W szpitalu św. Rodziny na Madalińskiego zabito nienarodzone dziecko. Zaledwie dwa dni po tym, jak zwolniono Dyrektora placówki prof. Chazana. Wraz z jego odejściem skończyły się gwarancje prawa do życia dla każdego dziecka, które wchodziło w mury tego szpitala.

Kilkutygodniowa nagonka na profesora dla którego szacunek do życia człowieka jest wyznacznikiem misji lekarza zbiera swoje żniwo. Biznesowi aborcyjnemu nie chodziło bowiem tylko o to, by stracił pracę ktoś, kto jest im solą w oku. Chodziło o to, by otworzyć puszkę Pandory, z której miały się wylać morderstwa, zaszczuwanie personelu i wytwarzanie w szpitalu atmosfery szafotu.

Są jednak też konsekwencje, których aborterzy nie przewidzieli. Wspaniale prosperujący do tej pory szpital na Madalińskiego zacznie wkrótce upadać. Czy przez to, że nie znajdzie się równie dobry administrator? Nie. Po prostu lekarze, którzy przed chwilą obmyli ręce z krwi niewinnego, zabitego dziecka, nie będą mogli tak po prostu przejść do sali obok i zacząć z troską zajmować się innymi pacjentkami. Zmiana stosunku do człowieka przełoży się na pogorszenie opieki w szpitalu. Kobiety stracą też zaufanie do placówki, w której zabija się dzieci. Logika jest prosta – zwiędłe drzewo nie przyniesie owocu.

Aleksandra Musiał/Stopaborcji.pl