W „nowoczesnej” Europie coraz mniej ludzi skłonnych jest nazywać rzeczy po imieniu. Wszystko się maskuje, ubiera w coś mylącego, tak, że człowiek nie wie z czym ma do czynienia. Zaczyna się nawet przyzwyczajać to tego, że nie ma Prawdy, że prawd jest tyle ilu jest ludzi. Faktycznie wiele spraw jest takich, które można poddawać dyskusji, można nimi manipulować. Do niedawna były jeszcze sprawy oczywiste, np. to, że są dwie płci, kobieta i mężczyzna i że z ich połączenia wynika dziecko, które mimo biologicznej oczywistości jest darem miłości. Dramat kłamstwa posunął się do tego, że dziś ojciec boi się publicznie przytulić córkę, że mama musi usprawiedliwiać przed synem, dwóch macających się publicznie panów bo inaczej okaże się homofobem. To jednak nic.. nawet płeć przestaje być oczywista.

 

Zboczeńca nie można nazwać zboczeńcem, geja – ciotą, bo to obraźliwe. Jednak do niedawna określenia te, były wyrazem prawdy, gwałcisz zwierzęta - jesteś zboczony, zamiast być aktywnym i walczyć o czekająca na księcia, księżniczkę (czekająca - kobieta jest bierna), sam się stawiasz w roli takiej księżniczki – do pewnego momentu jesteś mentalną ciotą, po pewnym fakcie możesz stać się i fizyczną...

 

 Dlaczego dzisiaj tak nie możemy, dlaczego mimo, że coraz głośniej mówi się o wolności słowa, fałszuje się prawdę i każe się po prostu kłamać – bo jak inaczej nazwać, nie nazywanie rzeczy po imieniu? Jak inaczej nazwać wyszukiwanie ładnie brzmiących słów tylko po to aby niby nikogo nie urazić? Dlaczego nikt nie wpadnie na to, że bardziej można kogoś urazić kłamstwo? Konsekwencje tego kłamstwa zbierze nie jednostka ale i środowisko, szerzej państwo a w konsekwencji kultura (patrz dzisiejsza Europa) jej stany mentalny jest konsekwencją próby właśnie ubierania rzeczy ohydnych w ładne słowa po to by „nie ranić”. Czy Europa nie jest dziś obłudna? Czy nie stoi nad przepaścią? Polska - i ogólnie część Wschodnia - jeszcze się trzymają, jeszcze nie jest źle, co więcej nawet w Polsce odczuwalny jest pozytywny powiew. Powiew, który oczyszcza atmosferę. Naturale, że nie będzie on spotykał się z uznaniem i powszechną aprobatą, skoro jest powiewem oczyszczającym - z natury spowoduje tarcie. Tarcie to widać po reakcjach z zanieczyszczonego Zachodu, Zachodu, który mimo wszystko w głębi woła o pomoc. Jakiego rodzaju pomocy mogą potrzebować od biednej Polski? Przykład zawsze zwyciężał, zwyciężali też mali i niepozorni z doświadczonymi w boju wojownikami. Jeśli nam się uda, damy nadzieję i konkretny przykład. A to wystarczy żeby sami mogli w końcu odkryć tą prawdę o której my wiemy.

 

Podejmuję ten temat świadomie, gdyż zależność, która występuje między tymi sprawami układa się w jedną całość pt. „Europa, która obrała zły kierunek”. Ta Europa, która została wzniesiona na fundamentach świętych. Fundament świętych, dobrych i sprawdzonych wartości leży dziś pod warstwą, zmieszanych choć pięknie nazywanych zboczeństw. Trzeba to oczyścić. Mężczyzna jest mężczyzną, chce być męski, staje się nim bardziej doświadczając życia, na pewnym etapie dojrzałości potrzebuje do stania się jeszcze bardziej mężczyzną kobiety, bo jak bez niej poczuje odpowiedzialność za „przedmiot kochania”, jak pozna smak owocu miłości, gdy nie będzie miał dzieci? Dla kogo będzie żył, poświęcał się? Wszystkie te cechy są przypisane mężczyźnie, (poza nielicznymi wyjątkami, chorobami itd.) mężczyzna, który boi się odpowiedzialności za drugiego człowieka i ucieka w wolne związki jest ciągle chłopcem. Gej, jest osobą chorą, jeśli na płaszczyźnie cielesnej społeczeństwo nie rozumie, że „wypięcie się” mężczyźnie jest aktem kobiecym a nie męskim to może przemówi, fakt natury, z którą przecież powinniśmy współgrać, żyć w harmonii? W jakiej harmonii z naturą, żyje mężczyzna, który rezygnuje z zaszczytnej roli jaka mu przypadła na rzecz bycia czyjąś ciotą? Przecież z wyboru nie stanie się piękną kobieta(choć coraz częściej pojawiają się fałszywe głosy, że to możliwe), nadal będzie niby mężczyzną, choć takim bez męskiego charakteru. Będzie egzystował wbrew naturze. To samo tyczy się kobiet i ich kobiecości (oczywiście poza wyjątkami kobiet, które świadomie oddały się na służbę największej Miłości, i żyją w zakonie, służąc) Kobieta staje się coraz bardziej kobieca przy kochającym i panującym nad domowym ogniskiem mężczyźnie. Jak ma w pełni rozwinąć swoją kobiecość, żyjąc bez mężczyzny w ciągłym lęku? Nigdy nie będąc matką?

 

Niezrozumiały wciąż jest fakt, że mimo licznych znaków jakie dostajemy, pozostajemy głusi na tą prawdę. Prawdę, że bez Boga i powrotu do idei wspólnoty (chcę przypomnieć, że wspólnota z definicji to zbiorowość różności, która w centrum stawia Boga, bez odniesienia do Boga przestaje z definicji być wspólnotą) grozi nam zagłada. Nie chodzi mi o wzbudzenie strachu, nie chce siać paniki ale bardziej poruszyć serca, w których jest zapisana ta Prawa. Szczęście w tym, że mimo najgorszych opinii, jako naród jesteśmy w większości dobrzy. Poza nielicznymi wyjątkami, jesteśmy nadzieją innych, tych, którzy nie wiedzą jak sobie poradzić. Nam natomiast, nie wolno tracić wiary, wiary w słuszność iż możemy być wschodzącym słońcem na nowo budzącej się chrześcijańskiej Europy. Na nowo, gdyż Europa, miała już swoje duchowe odrodzenie i był to jej najpiękniejszy czas, czas w którym powstawały arcydzieła, czas który z perspektywy oceniamy jako ten „mający dusze”. Ta dzisiejsza Europa też tą duszę ma, z tym, że leży ona ukryta w smogu, który „coś” musi przewiać...

 

Tomasz Wandas