa nie będzie podjadać między posiłkami; wyjątek stanowią owoce.
Ubiór: W czasie obowiązywania niniejszej Umowy Uległa będzie nosić wyłącznie te stroje, które zostały zaakceptowane przez Pana. Pan ustanowi w tym celu specjalny budżet, z którego Uległa będzie korzystać. Doraźnie Pan będzie towarzyszył Uległej podczas robienia zakupów. Jeśli Pan wyrazi taką wolę, Uległa będzie w okresie obowiązywania Umowy nosić ozdoby i dodatki wymagane przez Pana, w jego obecności bądź w innym czasie, jaki Pan uzna za stosowny.
Aktywność fizyczna: Pan zapewni Uległej usługi trenera osobistego cztery razy w tygodniu po sześćdziesiąt minut – godziny do ustalenia między trenerem a Uległą. Trener będzie zdawał Panu relację z postępów czynionych przez Uległą.
Higiena osobista / dbanie o urodę: Uległa będzie przez cały czas czysta i ogolona i/lub wydepilowana woskiem. Uległa będzie korzystać z usług salonu piękności wybranego przez Pana. Częstotliwość takich wizyt oraz rodzaj zabiegów ustala Pan. Bezpieczeństwo: Uległa nie będzie nadużywać alkoholu, palić, zażywać narkotyków ani narażać się na niepotrzebne niebezpieczeństwo.
Zachowanie: Uległa nie będzie nawiązywać relacji seksualnych z nikim poza Panem. Uległa będzie prowadzić się skromnie, w sposób godny szacunku. Musi mieć świadomość, iż jej zachowanie w bezpośredni sposób odbija się na Panu. Zostanie pociągnięta do odpowiedzialności za wszelkie występki, wykroczenia i niewłaściwe zachowanie, jakich się dopuści, nie przebywając w towarzystwie Pana. Niedotrzymanie któregoś z warunków wymienionych powyżej będzie skutkować natychmiastowym wymierzeniem kary, której charakter zostanie określony przez Pana.
Gdzie są w tym czasie polskie feministki? Wmawiają, że sponsoring jest normalnym sposobem zarabiania na życie, wyrazem kobiecej przedsiębiorczości i wolności, a nawet czymś, o czym panie marzą; walczą o „pełne wyzwolenie kobiet”, które zdaje się być równoznaczne z odrzuceniem nauki Kościoła o seksualności; wmawiają „prawo do własnego brzucha”, które jest jednocześnie prawem do zabijania tymczasowego lokatora tego brzucha i pokazują mężczyzn, jako coś, co poza penisem, jest całkowicie zbędne.
Marta Brzezińska