Maria

 

Potrzeba modlitwy za masonów

Pochodzę z rodziny, w której wiele osób ze strony mamy i taty przez setki lat było zaangażowanych w masonerię. Modlitwa za masonów – tych, którzy żyją i potrzeba im łaski nawrócenia, oraz za dusze zmarłych masonów – jest niezwykle potrzebna. 

To, co opisuję, zdarzyło się prawdopodobnie wieczorem 18 października 2016 r., kiedy Rycerze Niepokalanej podjęli szczególnie modlitwę za masonów. Modliłam się wówczas w swoim domu w intencji pewnego chłopaka z mojej rodziny, który jest chory na trudną do rozpoznania chorobę psychiczną i często przebywa w szpitalu. O jego chorobie przypomniała mi wizyta jego dziadków, którzy odwiedzili mnie właśnie tego dnia. W myślach poprosiłam Pana Boga, żeby wyjawiła się przyczyna jego choroby, ponieważ jak dotąd psychiatrzy nie dawali sobie rady z diagnozą i leczeniem.

Cały jestem w ogniu

W zaciemnionym pokoju siedziałam z brewiarzem w ręku przed figurą Niepokalanej. Kątem oka zauważyłam, że coś dzieje się za drzwiami. Światło za framugą stało się inne, mocniejsze, koloru ognia. To światło nie mogło pochodzić od włączonego w drugim pokoju telewizora. Na podłodze zobaczyłam jakby dym. Wkrótce moim oczom ukazała się postać mężczyzny, który był ubrany w strój sarmacki, taki, jaki nosiła arystokracja w XIX w. Choć zjawa nic nie powiedziała, czułam, że zwraca się bezpośrednio do mnie i pokazuje mi swój duchowy stan. Patrz, cały jestem w ogniu – zdawała się mówić. Zjawa trwała przede mną może minutę, po czym rozwiała się w dymie. Co ważne, nie przestraszyłam się jej, tylko zmobilizowałam się do działania. To była taka informacja, jaką czasami przekazujemy sobie w rodzinach: Jestem w złej sytuacji, być może jesteś w stanie mi pomóc.

Zastanawiałam się, kto to mógł być. Chciałam za tę osobę zamówić Mszę Świętą, ale nie znałam nawet jej imienia. Już kilka razy miałam spotkania z duszami czyścowymi, ale były one dla mnie łatwiejsze niż to, ponieważ ktoś konkretnie znany mi z imienia i nazwiska prosił o modlitwę. Tym razem domyślałam się, że sprawa jest skomplikowana i trzeba zastanowić się, o kogo tu może chodzić.

Okoliczności pojawienia się tej zjawy wskazywały, że jest to przodek tego chorego chłopaka. Ponadto zmarły jest z nim jakoś duchowo związany.

Zadzwoniłam do innego miasta, gdzie mieszkała dalsza rodzina. Z tego, co mi wspominano, było w niej kilku masonów. Nie mówiąc im nic o duchu, bo mogłoby to zabrzmieć niezręcznie, zaczęłam się pytać, czy w najbliższej rodzinie tego chłopaka, której do końca nie znałam, jest ktoś wierzący, kto by dał radę namówić go na udział w modlitwie o uzdrowienie. Kuzynka podała mi numer telefonu do kobiety, której wcześniej nie znałam. Kiedy zadzwoniłam do tej kobiety i zapytałam ją o to, co się dzieje w tamtej rodzinie, której przodkowie byli masonami, usłyszałam: Nic się nie da zrobić, bo tam Lucyfer siedzi. Ta odpowiedź mnie zaintrygowała. Poprosiłam o spotkanie.

„Najgorszy mason”

Okazało się, że spotkałam osobę z rodziny arystokratycznej, pobożną i szczerą czcicielkę Maryi Niepokalanej, która na powitanie podarowała mi Cudowny Medalik. Kobieta mówiła, że ostatnio wiele płakała i modliła się, aby spotkać kogoś, z kim będzie mogła otwarcie porozmawiać o swoim niepokoju, który ostatnio znacznie się nasilił. Ta osoba bardzo potrzebowała rozmowy. Oto z Bożego przyzwolenia przyszła do mnie dusza, dzięki której odnalazłam tę zaniepokojoną osobę.

Kobieta potwierdziła moje obawy co do skutków przynależności do masonerii w naszej rodzinie. Nasi kuzyni są bowiem niewierzący, często bluźnią i nawet jeśli współcześnie nie należą do masonerii, to pozostają wrogami Kościoła lub są po prostu ateistami. Wśród nich zdarzają się tacy, którzy mieliby pragnienie się nawrócić, ale – jak to określiła moja rozmówczyni – są „duchowo zatkani”. Niestety, dotyczy to całych gałęzi rodziny. Jej zdaniem w polskiej linii rodziny te skutki są dotkliwe, ale najgorzej jest za granicą. Tam rodzina ma większą posiadłość zbudowaną przez przodka tego chłopaka, za którego się modliłam, jej zdaniem „najgorszego masona”.

Niesamowite jest też to, że ta pani już w pierwszych słowach powitania na dworcu kolejowym powiedziała konkretnie, za kogo trzeba się modlić. Później zmarłego masona, który mi się ukazał, rozpoznałam na jego portretach znajdujących się w różnych muzeach. Potrzeba mu na pewno dużo modlitwy, ale też trzeba pomóc w sprzątaniu po nim. Jego potomkowie czują wielki niepokój w życiu wśród przedmiotów, jakie po sobie pozostawił.

Otóż za życia tego „najgorszego masona” w ogrodzie jego zagranicznej posiadłości postawiono figurę pięknego mężczyzny o tytule „Lucyfer”. Może zwykły turysta, oglądający park, nie zwróciłby na rzeźbę uwagi, ale mieszkająca tam stale jego rodzina wie, że to Lucyfer i wolałaby go nie mieć w parku. Z jego obecnością wiążą się różne przykre wydarzenia i paranormalne zjawiska. Domownicy uważają, że ta figura ma na nich negatywny wpływ duchowy, ale też fizyczny (wszyscy chorują). Trudno ją jednak usunąć, ponieważ konserwator zabytków nie pozwala na żadne zmiany.

Podobno szczególnie w ostatnim czasie częściej niż zwykle rozmawiano o tej rzeźbie i duchowych skutkach masonerii. Zastanawiano się, jak się z tych skutków wyzwolić i jak nabierać siły, żeby nie ulegać zaproszeniom do odradzającej się współcześnie masonerii (a wielu członkom tej rodziny wystosowano zaproszenia do udziału w masonerii).

Św. Maksymilian Maria Kolbe

Kobieta zapytała mnie, czy jest jakiś patron od duchowych obciążeń grzechami masonerii. Powiedziałam jej, że moim zdaniem jest to św. Maksymilian Maria Kolbe. Jestem bowiem szczerze przekonana, że jego nauczanie daje nam, potomkom masonów, konkretny sposób wyjścia z sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy. Sama doświadczam takiego wyzwolenia i poradziłam, żeby powiadomiono osoby z tej nieruchomości za granicą. Argumentowałam w ten sposób:
            1. Nie znamy do końca motywacji naszych przodków, którym przebaczamy. Ulegli oni jakiejś manipulacji, być może kierowali się chwilowymi zyskami albo kłamliwymi ideami. Niezależnie od ich motywacji, wstępując do masonerii zawarli rodzaj umowy, paktu z szatanem. Pakt masoński jest sięgnięciem, już po chrzcie, po to, co zakazane, po obietnicę, aby masoni „byli jak bogowie”.

2. Często przez setki lat rodziny cierpiały mroczne skutki, wynikające z tego paktu. Ale też nie informowały Kościoła o swoim cierpieniu. Może bano się drwin albo tego, że rodzina zostanie wyklęta przez masonów?

3. Trzeba powiedzieć temu dość i zwrócić się do Kościoła o pomoc. Cieszę się, że ta przestraszona kobieta podjęła rozmowę z dwoma księżmi, którzy obiecali jej i jej rodzinie dalsze spotkania.

4. Pod kierunkiem tych kapłanów trzeba doprowadzić do uroczystego aktu poświęcenia się Niepokalanej według św. Maksymiliana Marii Kolbego. W tym akcie:

a) poświęcamy się Bogu jako rzecz i własność, odważnie i do końca;

b) poświęcamy Mu swoją wieczność, a więc także tajemnicze skutki grzechów oraz naszą przyszłość;

c) nie musimy bać się konsekwencji herezji przodków, ponieważ Maryja wszystkie herezja sama zniszczyła na całym świecie;

d) nie boimy się zemsty demona za nasze nawrócenie, gdyż Maryja już się nim zajmie, zdepcze głowę węża. My ją tylko musimy zawołać, poskarżyć się Matce, że mamy z nim jakiś problem;

e) jeśli z woli Bożej Maryja była Niepokalanie Poczęta, to zniszczy taką drobnostkę jak masoński pakt. Z naszej strony musi być tylko chęć ofiarowania się Jej. Ona załatwia resztę.

            Ufam, że ta rodzina, zgodnie z moją radą, postawi w posiadłości figurę Maryi, aby zdetronizować tam Lucyfera. Może też uda się w ogóle usunąć jego rzeźbę. Ufam też, że właściciel tego domu przygotuje siebie i swoją rodzinę do poświęcenia się Niepokalanej w duchu św. Maksymiliana. Już widać działanie łaski, ale potrzeba jeszcze więcej modlitwy za masonów. Chwała Panu!