Wbrew temu, co 1 września z okazji rozpoczęcia nowego roku szolnego, pokazywały media, nie we wszystkich szkołach jest przyjemnie i kolorowo. Nie w każdej na maluchy czekają zabawki i ciepła woda w łazience. Nie wspominając już o laptopach dla każdego ucznia.

 

O fatalnych warunkach w szkołach informują sami rodzice. Do Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, prowadzącego akcję Ratuj Maluchy, przysyłają setki listów, w których opisują relacje ze szkół, do których chodzą ich dzieci. Po takiej lekturze, trudno przejść wobec problemu obojętnie.

 

Będzin: "Rodzice ciągle słyszeli, że chodzi o bezpieczeństwo dzieci, że panie mają tyle papierów do wypełnienia, że one nie mają czasu".

 

Banino pod Gdańskiem: "Zimą, kiedy nie ma ogrzewania siedzimy tam w kurtkach, a latem, w czerwcu, nie można wytrzymać z powodu upału i zaduchu".

 

Gliwice: "Takie toalety widziałam ostatnio w głębokim PRLu... Górnopłuki, które wydawałoby się już nie mają racji bytu. Kafle same chcą ze ścian schodzić. (...) W ścianę wbity zagięty gwóźdź spełniający rolę wieszaka na papier toaletowy. Oczywiście pusty. Papieru brak. 
I do tego ten straszny odór! Już nawet szalety miejskie są w lepszym stanie...".

 

Jastrów: "Mam wrażenie, że tu czas się zatrzymał".

 

Katowice: "Po papier toaletowy dzieci muszą chodzić na portiernię".

 

Kraków: "Już nie raz płakały, że jak się przebierają na WF, to starsze dzieci z gimnazjum się z nich śmieją".

 

Poznań: "Zabawki nowe i ładne zostały schowane, a dzieci dostały stare i połamane".

 

- Wezwaliśmy rodziców do nadsyłania relacji i gromadzimy je w jednym miejscu. Chcemy, żeby obraz rzeczywistości szkolnej dotarł wreszcie do polityków – mówi portalowi Fronda.pl Karolina Elbanowska ze Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców.


Raport: „Krajobraz szkoły” jest przygotowywany pod kątem zbliżającego się pierwszego czytania projektu ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty (15 września), podczas którego zostanie zaprezentowany. Jak zapowiada Elbanowska, będzie uzupełniany kolejnymi relacjami rodziców, także tych których sześcioletnie dzieci nie poradziły sobie w pierwszej klasie.

 

Karolina Elbanowska

Kilka dni temu Stowarzyszenie Rzecznik Praw Rodziców alarmowało o rażącej luce prawnej w ustawie minister Hall. Nie ma w niej przepisów regulujących cofnięcie dziecka, które nie poradziło sobie w pierwszej klasie do edukacji przedszkolnej.


15 września raport zostanie przedstawiony posłom. - Mamy nadzieję, że trafi również do kandydatów. Nasi ustawodawcy mają jak dotąd bardzo nikłe wyobrażenie na temat tego, co się dzieje w szkołach. Te, pokazywane w telewizji to nie są szkoły w Polsce, to są szkoły w Warszawie, ewentualnie w miastach, w których dana stacja telewizyjna ma swój ośrodek. Często są to obiekty pokazowe, jak wioski potiomkinowskie, wytypowane dla mediów przez wydziały oświaty – komentuje Elbanowska. 


Z przysyłanych do raportu relacji wynika zresztą, że w dużych miastach wcale nie jest lepiej. - Tam po prostu jest więcej pieniędzy na wydatki związane z infrastrukturą. - Ale co z tego, że bogata gmina kupi dywaniki do klas, jeśli one będą leżały pod ławkami? Sal szkolnych przecież nikt nie rozbudowuje - mówi Elbanowska.

 

Rodzice, ze Stowarzyszenia mają nadzieję, że raport przemówi do wyobraźni polityków. - Jeśli operujemy konkretem, to trudniej jest nas zwodzić, że wszystko jest dobrze. Niestety, nie jest – konstatuje Elbanowska.

 

- Niewątpliwie, są szkoły, w których wszystko wygląda perfekcyjnie, ale to nie jest argument by przeprowadzać rewolucję i mechanicznie obniżyć wiek szkolny do 6 lat już od września przyszłego roku, skazując dzieci na start w podwójnym roczniku. Normą jest niestety brak jakiegokolwiek przygotowania do tej akcji. I nie chodzi tylko o to że w wielu szkołach panuje tłok, nauka zmianowa, że nie ma pieniędzy na niezbędne remonty, o placach zabaw nie wspominając. Problemem jest też brak przygotowania kadry pedagogicznej do pracy z tak małymi dziećmi, tragiczna podstawa programowa i obciążająca nauczycieli biurokracja. Pedagodzy mają ogromne problemy z opanowaniem lekcji z udziałem sześciolatków. Te dzieci zwyczajnie nie mają cierpliwości, by siedzieć godzinami w ławkach – wylicza Elbanowska.

 

I dodaje: „Co gorsza od tego roku do szkół trafiają także 5-latki a nawet 4,5-latki, ponieważ reforma nakłada na nie obowiązek edukacji przedszkolnej. Przy chronicznym braku miejsc w tradycyjnych przedszkolach, samorządy coraz częściej organizują tzw. oddziały przedszkolne w szkołach". 


- Jako rodzice i obywatele nie możemy się na to wszystko zgodzić. Dlatego zebraliśmy blisko 350 tys. podpisów pod projektem ustawy będącym wetem do reformy obniżenia wieku szkolnego. 15 września będziemy relacjonować obywatelski projekt w sejmie. A już trzy tygodnie później będzie okazja do oceny posłów przy urnach wyborczych – kończy Elbanowska.


Marta Brzezińska