- Uważam, że na takim poziomie sytuacja powinna być wyjaśniona, są przedstawiciele UEFA - mówił Tytoń. - Mam duże szczęście, że nie dostałem [petardą]. Nie chodzi o strach, ale nie będę stał w polu karnym, kiedy we mnie rzucają, dlatego opuściłem pole karne i była rozmowa z sędzią.
Polska wyszła na prowadzenie w 6. minucie po golu Jakuba Błaszczykowskiego, ale na przerwę schodziła przegrywając 1:2. W 55. minucie wyrównał Adrian Mierzejewski. - Później [po golu Błaszczykowskiego] oni na nas siedli. Szkoda, że w ostatniej minucie straciliśmy bramkę na 1:2, ale w drugiej połowie pokazaliśmy charakter - zaznacza Tytoń.
Arbiter spotkania Czarnogóra - Polska Kristinn Jakobsson był zmuszony przerwać mecz już w siódmej minucie, tuż po tym jak w polu karnym Przemysława Tytonia wybuchła petarda. Polski bramkarz lekko ogłuszony wybuchem musiał opuścić szesnastkę.
Od początku spotkania atmosfera na trybunach stadionu w Podgoricy była niezwykle gorąca. W 5. minucie po jednym ze starć w polu karnym gospodarzy sędzia podyktował jedenastkę dla Polski. Do piłki podszedł Jakub Błaszczykowski. Przed tym jak szykował się do strzału z trybun poleciało w stronę bramki mnóstwo przedmiotów.
Kapitan reprezentacji Polski dał biało-czerwonym prowadzenie, ale naszym zawodnikom nadal trudno było skupić się na futbolu. Już kilkadziesiąt sekund później, gdy akcja przeniosła się na połowę Polaków nerwowo było pod bramką Tytonia. Arbiter przerwał mecz na trzy minuty, po tym jak w polu karnym naszego bramkarza wybuchły petardy hukowe. Tytoń nie chciał wracać do bramki. Zrobił to dopiero pod wpływem nakazu Jakobssona.