Dziś w Rosji obchodzony jest Dzień Narodowej Jedności, ustanowiony w rocznicę wyzwolenia Moskwy z rąk Polaków. Czwartego listopada Cerkie prawosławna obchodzi także święto Matki Boskiej Kazańskiej. Według legendy cudowną ikonę 399 lat temu przynieśli pod mury Kremla zajętego przez Polaków przywódcy powstania narodowego Kuźma Minin i Dmitrij Pożarski.
Przemawiając podczas nabożeństwa ku czci Matki Boskiej Kazańskiej, patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl uznał, że zwycięstwo z 1612 roku ma dla jedności narodu rosyjskiego takie samo znaczenie jak zjednoczenie się w walce przeciwko faszyzmowi.
- Rozpatrując wnikliwie wydarzenia z XVII wieku i z wieku XX to osiągnięte zwycięstwa są sobie równe i jedno nie przewyższa drugiego - stwierdził moskiewski patriarcha. Duchowny podkreślił, że w obu przypadkach siły wroga były przeważające, ale "ruski naród odniósł zwycięstwo".
To jakaś paraanoja. Porównywanie zdobycia Kremla przez Polaków i wojny polsko-rosyjskiej 1609-1618 do najazdu hitlerowskiego to idiotyczne nadużycie. Putin jak najwyraźniej chce zohydzić nas w oczach przeciętnych Rosjan, którzy w wiekszości Polaków poważają. Już reżyser Władimir Chotinienko w propagandowej bajce "1612" pokazał polskich husarzy jako bandę morderców (świetna rola Michała Żebrowskiego), teraz duchowny autorytet zrównuje Polaków do hitlerowców.
Tymczasem Rosjanie powinni pamiętać, że różnica jest poważna: Król Zygmunt III Waza chciał mieć po prostu "swojego" cara, planował połączenie państwa moskiewskiego i Rzeczypospolitej, marzyła mu także się katolicyzacja Rosji, Hitler zaś chciał unicestwić Rosję i jej dorobek kulturowy (np. Moskwa miała zostać zniesiona z powierzchni ziemi, a na jej miejscu miało zostać utworzone jezioro). A może po prostu demonizacja Polaków to odruch obronny przed przypominaniem dość niedawnych zbrodni, których dopuścili się Rosjanie? Polecamy ciekawą opowieść filmową jednego z internautów o tamtych czasach.
PSaw/Interia.pl