Portal Fronda.pl: Choć trwa kampania wyborcza, a co chwila pojawiają się nowi kandydaci na prezydenta, Bronisław Komorowski zdaje się pozostawać na wycofanej pozycji. W rozmowie z „Jedynką” przyznał, że unika debaty, bo... jego konkurenci chcą bić w niego jak w worek treningowy.

Stanisław Pięta, PiS: Nie zaskakuje mnie brak pomysłu na kampanię wyborczą prezydenta. Bronisław Komorowski to nie jest postać, która kreuje politykę, ale osoba odtwórcza, podatna na wpływy zewnętrzne, sterowalna. Prezydent jest pewnie przekonany, że wystarczy ładnie uśmiechać się pod wąsem, nikomu nie wdepnąć na odcisk i przymilać się do różnych środowisk. Pamiętamy przecież nieudolną próbę ogrzania się przy inicjatywach patriotycznych – prezydent chciał iść na czele Marszu Niepodległości, teraz usiłuje udowodnić, że interesuje się „Rodzinami Łączkowymi” albo zależy mu na upamiętnieniu Wyklętych. Komorowski nie prezentuje jednak żadnej istotnej myśli propaństwowej, tylko płynie z prądem. Prezydent pełni swój urząd byle jak. Ma oczywiście poparcie reżimowych mediów, ale wszyscy widzimy (nie tylko osoby o przekonaniach konserwatywno-prawicowych), że jest słaby, bez ducha, przekonany, że honory i urząd po prostu mu się należą za samo pozowanie przed kamerami z miną, zdradzającą frasunek sprawami państwowymi. Tym, co Komorowski mógłby zrobić dla Polski najlepszego, jest rezygnacja z kandydowania.

Wkrótce może się jednak zrobić gorąco wokół prezydenta. Za kilka dni odbędzie się premiera wywiadu-rzeki z Komorowskim „Zwykły polski los”, która ponoć zdradza wiele kompromitujących faktów z życia głowy państwa. Komorowski miał ponoć planować zamach na milicjanta.

To akurat w mojej ocenie nie jest kompromitujące. Planowanie zamachu na milicjanta to nie jest coś, czego prezydent powinien się wstydzić. Tyle, że to moim zdaniem bujda na resorach, bo gdyby rzeczywiście tak było, to Komorowski podjąłby zgoła inne decyzje rodzinne. Inaczej musiałby w pierwszej kolejności przystąpić do rozprawy z teściami (śmiech). Natomiast, jeśli rzeczywiście będąc w rządzie Mazowieckiego, nasyłał milicję na protestujących studentów czy ludzi, którym nie podobało się bratanie z przedstawicielami komunistycznego reżimu, to ma się czego wstydzić.

Dziś prezydent błysnął kolejną złotą myślą. „Wysłanie sił rozjemczych ma sens, jeżeli jest rozejm, bo jak jest wojna to trudno tam wysyłać żołnierzy” - napisał na Twitterze, ku wielkiemu rozbawieniu internautów.

Komorowski powinien wykorzystać szansę, którą daje mu urząd i milczeć – im więcej, tym lepiej. Wypowiedzi prezydenta są różne, możemy się z nich śmiać, ale gorsze są jego decyzje, które go drastycznie kompromitują.

Na przykład?

To decyzja o awansowaniu odpowiedzialnego za śledztwo w Prokuraturze Wojskowej prok. Parulskiego. A przecież to śledztwo to pasmo porażek i hańba dla Polski. Kolejna decyzja to awansowanie gen. Janickiego, który powinien stanąć przed sądem z zarzutami, jeśli nie zdrady stanu, to niedopełnienia obowiązków. Przypomnę, że choć w lotnisku w Smoleńsku nie było żadnego funkcjonariusza BOR, to jej szef nie odpowiedział za to karnie. Samo lotnisko nie zostało też sprawdzone przez BOR. Na koniec wspomnę o wizycie generała Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaja Patruszewa w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. To człowiek odpowiedzialny za wymordowanie kilkuset mieszkańców Moskwy. Autorstwo tamtego zamachu przypisano terrorystom czeczeńskim, co stało się pretekstem do wywołania wojny czeczeńskiej. Za ujawnienie tego Aleksander Litwinienko zapłacił życiem. Dopuszczenie do wizyty w biurze BBN takiego człowieka (który nota bene, swobodnie porusza się po Polsce) jest absolutną kompromitacją.

Rozm. MaR