Grupa zadeklarowanych homoseksualistów wystartowała np. z Warszawy, Sopotu, Kędzierzyna-Koźle czy Kielcach. "W tym ostatnim mieście o miejsce w radzie starał się Eryk Reczyński (na zdjęciu), twórca „Tęczowej Armii”. Jednak ani Reczyński, ani reszta kandydatów, nie zdołała swoim homoseksualizmem wywalczyć miejsc w radach" - informuje portal Niezalezna.pl. "Niestety. Żaden z naszych kandydatów nie otrzymał mandatu. Jedynie dwoje z „naszej” grupy wciąż walczy w II turze. Agnieszka Łuczak w Tomaszowie Mazowieckim i Robert Biedroń w Słupsku" – przyznaje w rozmowie z TVN24 Mariusz Kurc, redaktor pisma środowisk homoseksualnych „Replika”.

Oczywiście od razu rozpoczęła się analiza wyników wyborczych i pytanie dlaczego Polacy nie zdecydowali się zagłosować na kandydata o homoseksualnych skłonnościach. I tak Kurc w TVN24 uważa, że "po pierwsze – w zasadzie wszyscy startujący homoseksualiści byli nieznani w swojej społeczności, po drugie – spora część kandydatów to bardzo młodzi ludzie, którzy dopiero zaczynają swoją historię z polityką, po trzecie – nikt nie startował z pierwszego miejsca na liście, po czwarte – żaden z kandydatów nie jest członkiem dużej partii politycznej". Oto mamy wyjaśnienie. Nic na temat tego, że większość Polaków ma zdrowe poglądy na temat rodziny i związków międzyludzkich, i po prostu uważają homoseksualizm za coś sprzecznego z prawem natury. No i Polska już miała przygodę z homoseksualnym i transseksualnym politykiem (Biedroń i Grodzka), polityków ze skompromitowanej, antychrześcijańskiej parti Janusza Palikota. Polacy pokazali, że chcą, choć pod tym względem, normalności.

Choć Kurc na koniec wizyty w TVN24 zaapelował, że homo-kandydaci zawojują w przyszłych wyborach polskie samorządy: " Nie wyobrażam sobie, żeby za cztery lata po wyborach w radach nie było radnych – jawnych gejów, lesbijek – z mandatami w miastach, powiatach, sejmikach.

mark/TVN24.pl/niezalezna.pl