Polska ma zobowiązania przede wszystkim wobec Polaków

Z dr. Tomaszem Korczyńskim, socjologiem, ekspertem ds. zjawiska prześladowań chrześcijan na świecie, rozmawia Jolanta Krasnowska-Dyńka.

Z takim kryzysem migracyjnym Europa nie mierzyła się od czasów II wojny światowej. Problemy, jakie wiążą się napływem, uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki, jeszcze nigdy nie były tak dojmujące. Jaka jest geneza tej sytuacji i kto za nią odpowiada?

Uchodźcy wojenni, ofiary wojny są, niestety, od zawsze, jednak dopiero teraz, w szybko zmieniającym się postnowoczesnym świecie, problemy nabrały tempa i powodują niezwykłe przeobrażenia społeczne, polityczne, ekonomiczne i kulturowe. Szczególnie moment inwazji na Irak w marcu 2003 r. był ważną cezurą dla Bliskiego Wschodu. To pierwsza kostka domina, która poruszyła cały proces: arabska wiosna, wojna domowa w Syrii, naloty NATO w Libii, powstanie samozwańczego kalifatu ISIS wywołały potężny kryzys humanitarny i imigracyjny w świecie islamu. Odpowiedzialny za to jest Zachód - z USA, Wielką Brytanią i Francją na czele, kraje Zatoki Perskiej - przede wszystkim Katar, Półwyspu Arabskiego - Arabia Saudyjska, turecki reżim Erdogana, wreszcie OIC, czyli Organizacja Współpracy Muzułmańskiej, zrzeszająca po ONZ największą liczbę krajów, tyle że muzułmańskich. 

Europa zastanawia się, jak rozwiązać problem uchodźców. Według planu Komisji Europejskiej Polska będzie musiała przyjąć prawie 12 tys. osób, które w ostatnich miesiącach przybyły do UE. Jednocześnie KE chce zaproponować „kary grzywny” dla krajów członkowskich za rezygnację z przyjęcia narzuconej liczby imigrantów. Brzmi to jak szantaż. Czy Polska powinna się przed nim ugiąć?

Nie powinna, ale już się poddała. Oddała pole bez walki. Tajne umowy mówią nawet o przyjęciu ponad 30 tys. uchodźców. Ten rząd działa samobójczo dla naszej ojczyzny. Nie kieruje się polską racją stanu, ale wytycznymi płynącymi z Brukseli i Berlina. Naciskanie na suwerenne państwo jest zbrodnią, i dla nas, Polaków znających smak dyktatury komunistycznej, to uczucie nieznośne, bo przypomina Wielkiego Brata ze Wschodu, który niegdyś wskazywał, szantażował, rozkazywał. Koalicja PO-PSL daje zgodę na obrażanie Polaków i stwarza wrażenie miękkiej dyktatury, która zmieniła miejsce lokalizacji - to coraz dotkliwszy represyjny Zachód, a głównie państwa tej szybszej prędkości Unii Europejskiej.

 

Arabia Saudyjska oraz bogate kraje Zatoki Perskiej nie robią nic, by przyjąć imigrantów z Syrii. Z państwa, które oprócz tego, że jest ich geograficznym sąsiadem, to jeszcze bliskim kulturowo. Niechęć do swoich braci w wierze dziwi i zastanawia.

 

Państwa arabskie, kierując się wyrachowaniem, własnym interesem, stwierdziły wprost i bezceremonialnie, że nie przyjmą uchodźców, ponieważ wśród nich są radykałowie i terroryści z ISIS. Ale to m.in. one tego potwora powołały do życia, w walce z reżimem Asada. Teraz wycofują się rakiem, bo boją się dostać rykoszetem. To kraje dyktatur, którym ISIS także wypowiedziało wojnę, określając je mianem zdrajców i odstępców współpracujących z „krzyżowcami”. To absurdalne określenie w stosunku do postchrześcijańskiego Zachodu, ale chwytne i popularne w świecie islamu.

A kim są ci ludzie?

To ważne pytanie. Należy bowiem rozróżnić, czego nie czynią media głównego nurtu, w tym katolewica, że mamy do czynienia z prawdziwymi ofiarami wojen, ale także z ludźmi szukającymi lepszego życia na Zachodzie. Według UNHCR wśród przybyszów, którzy w tym roku dotarli do UE przez Morze Śródziemne, 12% stanowią kobiety, 3% to dzieci, a aż 75% stanowią mężczyźni. Oznacza to, że większość z nich zrejterowała przed wojną, pozostawiając rodziny w krajach ogarniętych rzeziami. Obrońcy tych mężczyzn twierdzą, że taka postawa wynika z troski o kobiety i dzieci, które zostały pozostawione w krajach wojen. W drodze do raju UE miałyby one być narażone na przemoc seksualną w Libii. Cóż za absurdalne i pokrętne tłumaczenie. Pozostawione w Iraku i Syrii, bez opieki mężów i braci już nie są narażone? Widzimy zresztą to na zdjęciach, na filmach. Ci ludzie - zwani z uporem maniaka uchodźcami, chociaż jeszcze nie zostali nawet zarejestrowani - nie są ani zagłodzeni, ani chorzy. Mają markowe buty, telefony komórkowe, sygnety na palcach. Mogą sobie nawet pozwolić na luksus wyrzucania darów w postaci prowiantu i wody na tory oraz ulice węgierskich miast i dworców...

[koniec_strony]

Tymczasem papież Franciszek zaapelował do wszystkich parafii, wspólnot religijnych, klasztorów i sanktuariów w całej Europie o przyjęcie uchodźców. Natomiast według najnowszych badań Centrum Badania Opinii Społecznej 56% Polaków jest wprawdzie za przyjęciem, przynajmniej na pewien czas, uchodźców z krajów objętych konfliktami zbrojnymi, to jednak znacząco, bo z 21 do 38%, wzrosła liczba respondentów przeciwnych przyjmowaniu ich przez nasz kraj. Pojawiają się też głosy, że przyjęcie uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, muzułmanów, może rzeczywiście wiązać się importem potencjalnego zagrożenia do Polski. Czy te obawy są uzasadnione?

Obawy są uzasadnione. Wykorzystując chaos w postaci pół miliona imigrantów, tylko niemądrzy przywódcy, delikatnie mówiąc, nie wykorzystaliby sytuacji, aby nie przemycić swoich ludzi, agentów i bojowników. Ktoś, kto nie skorzystałby z takiej okazji, nie mógłby tworzyć dobrze prosperującego quasi-państwa, a kalifat ISIS to twór, który jest wielkości Wielkiej Brytanii. Ma rozbudowany system podatków, własnej armii, władzy politycznej i religijnej. To nie jest ukryta siatka terrorystów jak w przypadku Al Kaidy. To jasno sprecyzowany aktor posiadający swoją elitę, swoich przywódców duchowych, generalicję, poddanych, niewolników, haremy, roponośne tereny, hakerów, broń i pieniądze. Jeśli to nie przekonuje, iż mamy do czynienia z dobrze zorganizowanym wrogiem, a lewica to cały czas przecież bagatelizuje, to znaczy, że już po nas.

Jak chrześcijanin powinien odnieść się do apelu papieża i przedstawicieli polskiego duchowieństwa?

Przede wszystkim modlić się za potrzebujących wsparcia ludzi. Nieść pomoc finansową za pośrednictwem organizacji, które są do tego powołane. Jednak Kościół nie jest stroną, nie realizuje polityki państwowej. Mamy - przypominam - rozdział między Kościołem a państwem, a zatem trudno, żeby dany biskup czy proboszcz przyjął pod swój dach uchodźców bez porozumienia z władzami państwowymi i samorządowymi. To poważny proces, który trzeba przemyśleć. Każdy przybywający spoza państw członkowskich UE człowiek musi przejść ewidencję, rejestrację, szereg procedur kwalifikujących daną osobę jako imigranta ekonomicznego albo uchodźcę czy azylanta. A zatem pierwsze zadanie, pierwsze kroki należą do państwa i urzędników licznych instytucji państwowych podporządkowanych ministerstwom spraw zagranicznych, spraw wewnętrznych, pracy i polityki społecznej itd. Przyznam, że nie rozumiem tej wrzawy medialnej, dlaczego w pierwszej kolejności patrzy się na Kościół, a najgłośniej o jego obowiązkach czy wiernych krzyczą ci, którzy na co dzień go niszczą i atakują, domagając się wyrugowania Kościoła z przestrzeni publicznej pod pretekstem państwa neutralnie światopoglądowego. Taka presja i szantaże emocjonalne są niegodziwe, cyniczne i cechują je podwójne standardy.

Co Pan sądzi o tym, by w pierwszej kolejności sprowadzić do Polski chrześcijan, którzy są nam bliżsi pod względem kulturowym, a ich życie w krajach ogarniętych wojną jest szczególnie zagrożone? Bliskość wyznaniowa z uchodźcami wydaje się ważna...

W pierwszej kolejności Polska ma zobowiązania wobec członków własnego domu - Polaków i ich rodzin z Kresów Wschodnich. Po drugie, jak to określiła pani premier Kopacz podczas swego pierwszego wystąpienia przy obejmowaniu stanowiska prezesa rady ministrów, „bliższa ciału koszula”, a zatem, ponieważ Polska jest państwem granicznym UE, a za naszą wschodnią granicą toczy się krwawa wojna, w każdej chwili sytuacja może się stać tragiczna i wielu uchodźców, prawdziwe ofiary wojny, zaczną masowo do nas napływać. Polska musi mieć w pogotowiu infrastrukturę, która w tej chwili jest zagrożona, środki finansowe, a także kapitał ludzki. Pomysł z przyjęciem prześladowanych chrześcijan to bardzo dobre rozwiązanie, ponieważ łatwo określić, kto jest naprawdę prześladowany, a kto cwaniakiem przybywającym do Europy, żeby wstawić sobie zęby czy sutym wsparciem socjalnym polepszyć byt.

Niektórzy mówią, iż fala emigracji zmieni Europę, zmieni ją tak, że będzie zupełnie inna cywilizacyjnie. Podziela Pan to zdanie?

Zdecydowanie tak. Jest to działanie celowe. Lewica potrzebuje chaosu i anarchii, wtedy łatwiej się rządzi. Ponadto tak drastyczny i nagły napływ odmiennych kulturowo ludzi może od razu nie zniszczy tożsamości narodu, ale będzie pierwszą falą, która ją podmyje. Nowa lewica dąży do modelu tzw. państwa neutralnego światopoglądowo i paradoksalnie muzułmanie są dla nich świetnym instrumentem w realizacji swej misji. Odmienna religia będzie wykorzystywana jako karta przetargowa, aby np. wyprowadzić religię ze szkół, zabronić procesji w Boże Ciało, zamykać katolików w kościołach, aby nie obrażali uczuć religijnych muzułmanów, zakneblować wolność słowa, zakazać demonstrowania swojej wiary itp. To nie jest science fiction, ale fakty, jakie dokonały się w Wielkiej Brytanii, Francji, Holandii czy Belgii. Dziś raporty Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji przeciwko Chrześcijanom z siedzibą w Wiedniu wskazują, że to chrześcijaństwo jest najbardziej atakowaną i dyskryminowaną religią w… Europie!

Bez wątpienia uchodźcom trzeba pomóc. Tylko jak?

Mądrze. Apeluję, aby kierować swoją pomoc do sprawdzonych organizacji, które na miejscu wspierają prześladowanych. Pomoc Kościołowi w Potrzebie, Caritas, Open Doors od długich lat pomagają ofiarom prześladowań, m.in. w Syrii i Iraku. Przekazując za ich pośrednictwem pomoc, mamy pewność, że pieniądze trafiają do naprawdę potrzebujących.

Dziękuję za rozmowę.

Echo Katolickie 38/2015