Portal Fronda.pl: Prowadzone w Mińsku rozmowy pomiędzy przywódcami Rosji, Niemiec, Francji, Białorusi i Ukrainy zakończyły się porozumieniem. Od 15 lutego ma obowiązywać zawieszenie broni w Donbasie. Jednak już pojawiają się wątpliwości co do trwałości tego porozumienia i obawy, że Ukraina została jeszcze bardziej wepchnięta w ręce Rosji.

Stanisław Pięta, PiS: Obawy, co do trwałości tego rozejmu, są całkowicie uzasadnione. Nie można ufać zapewnieniom strony rosyjskiej, bo żadna umowa z Rosją nie jest warta więcej, niż papier, na którym została sporządzona. Rosjanie nigdy nie szanowali i nie szanują nadal danego słowa, to jest fundamentem ich antykultury politycznej. Rosja robiła, robi i nadal będzie robić wszystko, aby podporządkować sobie Ukrainę. Zresztą, nie tylko Ukrainę. Taka polityka jest wpisana w istotę idei państwowej tego kraju. Rosja bez ujarzmiania sąsiadów, gnębienia ludzi, podporządkowania sobie opornych po prostu nie może istnieć. Proszę zobaczyć, jak wygląda sytuacja – najpierw Putin odbiera Ukrainie siłą Krym, następnie odbiera jej wschodnie prowincje, a to wszystko dzieje się przy bezczynności świata, bo przecież śmieszne są sankcje wprowadzone przez Stany Zjednoczone czy Unia Europejska przebierająca nogami, by jak najszybciej znieść nawet minimalne utrudnienia. Przypomnę, że Stany Zjednoczone gwarantowały (choć dziś się od tego już uchylają) niepodległość i całość terytorialną Ukrainie wówczas, gdy ta zrezygnowała z głowic atomowych posiadanych na swoim terytorium.

Jak Pan ocenia rolę przywódców zachodnich państw w wypracowywaniu porozumienia w Mińsku?

Państwa Unii Europejskiej w olbrzymiej większości (bo trzeba tutaj docenić postawę Litwy, która nie tylko jednoznacznie udzieliła poparcia Ukrainie, ale jeszcze przekazała jej broń) zostawiły Ukrainę na pastwę losu. Władimir Putin widzi, że w każdej chwili będzie mógł sobie pozwolić na więcej. Ile armia rosyjska, wyposażona w nowoczesną broń wyrwie Ukraińcom, tyle zostanie zaakceptowane przez strachliwą, nieposiadającą moralnego kręgosłupa i fundamentu Unię Europejską.

Polska też całkiem wycofała się z negocjowania porozumienia pomiędzy Rosją a Ukrainą.

To bardzo przykre, że taką kunktatorską politykę prowadzi polski rząd. To jest ohydna polityka, za którą będziemy się wstydzić. Niech nikt nie sądzi, że Rosja po podporządkowani sobie Ukrainy, na tym poprzestanie. Będzie realizowany scenariusz przedstawiony przez prezydenta RP śp. Lecha Kaczyńskiego. Już widzimy nasilające się incydenty, jak uprowadzenie oficera jednego z państw bałtyckich, zatrzymanie statku litewskiego, nieustanne prowokacje lotnicze czy naruszanie przestrzeni powietrznej... To naprawdę żenujące, że Rosjanie wysyłają 30-letni bombowiec, by przeleciał nad kanałem La Manche, a to wywołuje taką trwogę u przywódców państw zachodnich, że gotowi są poświęcić wolność narodu i niepodległość państwa europejskiego, z którym podpisano umowy stowarzyszeniowe. Do państw Unii Europejskiej, które w ten sposób ulegają Putinowi można żywić tylko jedno uczucie – pogardy.

Z jednej strony, działania prezydenta Komorowskiego czy ministra Schetyny ws. Ukrainy porównywane są do wymachiwania szabelką i prowokowania Putina, z drugiej – europoseł PiS Janusz Wojciechowski porównuje spotkanie w Mińsku do konferencji w Jałcie, gdzie wszystko odbywa się bez głosu Polski.

Polska nie istnieje. Przecież Polska, prowadząc taką politykę, jest niewiarygodna nawet dla samej Ukrainy. Ukraińcy doskonale pamiętają haniebne postępowanie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, który namawiał ich do podpisania porozumień z, już praktycznie martwym politycznie, Janukowyczem. Co więcej, groził im, że wszyscy będą martwi, jeśli nie zgodzą się na podpisanie układu, utrzymującego funkcjonowanie Janukowycza. Sikorski realizował wtedy interesy Kremla, a nie interesy Rzeczypospolitej. Trudno dziwić się temu, że nawet sami Ukraińcy nie zabiegają o obecność Polski przy stole, przy którym podejmowane są ważne dla nich decyzje. Polska jest postrzegana jako państwo całkowicie uległe, realizujące polityczne interesy Kremla, niewychylające się poza stanowisko Niemiec i Francji, które też uwzględnia interesy Putina. Polskiej polityki zagranicznej nie ma.

Rozm. MaR