- Powody transmisji bywają różne. U zarania jest oczywiście troska duszpasterska o tych, którzy z obiektywnych powodów nie mogą uczestniczyć w liturgii niedzielnej. Skoro jednak – z powodów obiektywnych – nie mogą, to i nie muszą. Jest tak w przypadku osób chorych, starszych, niedołężnych, opiekujących się małymi dziećmi czy kimś innym wymagającym stałej opieki. To ważne, ale trzeba przypominać, że osoby te nie mają ani obowiązku uczestnictwa we Mszy św. ani – tym bardziej – oglądania jej w telewizji czy słuchania w radiu. Transmisja jest tylko i aż pomocą dla tych, którzy nie mogą uczestniczyć w liturgii ciałem. Pozostaje uczestnictwo duchowe, które Kościół zna od dawna, choćby dzięki praktyce Komunii św. duchowej. Transmisja ma w tej Komunii pomóc, ale jej nie może zastąpić. Czytania mszalne można równie dobrze przeczytać samemu w domu albo z podzielić się lekturą z kimś innym.

 

Trudność poprawnego oglądania Mszy św. w telewizji polega na tym, iż bardzo łatwo popada się w – przepraszam za słowo – oglądactwo, sprowadzając uczestnictwo do patrzenia. Tym samym górę biorą doświadczenia estetyczne nad doznaniami duchowymi. Nasz wzrok zajmują rzeczy drugorzędne. Patrzymy, jak się ludzie modlą – czego normalnie nie praktykujemy w kościele, a nawet zaglądamy im do ust przy Komunii. Dlatego też teologowie w większości preferują Mszę św. radiową niż telewizyjną. Ta bowiem nie rozprasza obrazem, często – dzięki współczesnej technologii – bardzo pociągającym. Radio – jak zgodnie przyznają teoretycy mediów – jest bardziej misteriorodne, gdyż zatrzymuje się i słuchacza wyłącznie na słowie, nie rozpraszając wizualnymi fajerwerkami.

Czasami jednak Msze św. transmitowane są z powodów już mniej bezpośrednio duszpasterskich, jak to jest w przypadku transmisji – sprawozdań z wielkich uroczystości religijnych. W tym przypadku elementy drugorzędne – wydarzeniowe zaczynają absolutnie dominować, w czym skutecznie pomaga zajmujący widza komentarz.

 

Po co więc oglądać Mszę św. czy jej słuchać? Chciałoby się powiedzieć: tutaj nie ma nic do oglądania, chyba że potraktujemy Mszę św. w telewizji jak każdy inny program. Owszem, to jest jak każdy inny program, bo kable nie transmitują łaski, podobnie jak i satelita. Ale jednocześnie to nie jest jak każdy inny program, bo przecież oglądamy to, co w Kościele najcenniejsze. W tym znaczeniu to jednak jest jakiś obraz świętości, choć nie świętość sama. Wobec tego obrazu trzeba więc zachowywać się jak wobec każdego innego świętego wizerunku: przeżegnać się, pokłonić, może nawet uklęknąć. Ale tak jak nie klękamy przed obrazem, a przed osobą na niej ukazaną, tak nie klękamy przed telewizorem, a przed rzeczywistością, która kryje się za ekranem.

 

Telewizor do tego jednak konieczny nie jest. Wystarczy w porze Eucharystii w swoim parafialnym kościele skupić się na modlitwie. Kiedyś wystarczyła do tego sygnaturka na podniesienie. Komunia duchowa możliwa jest także bez telewizora, tak jak modlitwa do Matki Bożej bez jej ikony przed oczami - dodaje ks. Draguła.

 

Not. Jarosław Wróblewski