Polskie władze zapewniają, że będą walczyć o jak najlepsze prawa Polaków w Wielkiej Brytanii po wyjściu tego kraju z Unii Europejskiej. Takie deklaracje to efekt decyzji brytyjskiego parlamentu i zgody deputowanych na rozpoczęcie procedury wychodzenia z Unii Europejskiej.

Deputowani w Londynie zdecydowali, że po wyjściu Wielkiej Brytanii obywatele innych krajów Unii na Wyspach będą mieli jedynie polityczną, czyli niepewną obietnicę utrzymania swoich praw, w tym zamieszkania i pracy.

Premier Beata Szydło podkreśla jednak, że nie jest to ostateczna decyzja. "To będzie kwestia negocjacji. Będzie szczyt, który będzie poświęcony przygotowaniu do tych negocjacji" - mówiła premier. Szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski dodał, że efektem negocjacji musi być równy status Brytyjczyków w Unii i Europejczyków w Wielkiej Brytanii. "To Wielka Brytania będzie musiała się podporządkować do wspólnej polityki europejskiej, która będzie negocjować status obu tych populacji" - dodał.

Twarde negocjacje zapowiada też goszczący w Warszawie belgijski minister spraw zagranicznych Didier Reynders. "Wspólnie z wszystkimi kolegami z Europy będziemy bronić jasnego statusu prawnego wszystkich Europejczyków, którzy znajdują się na terenie brytyjskim" - powiedział.

Ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Jolanta Szymańska mówiła w Polskim Radiu 24, że Brytyjczykom nie będzie opłacało się wydalać cudzoziemców. "Bezrobocie w Wielkiej Brytanii jest niezwykle niskie, można powiedzieć, że go nie ma. Oni nie są barierą na tym rynku pracy, oni są potrzebni brytyjskiej gospodarce" - dodała.

Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii mieszka teraz około 3,5 miliona obywateli pozostałych krajów Unii Europejskiej, w tym niemal milion Polaków.

Wczorajsza uchwała brytyjskiego parlamentu oznacza, że premier Theresa May może już rozpocząć formalną procedurę wychodzenia z Unii Europejskiej. Ma to potrwać minimum dwa lata.

emde/IAR