Zacznę od przeproszenia co wrażliwszych czytelników za użycie sformułowania „szczucie cycem”. Na swoje usprawiedliwienie napiszę jedynie, że istnieje dość duża grupa użytkowników Facebooka, którzy na profilu zatytułowanym właśnie „Szczucie cycem” gromadzą liczne przykłady przedmiotowego wykorzystania kobiecego ciała w reklamie i ogólnie pojętej przestrzeni publicznej. Po obejrzeniu występu Cleo i Donatana w finale Eurowizji można jednogłośnie i bez najmniejszych wątpliwości przyznać temu duetowi dożywotnie pierwsze miejsce w straszeniu biustem.

Straszeniu? - może zapytać mało rozgarnięty troglodyta z piwem w ręku, rozochocony występem „Słowianek”. A owszem, straszeniu bo to, co zaprezentował Donatan wraz ze swoją uroczą partnerką mieści się tylko i wyłącznie w takich kategoriach. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że większość współczesnych teledysków w młodzieżowych kanałach muzycznych ociera się co najmniej o soft porno. Jak wynika z różnych badań, nawet ponad 80 proc. klipów muzycznych zawiera treści nawiązujące do seksualności. Pół biedy, kiedy jest to po prostu pląsająca w rytmie bitów apetyczna piosenkarka albo tancerka, bo naprawdę może być znacznie gorzej... 

Jednak konstatacja, że tak dziś wyglądają teledyski a fakt wysłania Donatana i Cleo na Eurowizję to już zupełnie dwie różne bajki. Bo z czym teraz będą się kojarzyły Polki? Jasne, z atrakcyjnym ciałem (w końcu najpiękniejsze dziewczyny na świecie...), ale także z gotowością do seksu. A właściwie – tylko z tym. Doskonale występ prymitywnego duetu podsumowała Kinga Matusiak. „Nie dość, że Polki i tak mają ogólnie dość ciekawą opinię "dobrych" prostytutek (wiele Polek poza granicami kraju właśnie w taki sposób zarabia), o czym teoretycznie każdy wie (a praktycznie pewnie niejeden!), to jeszcze na Eurowizji scenografia nie pozostawia złudzeń. Kim jest Polka? Cycatą wieśniarą z idiotycznym wyrazem twarzy i ruchu ciała, zachęcającym raczej do kopulacji, a nie do głosowania. Ubijająca dwuznacznie masło (?!), piorąca tarą odzież...” - napisała na portalu Natemat.pl. I właściwie, można by już nic nie dodawać, no może jedynie to, że Polka nie tylko chętnie daje ciała i pierze, ale później jeszcze z właściwym tylko sobie wdziękiem polewa biust szmatą z wiadra. 

Moglibyśmy w tym miejscu skończyć podsumowanie występu Polski na Eurowizji, konstatując stwierdzeniem, że pokazaliśmy się Europie z d... strony (całkiem dosłownie). Wniosek z tego widzowie wyciągną całkiem prosty – to nasz jedyny towar eksportowy, na nic więcej nas nie stać, a Polka, tudzież Słowianka to nie partnerka do rozmowy, ale do... (tu proszę samemu wpisać sobie stosowne dla Państwa wrażliwości określenie). 

Ale warto zadać w tej sprawie jeszcze kilka pytań. Na jakiej podstawie Telewizja Polska wytypowała Donatana do reprezentacji na Eurowizji? Czym się kierowała? Przecież doskonale znane były „możliwości” duetu, choćby z teledysków, które swego czasu wywołały w Polsce niemałą burzę. A może właśnie o to chodziło? Błysnąć na świecie nagim ciałem... I na koniec najważniejsze – gdzie w tym wszystkim są feministki?! Gdzie są kobiety, które rzekomo walczą z dyskryminacją i seksizmem? Gdzie panie, które uzurpują sobie prawo do reprezentowania Polek? Jutro będą obradować na Kongresie Kobiet. Zapewne po raz nie-wiem-który ponarzekają na Kościół, który rządzi Polską, powiedzą coś o konieczności parytetów, aborcji i antykoncepcji i wrócą w poczuciu spełnienia misji do domu. A to, że kilkanaście milionów widzów zobaczyło, jak w Polsce traktowane są kobiety (dla jasności – jak ubijaczki masła(?), praczki i przedmioty zaspokojenia seksualnego)... kogo to obchodzi? Paru oszołomów, którzy nie kupują tłumaczeń, że "taka konwencja" i dla których machanie biało-czerwoną szmatką przez Cleo to zwyczajne szarganie polskiej flagi... 

Marta Brzezińska-Waleszczyk