„Pol­ska prze­wi­dzia­ła 100 mln euro po­mo­cy dla Ukra­iny. Chce­my wspie­rać re­for­my prze­pro­wa­dza­ne przez rząd w Ki­jo­wie. Nasza pomoc ma bar­dzo okre­ślo­ne za­sa­dy; ma ona cha­rak­ter wią­za­ny” – mówiła na konferencji prasowej premier Ewa Kopacz.

To dość ważna zapowiedź, bo 100 mln kredytu dla Ukrainy byłoby pierwszą poważną pomocą, jaką Polska oferuje Kijowowi. Niestety, chodzi tu o kredyt wiązany, nie jest więc to znowu nic konkretnego. 

„Ten kre­dyt opie­ra się na za­sa­dach po­mo­cy wią­za­nej. Jeśli wła­dze Ukra­iny wska­żą ob­szar do od­bu­do­wy na te­re­nie ob­ję­tym dzia­ła­niem wo­jen­nym, to nasi bu­dow­lań­cy wy­ko­na­ją pracę i po­mo­gą” – tłumaczyła Ewa Kopacz. Zapewniła też, że na Ukrainę trafią kolejne konwoje humanitarne. „Nie jest na­szym celem kon­fron­ta­cja z Rosją. Nie mo­że­my ak­cep­to­wać ani agre­sji, ani ła­ma­nia prawa mię­dzy­na­ro­do­we­go” – kontynuowała polska premier.

Zapowiedziała też, że Polska będzie dążyć, by w kolejnym tygodniu na szczycie w Brukseli zapadła „jednomyślna” decyzja dotycząca przyszłości sankcji wobec Rosji.

Swoistą pomocą dla Ukrainy ma być też… Leszek Balcerowicz, który, choć nie chce objąć żadnego oficjalnego urzędu, „jest gotów dawać rady, rozpatrywać takie czy inne pomysły, opracowania, udzielać komentarzy”. Poinformował o tym wiceszef administracji prezydenta Poroszenki.

bjad/onet.pl