Badacze międzynarodowej instytucji Worldwide Independent Network/Gallup International Association (WIN/GIA) o subiektywne odczucia dotyczące wiary spytali 64 tys. osób w 65 krajach świata. Polska wyraźnie odbiega od trendów zachodnioeuropejskich. Jako osoby wierzące w Boga deklaruje się u nas aż 86 proc. Polaków, 10 proc. wątpi, a 2 proc. uważa się za ateistów. Dane te przytacza najnowszy numer tygodnika „Newsweek”.

Najbardziej religijnym narodem, według WIN/GIA, okazali się Tajlandczycy. Aż  94 proc. z nich zadeklarowało się jako osoby o głęboko wierzące. Podobnie – na poziomie 93 proc. – do swojej wiary przyznawali się mieszkańcy Armenii, Bangladeszu, Gruzji i Maroka.

Jeśli chodzi o kraje, w których ateizacja postępuje w szalonym tempie to są to przede wszystkim kraje zachodniej Europy, wschodniej Azji i Australii.

Tygodnik „Newsweeek”, który przytoczone wyżej badania opublikował, już w tytule informuje, że Polska jest jak Afganistan. W końcu trzeba poszukać odpowiednich porównań, żeby deklarowaną wiarę wyśmiać i zdeprecjonować. Skandalem jest bowiem przyznawanie się do swojej wiary, i to takim skandalem, który porównać można jedynie to bycia talibem. Autorom „Newsweeka” umyka przy tym fakt całkowicie odmiennej struktury wiary islamu i chrześcijaństwa czy też odmienności kultury polskiej od afgańskiej.

Nie ma jednak, co ukrywać, że na tle swoich sąsiadów Polska jest fenomenem. Ateistyczne Czechy z jednej strony, Niemcy z pustymi  kościołami, za morzem Szwedzi, wśród których tylko co 5 deklaruje się jako wierzący w Boga. Co prawda lewicowe autorytety oburzają się na polską religijność, przyczepiają jej łatki zaściankowej. Tyle że publicystyczne spory nie przekładają się na deklarowaną religijność. Kościoły wciąż mamy pełne. Powołania też są (choć, szczególnie jeśli chodzi o kobiecie, to jednak ich ubywa). Na razie księży nie brakuje. I znów lewica chcąc obrzydzić Kościół głosi wszem i wobec, że księża są monotematyczni, zaglądają wiernym do łóżek, pouczają w sprawach moralnych, ewentualnie zajmują się tylko polityką. Takie rzeczy może mówić tylko ten, kto kościół omija szerokim łukiem.

Wbrew insynuacjom „Newsweeka” do państwa wyznaniowego Polsce naprawdę daleko. Obecność katechezy w szkołach publicznych na pewno nie jest tego przejawem, bo przedmiot taki jest także w szkołach niemieckich czy austriackich, a oba te kraje trudno uznać za wyznaniowe. Przejawem państwa wyznaniowego nie jest praca kapelanów w szpitalach czy więzieniach, ani obecność krzyży w budynkach użyteczności publicznej.

Porównanie Polski do Afganistanu ma także jeszcze inny cel. Chodzi o to, aby odwrócić uwagę od tego, że jednak ludzie potrzebują w swoim życiu Boga, a wspólnoty ludzi wierzących rosną w siłę. I choć nie sposób nie zauważać pewnych trendów laicyzacyjnych, to jednak ludzi szukających sacrum, Absolutu nie brakuje. Takie tendencje zauważa zresztą szef WIN/GIA Jean-Marc Leger: „Liczba tych, którzy uważają się za religijnych, jest bardzo wysoka. Co więcej, na całym świecie przybywa wierzących wśród młodych ludzi”. Ludzie po prostu potrzebują Boga.

Siostra Faustyna Kowalska zanotowała w swoim „Dzienniczku”:  „Gdy się modliłam za Polskę - usłyszałam te słowa: „Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje". Sondaż Gallupa jest niejako potwierdzeniem tych proroczych słów. Nie ulega też wątpliwości, że sondaż ten jest dowodem na to, że laicyzacja nie jest ani nieunikniona ani konieczna. Większość ludzi na świecie wierzy w Boga, wspólnoty ludzi wierzących rozwijają się szybciej, a narody bez Boga wymierają. I zapewne to tak bardzo zezłościło „Newsweek”, że musiał się on zrównać Polaków z talibami.

Małgorzata Terlikowska