Polska dołoży się do zapowiedzianej przez UE pomocy dla uchodźców z Syrii. Kilkudziesięciu Polaków ze strefy walki na Ukrainie nie może się doprosić pomocy w wyjeździe. MSZ odpowiada im, że sytuacja w ich mieście jest stabilna.

– Ja nie mogłam zadeklarować dziś konkretnej kwoty, ale na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów podejmiemy taką uchwałę i zadeklarujemy określoną kwotę, o której wysokości poinformujemy również przewodniczącego Rady Europejskiej i przewodniczącego Komisji Europejskiej – powiedziała Kopacz na konferencji prasowej po szczycie UE. Przywódcy państw Unii uzgodnili, że zmobilizują dodatkowo co najmniej 1 mld euro na pomoc dla uchodźców w obozach w Turcji i Jordanii. Pieniądze zostaną przekazane za pośrednictwem biura Wysokiego Komisarza ONZ ds. uchodźców (UNHCR) i Światowego Programu Żywnościowego.

Ewa Kopacz podała, że starała się o podanie dat utworzenia tzw. hot spotów w krajach granicznych UE, czyli punktów weryfikacji uchodźców. Mają one pomóc w odróżnieniu uchodźców od imigrantów ekonomicznych. Punkty te powstają we Włoszech i w Grecji.
Kopacz poinformowała, że Polska popiera także pomysł powołania europejskiej straży granicznej.

– Padały takie głosy i wiele było pozytywnych sygnałów; była zgoda na to, żeby tworzyć taki europejski korpus straży granicznej. Nie słyszałam ani jednego głosu przeciwnego, my też nie jesteśmy przeciwni. Jesteśmy w stanie w tej akcji uczestniczyć – powiedziała premier.

Kopacz była też pytana o słowa szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska, który mówił na konferencji prasowej po szczycie, że UE musi mieć świadomość, iż największa fala uchodźców, liczona w milionach, jeszcze przybędzie do Europy.

– Po to, żeby te miliony nie dotarły, to dzisiaj te działania nie mogą ograniczyć się do rozdziału uchodźców. To musi być działanie, o którym mówiliśmy: musimy uszczelnić granice, wspierać kraje, w których są obozy, mieć wypracowana politykę powrotową, mieć fundusze na wsparcie krajów pierwszego kontaktu, do których przybywają imigranci – powiedziała Kopacz.

Tymczasem Polacy z ukraińskiego Mariupola nadal czekają na pomoc państwa polskiego w wyjeździe z zagrożonej strefy. Ambasador RP na Ukrainie Henryk Litwin spotkał się tam z Polakami, by zapoznać się z ich sytuacją w związku z apelami o ewakuację do Polski. Mariupol znajduje się kilkanaście kilometrów na zachód od linii konfliktu. Za miastem przebiega linia frontu.

– Gotowość wyjazdu do Polski deklaruje kilkadziesiąt osób polskiego pochodzenia – poinformował Litwin obecnych na miejscu dziennikarzy z Polski. Osoby te legitymują się paszportami Ukrainy; większość ma Kartę Polaka. – Problemem nie jest to, że oni czują się porzuceni, ale że nie są w stanie odbudować poczucia stabilności i czują wiszący nad głowami miecz zagrożenia – powiedział ambasador.

Litwin poinformował, że w Mariupolu spotkał się też z przedstawicielami miejscowych władz, które pracują nad ustabilizowaniem sytuacji w tym rejonie, a także z katolickimi księżmi.

Około 100 osób polskiego pochodzenia z Mariupola poprosiło polskie władze o pomoc w powrocie do kraju. O ewakuowanie Polaków apeluje też PiS. MSZ odpowiada, że może być to trudne „z punktu widzenia prawa międzynarodowego”. Według wiceszefa MSZ Rafała Trzaskowskiego sytuacja w Mariupolu jest obecnie stabilna.

– Jeżeli cokolwiek się zmieni, będziemy gotowi do ewakuacji – zapewnił Trzaskowski we wtorek. Według różnych ocen w Mariupolu mieszka około 200 Polaków.

KJ/Tvp.info