Były premier Donald Tusk przez siedem godzin zeznawał przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold. Dał nieprawdopodobny pokaz buty i arogancji. 

Nie zabrakło również wypowiedzi o "politycznej" motywacji przesłuchania przewodniczącego Rady Europejskiej. 

"Ja bym się źle czuł jako gdzieś na torcie i wisienka. Unikam słodyczy z oczywistych względów. To porównanie jakoś nie trafiło do przekonania. Ale czy miałem być mocnym uderzeniem tej części  wyznaczonej przez PiS, czy PiS wiązał jakieś szczególne nadzieje polityczne z moją obecnością na komisji – być może na początku, ale mam wrażenie, że od wielu miesięcy raczej czekali na to przesłuchanie jeśli nie z niepokojem, to bez entuzjazmu i moim zdaniem dzisiejsze przesłuchanie wyraźnie pokazywało brak satysfakcji ze strony przesłuchujących"- ocenił były premier podczas rozmowy z dziennikarzami w Sejmie po zakończeniu trwającego od 10 rano przesłuchania. 

Podczas posiedzenia komisji mogliśmy często, podobnie jak i od wcześniejszych świadków, usłyszeć słowa "nie wiem, nie pamiętam". Były szef rządu niejednokrotnie wdawał się też w "przepychanki" słowne z członkami komisji. 

"Przez trzy lata żadna z instytucji nie potrafiła skutecznie stanąć na drodze Marcina P. (...) Prace komisji pokazały, że czas to był dla przestępców jak Marcin P.. A dla zwykłych obywateli to był czas łez i krzywdy" - powiedziała szefowa komisji śledczej, Małgorzata Wassermann po zakończeniu przesłuchania. 

yenn/300Polityka, RMF FM, Fronda.pl