- Pierwsza z poziomu wielkiej polityki: była to świadoma prowokacja i demonstracja siły w odpowiedzi na słowa prezydenta Obamy gwarantującego w Tallinie bezpieczeństwo Estonii. Wiązałoby się to z przygotowaną przez FSB operacją prowokacyjną, polegającą na wciągnięciu estońskiego funkcjonariusza we współpracę/kontakt pod pozorem uzyskania informacji ważnych dla bezpieczeństwa Estonii. Druga, bardziej dramatyczna, może mieć związek z rozpracowaniem rosyjskich prób przekraczania granicy, bo przygotowywane są szlaki przemieszczania „zielonych ludzików”. Trzecia dotyczy nielegalnej działalności oficerów FSB, którzy montowali możliwości przemytu przez granicę estońską i Kohver jakoś wszedł im w paradę – mówił Kowalski w wywiadzie dla „Naszego Dziennika”.

Sygnał, że cała ta sprawa jest prowokacją, stanowi choćby fakt, że Rosjanie – wbrew umowom międzynarodowym – opóźniali moment kontaktu oficera estońskiego z konsulem. - Rosjanie pomimo umowy z Estonią, która reguluje takie przypadki i gwarantuje, że najpóźniej w trzeciej dobie strony umożliwią kontakt z konsulem, wyrazili na to zgodę czwartego dnia. Niby szczegół, ale jak bardzo wymowny. W klasycznie sowieckim stylu pokazali, że ich prawo nie dotyczy – mówi ekspert.

Co może czekać Kohvera? Odpowiedź zależy od tego, który ze scenariuszy jest realizowany. - Jeżeli była to tylko prowokacja na użytek polityczny, to nic szczególnego się nie działo, były przesłuchania, nękające i nieprzyjemne, ale nie niebezpieczne. Jeżeli jednak Kohver naprawdę rozpracował jakąś grupę przemytniczą kontrolowaną przez FSB, to mogą chcieć zorientować się, co naprawdę o nich wie. Wtedy już miło nie będzie. Nie mogą poddać go torturom, które będzie po nim widać, ale przecież znane są bardzo skuteczne metody doprowadzenia człowieka do granic wytrzymałości bez użycia przemocy fizycznej. Kohver będzie przetrzymywany w areszcie zgodnie z bajką, którą wytworzyła FSB – podkreśla Kowalski.

A na koniec podkreśla, że cała ta akcja to element wojny z Zachodem. - Jest to element wojny psychologicznej, którą Rosja toczy z Zachodem. Nie chodzi o to, aby nikt nie wiedział, że Rosjanie porwali Estończyka. Jest wielu świadków, że łączność estońska w tym rejonie była zakłócona. Są wyraźne ślady na pasie zaoranej ziemi na granicy estońsko-rosyjskiej, jednoznacznie pokazujące, skąd przyszła grupa porywaczy, są ślady po odpalonych granatach hukowych. Potwierdzili to nawet rosyjscy pogranicznicy w czasie wizji lokalnej. Komentatorzy w głównych mediach europejskich nie mają wątpliwości, jaki naprawdę był przebieg zdarzeń. I o to Rosjanom chodzi. Chcą, by Zachód, opinia publiczna, tzn. obywatele mieszkający w wygodnych domach, zrozumieli, że dla Rosjan wojna to fraszka, bo oni NATO się nie boją, a z sankcji sobie kpią – zaznacza Kowalski.

TPT/Nasz Dziennik